Erin Kelly, "Broadchurch", Wydawnictwo Literackie, 2015r., 428 str.
Broadchurch to małe miasteczko, w którym dochodzi do zatrważającego odkrycia - ktoś zabił Danny'ego Latimera jedenastoletniego mieszkańca tegoż miasteczka. Przerażona społeczność snuje domysły, a miejscowy komisariat pęka w szwach. Jesteśmy świadkami przełożenia filmowej fabuły na zadrukowane stronice powieści i trzeba przyznać, że Erin Kelly spisała się lepiej od reżyserów. Dzięki niej możemy zaglądnąć do każdego umysłu, co sprawia, że odnalezienie zabójcy jest jeszcze trudniejsze, a lektura wydaje się czytelnikowi jeszcze ciekawsza.
Broadchurch... Nikt tutaj nie zagląda przypadkiem. To senne nadmorskie miasteczko, które budzi się tylko w sezonie letnim, niespodziewanie staje się sceną brutalnego morderstwa. Nad brzegiem morza, nieopodal stromego klifu, znaleziono ciało jedenastoletniego chłopca. Śledztwo prowadzą miejscowa sierżant Ellie Miller oraz nowo przybyły komisarz Alec Hardy przyjęty na stanowisko, na które miała awansować Ellie. Obaj śledczy mają zupełnie odmienne podejście do sprawy. Ciepła i uczuciowa Ellie odbiera tę zbrodnię bardzo osobiście: zamordowany chłopiec był synem jej najlepszej przyjaciółki. Szorstki i nieuprzejmy Alec podejrzewa każdego, nawet rodziców Danny’ego, i bez skutku powtarza Ellie, że nikomu nie można ufać. Największą nieufność w miasteczku budzi jednak on sam – owiany złą legendą nieudolnie poprowadzonego śledztwa w sprawie równie wstrząsającej zbrodni w Sandbrook.
Wydawca zapewnia czytelnika, że "Broadchurch" to wciągający kryminał ze wspaniale rozwiniętą intrygą, którą naprawdę ciężko będzie rozwiązać. Rzeczywiście, to prawda. Gratuluję pomysłu Chrisowi Chibanalla. Podrzucanie czytelnikowi (lub widzowi, co kto woli) wielu wskazówek sprawiających, że grupa podejrzanych szybko się rozrasta, a czytelnikowi (pozostanę przy tej formie) coraz trudniej wskazać osobę winną naprawdę, to główne elementy tej historii, tak skutecznie przyciągającą uwagę czytelnika. Każde opisane tutaj zdarzenie jest istotne dla popchnięcia akcji do przodu, autorka stara się wyrzucać niepotrzebne epizody na rzecz wydarzeń, wśród których ukryje wskazówki widoczne tylko dla najinteligentniejszych czytelników. Kluczenie pomiędzy fałszywymi zeznaniami, a ciągle rozrastającymi się niedomówieniami dostarcza czytelnikowi mnóstwo emocji, a czas spędzony nad rozwikływaniem gęsto poplątanej siatki intryg z pewnością nie można zaliczyć do zmarnowanego. Nie łatwo jest odpowiedzieć na pytanie, kto zabił Danny'ego Latimera.
Zaraz po priorytetowym splataniu intryg, autorka za najmocniejszy filar powieści stawia wykreowanie bohaterów z wyraźnymi portretami psychologicznymi. Oprócz tego, że mieszkańcy tego nadmorskiego miasteczka natychmiast malują się w naszej wyobraźni jako pełnokrwiści ludzie, udaje nam się również wejrzeć głębiej w ich myśli, tym samym zagłębiając się w ciekawe portrety psychologiczne. Szczególną wagę przyłożono do nakreślenia głównego duetu śledczych. Niedoświadczona w sprawach morderstw Ellie przedstawiana jest jako kobieta lekko speszona obecnością Hardy'ego, czuła matka, kochająca żona. Z kolei jej wspólnik jest jej chodzącym przeciwieństwem. Oschły samotnik, nieufny wobec wszystkich mieszkańców, mocno potraktowany przez życie mężczyzna. Jednakże pod tą maską nieczułości kryje się coś więcej, czego czytelnik może doświadczyć pod koniec lektury. Inni bohaterowie również zostali bardzo dobrze wykreowani, jednakże Ellie i Alec to najciekawsze postaci z Broadchurch.
"Broadchurch" to kryminał, w którym zadbano również o stworzenie wyrazistego klimatu. Szkoda, że nie jest on mroczny i przepełniony tajemniczością. Zatem jaki jest i dlaczego szkoda? Atmosfera przypomina wiele brytyjskich książek i serialów z wątkiem kryminalnym w tle, które, niestety, nie są już niczym nowym ani zbytnio pożądanym przez czytelnika. Gdyby autorka i reżyser starali się utrzymywać klimat tajemniczości i chłodu, to kryminał znacznie zyskałby na atrakcyjności. Sam pomysł na wątek kryminalny jest szalenie ciekawy, a gdyby został jeszcze osadzony w takim klimacie "Broadchurch" z pewnością wybijałoby się ponad inne powieści z tego gatunku. Historia intryguje również dzięki doskonale rozwiniętemu wątkowi obyczajowemu, ale niestety nie charakteryzuje się niczym nadzwyczajnym. Typowy, wciągający kryminał dla osób szczycących się całkiem niezłą metodą dedukcji.
Nie widzę żadnych przeciwwskazań, abym mógł polecić Wam te lekturę. Ciekawa szata graficzna, świetnie dopracowane portrety psychologiczne postaci, lekki i przystępny styl, jakim opowiedziano tę historię oraz ciekawie poprowadzona fabuła z szalenie intrygującym wątkiem kryminalnym powinny przekonać czytelnika, ażeby sięgnął po "Broadchurch". Jedyne wady tej powieści to atmosfera typowo brytyjska, na której się zawiodłem i brak zróżnicowania językowego w dialogach bohaterów. Sądzę, że warto jest poznać historię, która początkowo sprowadziła przed telewizory dziesięciomilionową publikę, z taką zagadką kryminalną, że nawet autorka przekładająca filmową wersję na strony powieści nie potrafiła rozwiązać. Gwarantuję miło spędzony czas z możliwością gimnastyki swojego umysłu.
Zaraz po priorytetowym splataniu intryg, autorka za najmocniejszy filar powieści stawia wykreowanie bohaterów z wyraźnymi portretami psychologicznymi. Oprócz tego, że mieszkańcy tego nadmorskiego miasteczka natychmiast malują się w naszej wyobraźni jako pełnokrwiści ludzie, udaje nam się również wejrzeć głębiej w ich myśli, tym samym zagłębiając się w ciekawe portrety psychologiczne. Szczególną wagę przyłożono do nakreślenia głównego duetu śledczych. Niedoświadczona w sprawach morderstw Ellie przedstawiana jest jako kobieta lekko speszona obecnością Hardy'ego, czuła matka, kochająca żona. Z kolei jej wspólnik jest jej chodzącym przeciwieństwem. Oschły samotnik, nieufny wobec wszystkich mieszkańców, mocno potraktowany przez życie mężczyzna. Jednakże pod tą maską nieczułości kryje się coś więcej, czego czytelnik może doświadczyć pod koniec lektury. Inni bohaterowie również zostali bardzo dobrze wykreowani, jednakże Ellie i Alec to najciekawsze postaci z Broadchurch.
"Broadchurch" to kryminał, w którym zadbano również o stworzenie wyrazistego klimatu. Szkoda, że nie jest on mroczny i przepełniony tajemniczością. Zatem jaki jest i dlaczego szkoda? Atmosfera przypomina wiele brytyjskich książek i serialów z wątkiem kryminalnym w tle, które, niestety, nie są już niczym nowym ani zbytnio pożądanym przez czytelnika. Gdyby autorka i reżyser starali się utrzymywać klimat tajemniczości i chłodu, to kryminał znacznie zyskałby na atrakcyjności. Sam pomysł na wątek kryminalny jest szalenie ciekawy, a gdyby został jeszcze osadzony w takim klimacie "Broadchurch" z pewnością wybijałoby się ponad inne powieści z tego gatunku. Historia intryguje również dzięki doskonale rozwiniętemu wątkowi obyczajowemu, ale niestety nie charakteryzuje się niczym nadzwyczajnym. Typowy, wciągający kryminał dla osób szczycących się całkiem niezłą metodą dedukcji.
Nie widzę żadnych przeciwwskazań, abym mógł polecić Wam te lekturę. Ciekawa szata graficzna, świetnie dopracowane portrety psychologiczne postaci, lekki i przystępny styl, jakim opowiedziano tę historię oraz ciekawie poprowadzona fabuła z szalenie intrygującym wątkiem kryminalnym powinny przekonać czytelnika, ażeby sięgnął po "Broadchurch". Jedyne wady tej powieści to atmosfera typowo brytyjska, na której się zawiodłem i brak zróżnicowania językowego w dialogach bohaterów. Sądzę, że warto jest poznać historię, która początkowo sprowadziła przed telewizory dziesięciomilionową publikę, z taką zagadką kryminalną, że nawet autorka przekładająca filmową wersję na strony powieści nie potrafiła rozwiązać. Gwarantuję miło spędzony czas z możliwością gimnastyki swojego umysłu.
Oceniam: 6/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuje Wydawnictwu Literackiemu.