Źródło |
Andrzej Krzywy „Na krzywy ryj”, Edipresse, Warszawa 2016
Jak daleko się posunął, by uniknąć obowiązkowej służby wojskowej? W jaki sposób zdobywał trawkę za komuny i dlaczego z imprez wracał polewaczkami? Czym zakończyła się przygoda z Doris i Kobrą w jednym z kultowych hoteli epoki PRL? Zabawny jak zawsze, szczery jak... rzadko. Andrzej Krzywy: człowiek-ikona. Lider De Mono, jednego z najpopularniejszych zespołów w „nowej Polsce", zaprasza do świata, w którym główne role grają muzyka, zabawa i miłość.
Rozmowę z jedną z najpopularniejszych postaci polskiego rocka przeprowadzoną przez Kubę Frołowa czyta się z przyjemnością dzięki prostemu językowi, przemyślanej strategii rozmowy i oczywiście dzięki informacjom o życiu Andrzeja Krzywego. Te ułożone są w ciekawej, logicznej kolejności: rodzina, muzyka w życiu, działalność w Daabie, De Mono, De Mono podrabiane i Andrzej prywatnie. Rozmowie towarzyszy bardzo sympatyczna atmosfera, a całość okraszona jest niezbędnym towarzyszem Krzywego – niebanalnym humorem. Jestem przewrażliwiony na punkcie Maanamu, co zresztą dobrze wiecie, na szczęście Andrzej Krzywy wypowiada się o moim ulubionym zespole w samych superlatywach. To kolejny powód, dla którego „Na krzywy ryj" przypadło mi do gustu.
Ten wywiad rzeka to wspaniała okazja do spojrzenia na okres świetności polskiego rocka z perspektywy jednego z popularniejszych zespołów. Bardzo ciekawym przeżyciem jest wgłębianie się w mechanizmy rządzące tą dziedziną oraz dokładne poznanie sytuacji panującej między członkami zespołu. Przyznaję, że najwięcej emocji wzbudził we mnie rozdział „De Mono i... De Mono", w którym Krzywy wyjaśnia istnienie drugiego zespołu o takiej samej nazwie, a także wyraża w związku z tym swoje zdanie. Nie wiem dlaczego nie słyszałem dotychczas o podrabianym De Mono, ale postawa Marka Kościkiewicza zdecydowanie zniechęciła mnie do tej formacji.
Oceniam: 7/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję