Autor: Jennifer McMahon
Tytuł: Zimowe dzieci
Wydawca: Media Rodzina
W roku 1908 córka Sarry Harrison Shea zostaje odnaleziona martwa. Kilka dni później kobieta postanawia "obudzić" ją za pomocą tajemniczego rytuału. W czasach współczesnych trwają poszukiwania zaginionego rękopisu, który ukrywa dokładnie opisany proces wybudzania zmarłych. W międzyczasie matka Ruthie i Fawn znika bez śladu. A to dopiero początek historii przepełnionej strachem, elementami paranormalnymi, w której to przeszłość miesza się z teraźniejszością...
"Zimowe dzieci" to przede wszystkim kluczenie pomiędzy odległą przeszłością (rok 1908), a czasami współczesnymi. Chociaż zdawać by się mogło, że te dwie daty nie mają ze sobą żadnego powiązania, autorka właśnie wydarzeniach z przeszłości opiera akcję współczesną. Wszystko do czego dojdzie obserwować możemy z różnych perspektyw, co znacznie poszerza nasze "pole widzenia". Autorce łatwo przychodzi zmieniać narrację z pierwszoosobowej w trzecioosobową tym samym zwiększając ciekawość czytelnika. Równie dobrze wychodzi jej wchodzenie w skórę bohatera, który w danym momencie się wypowiada. Idealnie maluje jego emocje i myśli, pozwalając czytelnikowi wejść w głąb umysłu bohatera.
W książce mocno zdziwiło mnie z jaką naturalnością i łatwością McMahon przeplata elementy paranormalne i rzeczywistość. Zazwyczaj te dwa elementy trudno ze sobą pogodzić, żeby wyszła spójna, autentyczna całość. W przypadku tego po części horroru, thrillera i dramatu spotykamy się z niewiarygodnym talentem. W każdej chwili byłem skłonny uwierzyć autorce, że to, co właśnie opisuje w stu procentach jest prawdziwe. Momentami McMahon opisywała rzeczy tak przerażające w sposób realistyczny, że miałem ochotę odrzucić książkę na bok, wejść pod kołdrę i zamknąć oczy. Mało która książka wywołała we mnie tak ekstremalne emocje. Bardzo rzadko boję się przewracać kolejne strony pozycji, a czytając "Zimowe dzieci" bałem się spojrzeć na szafę (dlaczego na szafę dowiecie się w trakcie lektury tej książki), myśląc, że w każdej chwili mogę ujrzeć tam coś, na co nie mam ochoty.
Autorka zapewne pieczołowicie przygotowywała się do pisania swojej powieści, a wnioskuje tak po tym, jak dokładnie zaplanowała fabułę. W "Zimowych dzieciach" nie mam miejsca na żadne potknięcia w postaci błędów logicznych - wszystko stoi na swoim miejscu i pełni wyznaczoną rolę. Podoba mi się fakt, że autorka potrafiła wykreować pozornie niepowiązane ze sobą postaci i miejsca, a potem w sposób całkowicie naturalny, ale szalenie zaskakujący, łączy ich losy. Po lekturze śmiało twierdzę, że autorka ma talent, bo dobrze wie czego chce i całkowicie wykorzystuje potencjał tego pomysłu.
Przy tej powieści nie miejsca na nudzenie się. Nie dość, że autorka prowadzi wyrafinowaną grę psychologiczną z czytelnikiem, polegającą na nastraszeniu go, to w dodatku akcja mknie do przodu uparcie i coraz szybciej. Z kolejnymi stronami McMahon rozwija kolejne wątki w sposób przemyślany oraz ciekawy. Poruszanie takich kwestii jak niewyobrażalna miłość do dziecka, czy "budzenie" zmarłych dodają pozycji atrakcyjności, bo każdy czytelnik z zafascynowaniem i przerażeniem śledzi przebieg rozwijających się zdarzeń.
Kolejnym, frapującym mnie elementem tego dzieła jest niepowtarzalny, wyrazisty klimat. Za pomocą słów autorka rozsiewa wokół bohaterów, miejsc i wydarzeń atmosferę tajemniczości, strachu, niepewności. Przyczyniają się ku temu głównie świat przykryty kołdrą utkaną z niepokojąco ślicznych śnieżek, tonący w ciszy, niezwykłe wydarzenia opisane w sekretnym dzienniku Sary Harrison Shea i dom Fawn, Ruthie oraz Alice, w którym pełno tajemniczych zakamarków. Każda strona przesiąknięta jest tym mrocznym klimatem, a obcowanie z nim przynosi czytelnikowi niezapomniane chwile.
"Zimowe dzieci" to książka, która ma w sobie wszystkie elementy potrzebne do tego, żeby nazwać ją fascynującą, oryginalną i pochłaniającą. Wyraziści bohaterowie, co do których istnienia nie mamy najmniejszych wątpliwości, przemyślana w detalach fabuła, umiejętność autorki do wywołania w czytelniku całej gamy skrajnych uczuć, wartką akcją i przede wszystkim niezapomniana atmosfera. Dzięki tym elementom powieść pochłania tak, że ciężko jest się od niej oderwać choćby na moment, a szybsze bicie serca i wypieki na twarzy są gwarantowane. Rzadko spotyka się tak genialne książki, dlatego też jak najgoręcej zachęcam Was do zapoznania się z nią.
"Zimowe dzieci" to przede wszystkim kluczenie pomiędzy odległą przeszłością (rok 1908), a czasami współczesnymi. Chociaż zdawać by się mogło, że te dwie daty nie mają ze sobą żadnego powiązania, autorka właśnie wydarzeniach z przeszłości opiera akcję współczesną. Wszystko do czego dojdzie obserwować możemy z różnych perspektyw, co znacznie poszerza nasze "pole widzenia". Autorce łatwo przychodzi zmieniać narrację z pierwszoosobowej w trzecioosobową tym samym zwiększając ciekawość czytelnika. Równie dobrze wychodzi jej wchodzenie w skórę bohatera, który w danym momencie się wypowiada. Idealnie maluje jego emocje i myśli, pozwalając czytelnikowi wejść w głąb umysłu bohatera.
W książce mocno zdziwiło mnie z jaką naturalnością i łatwością McMahon przeplata elementy paranormalne i rzeczywistość. Zazwyczaj te dwa elementy trudno ze sobą pogodzić, żeby wyszła spójna, autentyczna całość. W przypadku tego po części horroru, thrillera i dramatu spotykamy się z niewiarygodnym talentem. W każdej chwili byłem skłonny uwierzyć autorce, że to, co właśnie opisuje w stu procentach jest prawdziwe. Momentami McMahon opisywała rzeczy tak przerażające w sposób realistyczny, że miałem ochotę odrzucić książkę na bok, wejść pod kołdrę i zamknąć oczy. Mało która książka wywołała we mnie tak ekstremalne emocje. Bardzo rzadko boję się przewracać kolejne strony pozycji, a czytając "Zimowe dzieci" bałem się spojrzeć na szafę (dlaczego na szafę dowiecie się w trakcie lektury tej książki), myśląc, że w każdej chwili mogę ujrzeć tam coś, na co nie mam ochoty.
Autorka zapewne pieczołowicie przygotowywała się do pisania swojej powieści, a wnioskuje tak po tym, jak dokładnie zaplanowała fabułę. W "Zimowych dzieciach" nie mam miejsca na żadne potknięcia w postaci błędów logicznych - wszystko stoi na swoim miejscu i pełni wyznaczoną rolę. Podoba mi się fakt, że autorka potrafiła wykreować pozornie niepowiązane ze sobą postaci i miejsca, a potem w sposób całkowicie naturalny, ale szalenie zaskakujący, łączy ich losy. Po lekturze śmiało twierdzę, że autorka ma talent, bo dobrze wie czego chce i całkowicie wykorzystuje potencjał tego pomysłu.
Przy tej powieści nie miejsca na nudzenie się. Nie dość, że autorka prowadzi wyrafinowaną grę psychologiczną z czytelnikiem, polegającą na nastraszeniu go, to w dodatku akcja mknie do przodu uparcie i coraz szybciej. Z kolejnymi stronami McMahon rozwija kolejne wątki w sposób przemyślany oraz ciekawy. Poruszanie takich kwestii jak niewyobrażalna miłość do dziecka, czy "budzenie" zmarłych dodają pozycji atrakcyjności, bo każdy czytelnik z zafascynowaniem i przerażeniem śledzi przebieg rozwijających się zdarzeń.
Kolejnym, frapującym mnie elementem tego dzieła jest niepowtarzalny, wyrazisty klimat. Za pomocą słów autorka rozsiewa wokół bohaterów, miejsc i wydarzeń atmosferę tajemniczości, strachu, niepewności. Przyczyniają się ku temu głównie świat przykryty kołdrą utkaną z niepokojąco ślicznych śnieżek, tonący w ciszy, niezwykłe wydarzenia opisane w sekretnym dzienniku Sary Harrison Shea i dom Fawn, Ruthie oraz Alice, w którym pełno tajemniczych zakamarków. Każda strona przesiąknięta jest tym mrocznym klimatem, a obcowanie z nim przynosi czytelnikowi niezapomniane chwile.
"Zimowe dzieci" to książka, która ma w sobie wszystkie elementy potrzebne do tego, żeby nazwać ją fascynującą, oryginalną i pochłaniającą. Wyraziści bohaterowie, co do których istnienia nie mamy najmniejszych wątpliwości, przemyślana w detalach fabuła, umiejętność autorki do wywołania w czytelniku całej gamy skrajnych uczuć, wartką akcją i przede wszystkim niezapomniana atmosfera. Dzięki tym elementom powieść pochłania tak, że ciężko jest się od niej oderwać choćby na moment, a szybsze bicie serca i wypieki na twarzy są gwarantowane. Rzadko spotyka się tak genialne książki, dlatego też jak najgoręcej zachęcam Was do zapoznania się z nią.
Oceniam: 10+/10
Serdecznie dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina za niezapomniane wrażenia.