Ariana | Blogger | X X

wtorek, 30 stycznia 2018

Co zobaczyła kobieta w oknie?


Ta recenzja miała zupełnie inaczej wyglądać, bo, wiecie, lubię sobie notować rzeczy, o których chciałbym później napisać w recenzji. Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, jak bardzo przewrotnym thrillerem będzie „Kobieta w oknie” i po skończonej lekturze większość moich spostrzeżeń się przedawniła. Supersprawa. W ogóle książka A. J. Finna robiła ze mną, co chciała: z początku stworzyła złudzenie o zupełnie innej historii, potem miałem ochotę rzucić nią w kąt (była tak nudna), żeby wreszcie nie móc się od niej oderwać. Nie dość, że „nieodkładalna”, to jeszcze zaskakująca i wzbudzająca wiele emocji.

Czy zawsze można wierzyć własnym oczom? Anna Fox straciła wszystko: szczęśliwą rodzinę, pracę oraz zdrowie. Od miesięcy nie postawiła stopy za progiem domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem lub szpiegując sąsiadów za pomocą aparatu fotograficznego. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna przeżywać cudze… Najwięcej uwagi poświęca Russellom, rodzinie nowej w tej okolicy i tak podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Jednak pewnej nocy widzi coś, czego nie powinna oglądać. Jej świat się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją?

Z początku wydawało mi się, że Anna będzie typem wścibskiej sąsiadki, która z nudów czatuje za firanką, by monitorować, co dzieje się w sąsiedztwie. Na kolanach trzyma miskę z jakimiś chipsami, co chwila wyciera ręce o dżinsy, tak tłuste jest to śmieciowe żarcie. Typ nieznośny. Fox jest jednak bohaterką o wiele bardziej złożoną, a przyczyna jej obserwacji zupełnie inna niż nieciekawa egzystencja. Zgoła odmiennie wyobrażałem sobie też główny trzon opowieści, ale ten początkowy zwód bynajmniej nie jest rozczarowujący, choć trzeba przyznać, że kieruje fabułę w stronę dobrze znanych schematów. I do połowy powieści byłem przekonany, iż to kolejna sztampowa historia. Na domiar złego nudna, bo przez blisko dwieście stron nie dzieje się nic ciekawego. Pomyślałem: no cóż, ktoś tu się zbyt zagalopował z wprowadzaniem w świat przedstawiony i zamiast zawiązać akcję, buduje portrety bohaterów, klimat sąsiedztwa gdzieś w Nowym Jorku, z detaliczną dokładnością opisów przedstawia świat głównej bohaterki. I niby zaczyna się trzęsieniem ziemi, jak lubił zaczynać swoje filmy często przywoływany w lekturze Hitchcock (Anna to prawdziwa kinomanka), ale po nim napięcie wcale nie wzrasta.

Autor niedowierzający i podjarany jednocześnie | twitter

To powinno wzbudzić moje podejrzenia, bo w rzeczywistości to, co wziąłem za prezentację miejsca akcji, jest rozpoczęciem historii, które w dalszej lekturze sprawiło, że oszalałem na jej punkcie. To ciekawy chwyt: czytelnik nie rejestruje wszystkich wydarzeń z jakimś szczególnym zaangażowaniem, co później przekłada się na to, że wiele z tych z pozoru nieistotnych informacji nieźle zaskakuje, gdy główna bohaterka, w celu ogarnięcia aktualnych wydarzeń, zaczyna się cofać myślami w czasie. Czytelnik był ślepy na detale, których skonstatowanie mrozi krew w żyłach. Skonstatowanie w odpowiednim czasie, rzecz jasna (borze, jakie trudne do wymówienia słowo). W tym tkwi siła „Kobiety w oknie”. Ale nie martwcie się, to nie jest tak, że przyszedł poppapraniec, zdradził największy sekret sukcesu tej książki i oddala się wesół. No, może półwesół. Nawet jeżeli wytężycie swoją uwagę od samego początku, jestem przekonany, że A. J. Finn będzie umiał Was zaskoczyć. Robi to naprawdę dobrze.

Rzadka sytuacja kiedy w zupełności zgadzam się z blurbami (mówię o dymkach)

Odkąd Anna Fox usłyszała krzyk z drugiej strony skweru, akcja nabiera prawdziwego rozpędu, a autor w całej okazałości prezentuje swoją umiejętność budowania napięcia. W pewnym momencie nie wiedziałem już, kto mówi prawdę, byłem sprzymierzeńcem raz jednej, raz drugiej strony konfliktu. Udzieliło mi się zagubienie głównej bohaterki, nie wiedziałem, co myśleć o opisanych wydarzeniach. Autor z łatwością manipuluje faktami, manipulując także czytelnikiem, by w finale thrillera zapewnić mu emocje, których nigdy nie zapomni. Właściwie do końca nie wiadomo, kto i jaką rolę w rzeczywistości pełni w całej tej złożonej intrydze. Wykorzystuje w tym celu fantastyczny talent do tworzenia dynamicznych opisów. Czytający wciąga się w wir wydarzeń, tętno przyspiesza, pojawiają się wypieki na twarzy, a emocje sięgają zenitu. Naprawdę.

Główna bohaterka – z wykształcenia psycholog dziecięcy – to postać niejednoznaczna, wzbudzająca różne emocje. Z jednej strony współczujemy jej z powodu agorafobii (lęku przed otwartymi przestrzeniami), która więzi ją w domu już przez dziesięć miesięcy. Podziwiamy jej zdolności dedukcyjne, aurę profesjonalizmu, jaką roztacza wokół siebie, choć w rzeczywistości w śledzeniu życia sąsiadów korzysta z niewyszukanych środków. Ale widzimy też Annę Fox, która nieregularne dawki leków miesza z regularnymi i zdecydowanie zbyt wielkimi ilościami alkoholu. Jej irracjonalne zachowanie odrzuca, w pewnym momencie pozbawia wiarygodności. To bohaterka pełna sprzeczności, dlatego tak bardzo realistyczna i intrygująca. Jej portret psychologiczny jest naprawdę bardzo złożony, na co składają się jej wyjątkowe oraz dramatyczne przeżycia. Podziwiam autora za zbudowanie tak misternego portretu. Skomplikowane są również inne osoby biorące udział w akcji. Właściwie trudno o papierowość bohaterów w zderzeniu z wielowarstwową i niebanalną historią, w jaką zostali wplątani.

Podsumowując, debiut A. J. Finna to naprawdę dobry thriller. Pierwsza połowa historii nie jest szczególnie interesująca, ale później czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które nie pozwolą odłożyć książki na bok. Autor umiejętnie buduje napięcie i z bardzo dobrym wyczuciem umieszcza zwroty akcji, przyprawiające o szybsze bicie serca. Postacie zostały obdarzone wiarygodnym portretem psychologicznym, szczególnie ciekawą kreacją literacką są Anna Fox i antagonista/ka, kiedy ujawnia się pod koniec książki. Ta lektura z pewnością dostarczy Wam niezapomnianych przeżyć, dajcie jej szansę. Jak trafnie określił to Stephen King – po prostu nieodkładalna.

Tekst powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.

Premiera: 2 lutego
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...