Ariana | Blogger | X X

niedziela, 26 sierpnia 2018

Muszę przeczytać coś krótkiego

„Okularnik" Katarzyny Bondy to prawdziwe tomiszcze, wystarczy rzucić okiem nawet z odległości, jaka wyrasta między szybą wystawową księgarni a chodnikiem. I choć czytając, nie miałem poczucia, żeby autorka niepotrzebnie napychała wątków albo rozdmuchiwała dialogi, trudno było mi nadać lekturze tempa, które nie usypia. Wciąż nie umiem określić przyczyny tej ślamazarności i nawet nie jestem pewien, czy zdążę to zrobić przed końcem „Czerwonego Pająka".

To doświadczenie obudziło we mnie potrzebę przeczytania czegoś krótkiego. Idealnie w moje zachcianki wpasowała się inna książka autorki — „Polskie morderczynie". Od bestsellerowej twórczości Bondy odróżnia ją to, że tym razem nie ma miejsca na fikcję. 

Konstrukcja tego reportażu poruszy emocje każdego. Rozdziały rozpoczynają się od słów osadzonych, w których szczerze opowiadają o tym, co je buduje: rodzinie, miłości, sytuacji życiowej. Opisują też morderstwa z własnej perspektywy. Budują kontekst, dzielą się swoimi emocjami, kreśląc portret zwykłych kobiet, które w pewnym momencie zostają ze swojej zwykłości wyrwane. I przede wszystkim odpowiadają na pytanie, które tak bardzo nurtuje tę naszą część zafascynowaną złem: dlaczego zabiły? Bonda zaś konfrontuje te historie z informacjami zdobytymi na podstawie sądowych aktów. Moc tej pozycji przejawia się nie tylko w tym, że morderczynie okazują się być kobietami, jakich pełno wokół nas. 

Przede wszystkim chodzi o siłę i odpowiedzialność nadawaną czytelnikowi. Spoczywa na nim ciężar oceny o tyle trudnej, że pozbawionej obiektywizmu, z którego obdzierają słowa płynące z rozmów przeprowadzonych z więźniarkami. Ile w nich prawdy, a ile manipulacji czy próby oczyszczenia wizerunku? To bardzo trudne pytania, które nie dadzą spokoju, dopóki nie ukuje się swojego stanowiska w sprawie.

Pozostając w temacie tekstów krótkich a treściwych, muszę zaspokoić swoją pseudointelektualną próżność poprzez informację, że oto biorę na warsztat felietony Passenta. Zupełnie nie znam tego człowieka ani specyfiki jego pióra, opieram się jednak na jego powiązaniach z Osiecką. Nie ma krzty logiki w podchodzeniu do czyjejś twórczości z określonym nastawieniem tylko ze względu na jego życiowych partnerów.

A o piątej nad ranem krótkimi rozdziałami rozprawiam się z i tak cieniutką książką, która analizuje cykl życia światowych mocarstw. Mam z rana ambicje podbicia świata.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...