Sięgając po kolejne części wielotomowej historii o Ludmile Gold i jej prowincji, zawsze mam pewność, że oto czeka na mnie wspaniała podróż w magiczny świat polskiej wsi. Uwielbiam klimat, jaki Katarzyna Enerlich rozsiewa wokół osoby Ludmiły – jest tu naprawdę wiele miejsca na zachwyt najmniejszymi i najprostszymi rzeczami, które podsuwa los. Podmrągowska wieś to miejsce idealne dla wszystkich czułych na piękno natury, wdzięcznych za to, czym nas hojnie obdarza. Ten zachwyt widać niemal w każdej scenie obu „Prowincji pełnych...", a przede wszystkich w licznych przepisach kulinarnych, do przyrządzenia których używa się warzyw, owoców i przypraw obecnych w naszych ogródkach, pobliskim lesie czy na łące. Czekam na wydanie przepiśnika Ludmiły Gold.
Katarzyna Enerlich nie popada w schemat. Najgorsze, co przydarza się wielotomowym sagom, to właśnie wykorzystywanie tych samych rozwiązań zanudzających odbiornika. Całe szczęście w życiu Ludmiły dzieje się wiele, autorka pomimo idyllicznej, spokojnej atmosfery nie boi się wprowadzać tragedii czy grozy. Powieść obyczajowa w wielu miejscach flirtuje z innymi gatunkami, nie popadając jednak w śmieszność, bowiem autorka dobrze radzi sobie z każdym gatunkiem literackim. Prócz tego, że się dużo dzieje, poznajemy też nowych bohaterów. Ci epizodyczni nie są jakoś szczególnie dopracowani (a czegóż by innego spodziewać się po postaci użytej tylko do wprowadzenia nowego rozwiązania fabularnego), czego nie można powiedzieć o bohaterach drugoplanowych. Bronisława to postać osnuta tajemnicą, ale im bardziej się ją poznaje, tym ciekawsza się wydaje. Przyznam, że brakowało mi takiej postaci w świecie Ludmiły – teraz jest jeszcze więcej miejsca na magię prowincji.
Niezmiennym elementem powieści pozostają czarno-białe widokówki i zdjęcia miejsc akcji. Autorka świetnie radzi sobie z barwnym opisaniem miejsc, w których aktualnie przebywają bohaterowie i gdzie toczą się ich historie, niemniej jednak ten dodatek jest świetnym uzupełnieniem lektury pozwalającym na jeszcze silniejsze związanie się z postaciami. Tak to się dzieje, gdy czytelnik ma możliwość podglądania istniejących miejsc, będących inspiracją dla autorki i miejsce życia bohaterów jej sagi. Zakończenie „Prowincji pełnej czarów" uderza czytelnika. Dobrze, że miałem pod ręką kolejny tom, inaczej nie wytrzymałbym z ciekawości. Jestem zaintrygowany tym, co dalej będzie się działo w życiu Ludmiły. Wszystkim polecam zainteresowanie się tą serią, a sam sięgam po dalsze części.
Oceniam: bardzo dobrze :)
Za możliwość przeczytania książek dziękuję