M.J. Arlidge, "Ene, Due śmierć", Czwarta Strona, 2015 r.
Dziecięce rymowanki zawsze kojarzą się z beztroską zabawą. A co gdyby te beztroskę zmienić w strach, a sama wyliczanka brzmiałaby o wiele drastycznej? Zagralibyśmy w grę, w której gramy o najwyższą stawkę - życie. Zabijesz albo zostaniesz zabity. Pamiętaj jednak o tym, że nawet jeżeli uda Ci się przeżyć, będziesz musiał żyć ze świadomością, że jesteś mordercą? Może jednak wolisz, żeby to twój partner Cię zabił? "Ene, due śmierć" ma za zadanie zmiażdżyć poczucie bezpieczeństwa czytelnika - uważajcie zatem, bo Arlidge dokonał tego, czego obiecywano.
Witaj w świecie, w którym najbliższa Ci osoba staje się Twoim wrogiem, a każda podjęta decyzja może być ostatnią w życiu. W świecie, w którym łzy szczęścia mieszają się z zapachem krwi. Dla Helen Grace praca w policji jest wszystkim. Dla mordercy, którego tropi, śmierć to gra. Zdeterminowana, twarda, ale też skrzywdzona Helen będzie musiała zagrać z mordercą według jego reguł. "Ene, due, śmierć" to mroczny i trzymający w napięciu thriller, który zmiażdży twoje poczucie bezpieczeństwa. Zagrasz?
Warto zwrócić uwagę na przemianę bohaterów, którzy doprowadzeni zostają do sytuacji dramatycznie kryzysowej. Autor z pieczołowitością kreśli ich portrety i ukazuje stopień po stopniu, jak tragiczna sytuacja wpływa na zamroczenie mózgu, odbierając możliwość jasnego patrzenia, ciarki przechodzą po plecach, kiedy bliżej przyjrzymy się zmianom ze zwykłego człowieka w osaczone zwierzę, którego jedynym zadaniem jest przetrwanie. Sytuacje, w które wplątane zostają nieprzypadkowe osoby niosą ze sobą dwie możliwości - obie równie beznadziejne. M.J. Arlidge doprowadził do sytuacji, gdzie miał możliwość zaskoczenia czytelnika świetnym obeznaniem psychologii. Autor korzysta z wykreowanej sytuacji i mocno szokuje - portrety psychologiczne zostały wykonane z myślą o najmniejszych detalach, tak dobra znajomość ludzkiej natury nie jest często spotykana. Oczywiście nie wszystko jest wprost opisane, niektórych rzeczy trzeba się domyślić i to właśnie dodaje jeszcze więcej atrakcyjności tej pozycji.
Kolejnym wielkim plusem "Ene, due śmierć" jest nieprzewidywalność. Po pierwsze od samego początku czujemy, że za porwaniami z makabrycznymi skutkami stoi coś lub ktoś, kogo z pewnością byśmy o to nie podejrzewali. Już od pierwszej strony towarzyszy nam niepokojąca niepewność, która w finale powieści przeradza się w kolosalne zaskoczenie. Wątpię, czy ktokolwiek wpadłby na takie właśnie rozwiązania fabuły. W powietrzu więzień cisza niemal krzyczy: Tempus fugit! Czytelnik też się denerwuje, bo nie ma pojęcia jak to wszystko zostanie zakończone. Jednak autor dbał, żeby ta nieprzewidywalność dawała się czytelnikowi we znaki podczas całej lektury. Kiedy spodziewamy się, że Helen Grace podejmie decyzję wydająca się najsłuszniejszą, główna bohaterka idzie całkiem inną drogą, prowadzącą później do nieprzyjemnych konsekwencji. Zupełnie, jak w życiu. Podejmujemy decyzję, o które nigdy byśmy się nie podejrzewali. Z tą tylko różnicą, że w tej powieści jest o wiele bardziej nieprzewidywanie i mroczniej.
Bardzo dobrze autor poradził sobie z osadzeniem w akcji wielu konfliktów i różnorodnością miejsc oraz postaci. Zakochana po uszy dziewczyna zabija swojego lubego, akcja toczy się w wielkim mieście, a ofiary zamykane są w pomieszczeniach odosobnionych, a jeżeli chodzi o różnorodność to mogę przytoczyć całe mnóstwo przykładów. Jednym razem ofiarami są matka i córka, żywcem pogrzebane we własnym domu pozbawionym wody i żywności, z kolei zaprezentowano też przypadki, w których kryzysowej sytuacji musi stawić czoła para kolegów handlowców,adwokat ze swoją klientką, dwójka policjantów. Nikt nie jest bezpieczny i autor krąży wokół tego tematu coraz skuteczniej wyżynając czytelnikowi te prawdę w umyśle. Sposoby przetrwania również są bardzo barwne, ale jednocześnie przyprawiające o mdłości i niepohamowane obrzydzenie. "Ene, due śmierć" to zdecydowanie powieść, która mocna targa psychika czytelnika.
Jedyną rzeczą, na która mógłbym się uskarżać, to fakt, że autor momentami tak bardzo skupiał się na opisywaniu szczegółów ważnych spraw, że na przykład jakoś ciężko przychodzi mu przekonać czytelnika, że cała akcja rozgrywa się zimą, w okolicach Bożego Narodzenia. Jak dla mnie akcja odbywała się w bliżej nieokreślonym czasie, a autor tylko od czasu do czasu mało przekonująco informował, iż wszystko odbywa się zimą. Na żadne inne aspekty tej powieści nie mogę narzekać. Świetne nakreśleni bohaterowie, przemyślana i zaskakująca intryga z jeszcze bardziej interesującą historią rodzinną w tle, lekki styl, dzięki któremu strony uciekają spod palców w zatrważającym tempie, genialnie dopasowana wielkość liter i schludność w oprawie technicznej oraz przyciągająca wzrok szata graficzna sprawiają, że "Ene, due śmierć" jest lekturą, która powinna zachwycić każdego czytelnika i poszarpać jego psychikę. Gorąco polecam!
Warto zwrócić uwagę na przemianę bohaterów, którzy doprowadzeni zostają do sytuacji dramatycznie kryzysowej. Autor z pieczołowitością kreśli ich portrety i ukazuje stopień po stopniu, jak tragiczna sytuacja wpływa na zamroczenie mózgu, odbierając możliwość jasnego patrzenia, ciarki przechodzą po plecach, kiedy bliżej przyjrzymy się zmianom ze zwykłego człowieka w osaczone zwierzę, którego jedynym zadaniem jest przetrwanie. Sytuacje, w które wplątane zostają nieprzypadkowe osoby niosą ze sobą dwie możliwości - obie równie beznadziejne. M.J. Arlidge doprowadził do sytuacji, gdzie miał możliwość zaskoczenia czytelnika świetnym obeznaniem psychologii. Autor korzysta z wykreowanej sytuacji i mocno szokuje - portrety psychologiczne zostały wykonane z myślą o najmniejszych detalach, tak dobra znajomość ludzkiej natury nie jest często spotykana. Oczywiście nie wszystko jest wprost opisane, niektórych rzeczy trzeba się domyślić i to właśnie dodaje jeszcze więcej atrakcyjności tej pozycji.
Kolejnym wielkim plusem "Ene, due śmierć" jest nieprzewidywalność. Po pierwsze od samego początku czujemy, że za porwaniami z makabrycznymi skutkami stoi coś lub ktoś, kogo z pewnością byśmy o to nie podejrzewali. Już od pierwszej strony towarzyszy nam niepokojąca niepewność, która w finale powieści przeradza się w kolosalne zaskoczenie. Wątpię, czy ktokolwiek wpadłby na takie właśnie rozwiązania fabuły. W powietrzu więzień cisza niemal krzyczy: Tempus fugit! Czytelnik też się denerwuje, bo nie ma pojęcia jak to wszystko zostanie zakończone. Jednak autor dbał, żeby ta nieprzewidywalność dawała się czytelnikowi we znaki podczas całej lektury. Kiedy spodziewamy się, że Helen Grace podejmie decyzję wydająca się najsłuszniejszą, główna bohaterka idzie całkiem inną drogą, prowadzącą później do nieprzyjemnych konsekwencji. Zupełnie, jak w życiu. Podejmujemy decyzję, o które nigdy byśmy się nie podejrzewali. Z tą tylko różnicą, że w tej powieści jest o wiele bardziej nieprzewidywanie i mroczniej.
Bardzo dobrze autor poradził sobie z osadzeniem w akcji wielu konfliktów i różnorodnością miejsc oraz postaci. Zakochana po uszy dziewczyna zabija swojego lubego, akcja toczy się w wielkim mieście, a ofiary zamykane są w pomieszczeniach odosobnionych, a jeżeli chodzi o różnorodność to mogę przytoczyć całe mnóstwo przykładów. Jednym razem ofiarami są matka i córka, żywcem pogrzebane we własnym domu pozbawionym wody i żywności, z kolei zaprezentowano też przypadki, w których kryzysowej sytuacji musi stawić czoła para kolegów handlowców,adwokat ze swoją klientką, dwójka policjantów. Nikt nie jest bezpieczny i autor krąży wokół tego tematu coraz skuteczniej wyżynając czytelnikowi te prawdę w umyśle. Sposoby przetrwania również są bardzo barwne, ale jednocześnie przyprawiające o mdłości i niepohamowane obrzydzenie. "Ene, due śmierć" to zdecydowanie powieść, która mocna targa psychika czytelnika.
Jedyną rzeczą, na która mógłbym się uskarżać, to fakt, że autor momentami tak bardzo skupiał się na opisywaniu szczegółów ważnych spraw, że na przykład jakoś ciężko przychodzi mu przekonać czytelnika, że cała akcja rozgrywa się zimą, w okolicach Bożego Narodzenia. Jak dla mnie akcja odbywała się w bliżej nieokreślonym czasie, a autor tylko od czasu do czasu mało przekonująco informował, iż wszystko odbywa się zimą. Na żadne inne aspekty tej powieści nie mogę narzekać. Świetne nakreśleni bohaterowie, przemyślana i zaskakująca intryga z jeszcze bardziej interesującą historią rodzinną w tle, lekki styl, dzięki któremu strony uciekają spod palców w zatrważającym tempie, genialnie dopasowana wielkość liter i schludność w oprawie technicznej oraz przyciągająca wzrok szata graficzna sprawiają, że "Ene, due śmierć" jest lekturą, która powinna zachwycić każdego czytelnika i poszarpać jego psychikę. Gorąco polecam!
Oceniam: 7/10
Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.