Ariana | Blogger | X X

niedziela, 16 grudnia 2018

Autsajder w walce z reżimem?

Nieinteresujący się polityką student malarstwa zostaje zatrzymany przez patrol milicji. Odnalezienie w jego mieszkaniu przechowywanej dla kolegi walizki z ulotkami skutkuje oskarżeniem o współpracę z opozycją. Tak przedstawia się filmwebowy opis najnowszego filmu w reżyserii Adama Sikory, do którego sam napisał scenariusz.

Historia opowiedziana jest z perspektywy głównego bohatera, obecnego w każdej scenie. Tak więc sposób prowadzenia akcji zależny jest od jego nastawienia, sposobu patrzenia na świat. Dlatego nie rozumiem, czemu nie postarano się o wykreowanie bohatera, który by przykuwał uwagę, wzbudzał emocje, z którym można by się w jakikolwiek sposób utożsamić. Tytułowy outsider jest postacią niedostępną, ze słabo nakreślonym portretem psychologicznym. Niby sprzeciwia się systemowi, ale wszystko wychodzi tak jakoś przypadkiem. Ta początkowa izolacja od spraw niedotyczących jego osoby wcale nie mija z rozwojem akcji, choć co innego wmawia się odbiorcy. Poniekąd rozpoczyna walkę z władzą, ale w czasie seansu nie przejawia żadnych konkretnych zachowań, które mogłyby świadczyć o jego przemianie, zaangażowaniu w politykę. Sceny przesłuchiwań niby bardzo brutalne, ale nie robią wrażenia na odbiorcy, bo sam Franek podchodzi do wszystkiego z apatią, jest bierny. Bierność, jak wiadomo, nie jest cechą wojowników. Motywacje jego działań nie są jasne, ma się wrażenie, jakby on sam nie był przekonany co do swoich decyzji, często postępuje nielogicznie. O ile jestem w stanie zrozumieć jego zamknięcie na sprawy polityczne (w końcu jest outsiderem) tak trudno mi sensownie wytłumaczyć jego zamknięcie na odbiorcę, z którym nie nawiązuje żadnej więzi. Albo inaczej – dlaczego na głównego bohatera wybrano postać zamkniętą i na odbiorcę i na świat przedstawiony w filmie.

Wątek polityczny, który chcąc nie chcąc jest motorem napędzającym kolejne wydarzenia, drażni. Bo jak wiele rzeczy w tym filmie niby jest, ale jakoś nie do końca. „Autsajder” jest bardziej tworzonym kamerą opisem panującej wówczas atmosfery niż próbą jakiejkolwiek refleksji nad czasem stanu wojennego, nad tym jaką przyjąć postawę w zaistniałej sytuacji. Przed oczami migają obrazy estetyczne i klimatyczne, ale bez żadnej funkcji ponad tę, by się podobały. I rzeczywiście są świetne, ale nie tworzą obrazu, który by chciał przekazać widzowi coś więcej.

Do listy rzeczy, które mierziły mnie w czasie oglądania, muszę dołączyć komizm opierający się na oklepanych chwytach. Sala kinowa wprost pękała ze śmiechu przy otwierającym film dialogu między Frankiem a milicjantem:
– Obywatelu, a obywatel to nie wie, że psa trzymamy na smyczy?
– Pies psa nie ugryzie.
Nie mniejsze salwy śmiechu towarzyszyły wprowadzeniu nowego bohatera, które silnie sepleniąc, wyjaśniał, że se musi kulwa zajalać. Może nie mam poczucia humoru, może komizm filmu był na żenującym poziomie i nie na miejscu. Irytują logiczne nieścisłości, sięganie po rekwizyty, których w czasie stanu wojennego po prostu nie było*, czy sporadycznie zdarzające się sztywne dialogi.


Trzeba przyznać, że zwiastun „Autsajdera” jest bardzo efektowny i zapowiada mroczny, zaangażowany politycznie film. Ostateczny produkt jest jednak rozciągniętą, mało przejmującą historią, idealnie wpisującą się w zbiór innych średnich produkcji.

_ _ _ _ _ _
* z tego powodu poświęciłem ponad godzinę na ustalenie, kiedy zaczęto produkować pudełka zapałek z równaniem do rozwiązania xd

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...