Leopold Tyrmand, "Życie towarzyskie i uczuciowe", MG, 2011 r.
Leopold Tyrmand w swojej książce "Życie towarzyskie i uczuciowe" ukazuje swojemu czytelnikowi z bliska, (bo któż mógłby dotrzeć głębiej w ówczesny świat niż sam autor?) Polskę z lat 1946-1959. Kraj, w którym trzeba było solidnie tłumaczyć się z puchatego dywanu posiadanego w domu, okupywany wówczas przez komunistyczne władze. Czytając tę książkę czytelnik dowiaduje się naprawdę wiele, o tym, jak wyglądało życie tamtych lat.
Warszawa, ale przede wszystkim warszawka w latach 1946-1959. Któż znał ją lepiej od Leopolda Tyrmanda - trzeźwego i uważnego obserwatora otaczającej go rzeczywistości. Człowieka, który nie zgodził się przekroczyć granic dobrego smaku, przez co został wykreślony nie tylko z podręczników, ale i z inteligenckiej świadomości pokoleń Polaków. Na łamach Życia towarzyskiego i uczuciowego Tyrmand bezlitośnie obnaża małość postaw środowiska inteligencji twórczej, pisarzy, dziennikarzy i filmowców, a przede wszystkim ich służalczość wobec komunistów. Książki nie udało mu się w Polsce wydać, co stało się ostatecznym powodem emigracji pisarza. Fragment, jaki ukazał się w tygodniku Kultura, wywołał skandal. Nic dziwnego. Wielu luminarzy polskiej kultury rozpoznało wśród bohaterów samych siebie.
Jestem przekonany, że nikogo nie muszę uświadamiać, jak w tamtych latach funkcjonował przeciętny Polak, prawda? Opowiadające o tym historie możemy usłyszeć od bliskich, przeczytać na ich temat mrowie książek, obejrzeć kilka filmów. A mimo to w książce Tyrmanda tkwi coś, czego nie doznamy z żadnych poprzednich źródeł. Przede wszystkim akcja nie jest dynamiczna, tak jak mało dynamiczne powinno być wtedy życie. Jest to powieść oparta na odkrywaniu relacji międzyludzkich pomiędzy ówczesnymi ludźmi kultury. Takich filmów, książek, czy opowieści rodzinnych nie będzie nam poznać wiele. Dlatego powinniśmy dziękować Tyrmandowi, że za cenę emigracji i wyparcia własnej osoby z historii Polski odważył się napisać powieść, która całkowicie obnaża sytuację panującą w tamtych latach.
"Każdy kat zdjęty z posady woła od razu, że jest świętym Franciszkiem z Asyżu i zawsze kochał ptaszki."
Kolejnym atutem "Życia towarzyskiego i uczuciowego" jest język. Nieraz cięty i ostry, niczym brzytwa, potrafi barwnie (nawet te bezbarwne lata) opisać wszystkie sytuacje w taki sposób, że w mig kreują się one w wyobraźni czytelnika. Nawet dialogi zapisywane w sposób, do którego nie przywykliśmy stają się rzeczą błahą kiedy uświadamiamy sobie, co próbuje nam przekazać Tyrmand. Oprócz szerokiej refleksji na temat wchodzących w życie zmian, sprawiających, że ówczesny świat wydaje się dziki, niewiele lepszy od lat wojennych, autor pokazuje nam również, jak wiele z tamtych czasów przeniknęło w dzisiejszy świat. Czy nie jest tak, że, by niektórzy mogli załatwić sobie pracę albo jakieś mniejsze sprawy musi skontaktować się z kimś będącym wyżej? Czy nie jest tak, że bez znajomości nie mamy w ogóle szansy zaistnieć w jakikolwiek sposób? Czy przysługa, zawsze musi kończyć się przysługą? Nigdy nie może być odzewem dobrego serca?
Powieść Tyrmanda, które skutecznie była wypierana z "naszej inteligenckiej świadomości", jak napisał wydawca, boleśnie obnaża walkę o pozycję, szacunek, sławę i pieniądze, pod przykrywką przyjaznych relacji towarzyskich, jaka toczyła się w tamtych czasach pomiędzy ludźmi kultury (co nie oznacza, że w innych dziedzinach nie było podobnie). "Życie towarzyskie i uczuciowe" zasługuje na uwagę każdego czytelnika. Dogłębne portrety psychologiczne ukazujące ich skrzętnie ukrywaną motywację w celu uzyskania wcześniej wymienionych atrybutów, cięty język i dokładne odmalowanie praw rządzących ludźmi w tamtych czasach - dlatego każdy powinien ją przeczytać. Gorąco zachęcam!
Za tę wspaniałą lekturę dziękuję Wydawnictwu MG.