Edgar Allan Poe „Opowieści tajemnicze i szalone”, Nasza Księgarnia, Warszawa 2017, ilustrował Gris Grimly, tłum. Jolanta Kozak
Wkraczasz w świat, który cię zaszokuje, przerazi, ale także – chociaż może ze strachu nie od razu zechcesz się do tego przyznać – przyprawi o dreszczyk emocji. Przed tobą cztery opowieści: „Czarny kot”, „Maska Czerwonej Śmierci”, „Żaboskoczek” i „Upadek domu Usherów”. Ich oryginalne wersje zostały tu nieznacznie nastrojone. Poe, znawca wszelkiej deformacji, na pewno by nam to wybaczył. I z szatańską uciechą obejrzałby zdobiące każdą stronę upiornie wspaniałe ilustracje Grisa Grimly’ego. A więc przygotuj się. I nie gaś światła.
Znawcą twórczości Poego, niestety, nie jestem, więc „Opowieści tajemnicze i szalone” były moim pierwszym spotkaniem z twórczością doskonale znanego na całym świecie autora. I dla takich właśnie czytelników jak ja pozycja ta jest doskonałym wprowadzeniem w mroczny świat, bowiem prezentowane opowiadania zostały nieco zmodyfikowane, by ułatwić początkującemu czytelnikowi odbiór dzieł. Dla przekonania się jakich zmian dokonano na tekście, porównałem „Czarnego kota” w przekładzie Bolesława Leśmiana i Jolanty Kozak. Ten pierwszy charakteryzuje się nieco archaiczną składnią i słownictwem właściwym dla epoki romantyzmu, co dla współczesnego odbiorcy jest dodatkowym wyzwaniem do i tak już wymagającej lektury. Styl ten, tak odmienny od dzisiejszego, dodaje jednak całości trudnego do opisania uroku, szczególnie drogiego miłośnikom staroświecczyzny i odbiorcom wrażliwym na piękno języka.
W związku z tym można by snuć przypuszczenia, że tłumaczenie Jolanty Kozak, poddane redakcji, zostanie pozbawione tego uroku, a tekst specyficznej atmosfery grozy. Owszem, naniesione zmiany łagodzą niektóre okropności podkreślane w oryginale, ale przecież wszystko zostało poczynione z rozmysłem i bez przesady. Język tego przekładu jest stylizowany na archaiczny i nie brak w nim wyszukanych słów, ale zdecydowanie ułatwia oraz uprzyjemnia interpretację historii. Niemniej jednak „Czarny kot” ciągle ma w sobie wiele niesamowitości, a ta lekka modyfikacja bynajmniej nie działa na jego niekorzyść. Samo przetłumaczenie tekstu tak, by zgadzało się ze stylem i wizją autora nie jest łatwe. Co dopiero redakcja tekstu, tak by ułatwić zrozumienie utworu i wierność oryginałowi. Przed tymi, którzy tak umiejętnie dokonali tego „nieznacznego nastrojenia” chylę czoła i gratuluję literackiego wyczucia!
Recenzja ta z pewnością nie byłaby kompletna, gdybym nie poświęcił uwagi ilustracjom Grisa Grimly'ego. Celowe zaburzenie proporcji przedstawianych postaci, groteska w prezencji i charakterystyczne dla tego artysty detale mimiki dodają opowiadaniom specyficznego klimatu. To na pewno nie jest świat człowieka o nieskażonej psychice, bowiem nawet sceny uciechy nie mają w sobie choćby pierwiastka radości. Ilustracje są przesiąknięte pesymizmem, szaleństwem, czarnym humorem i ironią. Nadają utworom Poego innego, mniej drastycznego wymiaru, są wprost idealnie stworzone dla „nieznacznego nastrojenia”. Być może w tej wersji dzieła mistrza grozy nie wzbudzą w odbiorcy przerażenia, ale na pewno go zafascynują. To bardzo dobre wprowadzenie do świata Poego. Kto podejmie się dalszej wędrówki, może już liczyć wyłącznie na coraz mroczniejszy i bardziej niesamowity wymiar. Czy się jednak odważy?
Oceniam: 9/10
Za możliwość przeczytania książki dziękuję