Ariana | Blogger | X X

poniedziałek, 2 lipca 2018

Znowu przeczytałem biografię celebryty

Chwalisz się czy żalisz?
To pewnie wasza pierwsza myśl.
Ale od początku.
Wyłapałem ostatnio w odmętach Internetu (wciąż jest on dla mnie rzeczownikiem własnym) promocję, na którą dałby się nabrać każdy nałogowy czytacz: piętnaście książek za niecałych sześćdziesiąt złotych. Nie powinienem być zdziwiony, kiedy już otworzyłem pudło z księgarni i zobaczyłem mieszaninę harlequinów, tanich kryminałów i biografii celebrytów. A jednak byłem. Szybko dokonałem podziału na to, co da się czytać i na to, co schować gdzieś na dnie biblioteczki; palić ani oddawać tych szkarad nie chciałem, bo mimo wszystko to moje –– choć ohydne — dzieci. Na pierwszej kupce jakiś reportaż o Rosji i biografia Michała Piróga, o drugiej nie wspomnę, skwitujmy to milczeniem.


Pomyślałem, „Czemu nie, mogę dziabnąć trochę tej biografii". A to dlatego, że ujęła mnie dedykacja, którą przytaczam:

Książkę dedykuję wszystkim, którzy z powodu poglądów politycznych, wyznania, koloru skóry czy orientacji seksualnej muszą każdego dnia udawać kogoś, kim nie są. Życzę Wam, żeby nadszedł taki dzień, w którym każdy z Was poczuje się w pełni wolny.

Koniec cytatu. Kto może dedykować książkę o sobie do takich ludzi, jeżeli nie człowiek, który z jakichś powodów jest inny i tę swoją inność nosi jak Jedi świetlny miecz?*
Szczerze, niewiele na temat Piróga wiedziałem, prócz tego, że mignął mi parę razy w programach TVN-u. No więc zaciekawiony zacząłem lekturę, a ta od początku wciągnęła mnie głównie ze względu na lekkość przekazu. Michał mówi o sobie, jakby akurat prowadził z nami rozmowę, czasami jego wypowiedź przerywana jest kwestiami osób z otoczenia. Dlatego tak przyjemnie się ją czyta: wystarczy siąść i słuchać. Nie wymaga to od nas zbyt wielkiego wysiłku.

Ale ta lekkość przypłacona jest spłyceniem życiorysu naszego obiektu zainteresowań. Poznajemy go z jednej perspektywy, wypowiedzi bliskich są przytaczane wyłącznie w celu podtrzymania zbudowanego/narzuconego już sposobu postrzegania, wszystkie są do siebie bliźniaczo podobne. Bo ja bym najchętniej wszystkie biografie dał do zrobienia Grzebałkowskiej, no ale a) Grzebałkowska wszystkich nie opisze b) celebrytom nie zależy na szczegółowej, fascynującej biografii, która sprowokuje do myślenia. Taki ze mnie już idealista i wierzę, że każdy z nas ma niesamowicie interesujące życie, może swoim postępowaniem zmienić coś w postrzeganiu świata u innych. No i tutaj się raczej nie mylę. Ale nie wszystkim zależy, żeby to pokazać, a już na pewno nie gwiazdom, dla których taka lekka biografia to okazja do połechtania ego i zarobku.


A skoro o łechtaniu ego, to muszę zauważyć, że nieważne jak bardzo starałby się przedmiot biografii (niekoniecznie Piróg, to dotyczy wszystkich tego typu produktów) zawsze znajdzie się taki fragment rozmowy, który zabrzmi trochę samochwalstwem. Mnie szczególnie mocno w pamięci utkwiły te słowa:

Z Oshrinem dobraliśmy się pod każdym względem. Fizycznym też. Uwielbiałem się z nim kochać. Kiedy po rozłące z powrotem znalazłem się w naszym izraelskim mieszkaniu, od progu zaczęliśmy się całować. I nagle poczułem, że Oshrin już doszedł, mimo że dopiero się witaliśmy. To było wspaniałe uczucie. Dowód na to, jak bardzo mnie pragnął.

Tak, wszyscy cenią sobie otwartość i szczerość, ale właściwie co biografowany chciał nam przekazać w ten sposób? Czy tylko pokazać miłość swojego partnera, którą i tak podkreśli w rozmowie jeszcze wielokrotnie? Proszę zauważyć, że prowokuję czytelników do myślenia! Miałem jeszcze ponarzekać na to, że od pewnego momentu biografia porusza się tylko po temacie homoseksualizmu, nawet rozdziały są podzielone według poszczególnych partnerów, ale doszedłem do wniosku, że w końcu miłość to bardzo absorbujący naszą codzienność czynnik, więc nie mam się do czego przyczepiać. A od serca dodam, że młodość Michała Piróga jest naprawdę interesująca, szczególnie spodobała mi się jego brawura, działanie pod wpływem impulsów i bezczelność. Takich ludzi bardzo lubię i szanuję.

Co jeszcze czyni biografie celebrytów takimi pociągającymi? To, że możemy choć na chwilę skosztować ich życia. I bynajmniej nie jest to rzeczywistość, w której trzeba się hamować z kupowaniem książek, żeby przetrwać kolejny miesiąc. To też możliwość wysłuchania kolejnej historii człowieka, który z pucybuta stał się milionerem, dzięki swojej determinacji i wierze w spełnienie marzeń. Jest to z pewnością zaspokojenie jakiejś naszej wewnętrznej potrzeby na przeżywanie takich losów, bo wierzymy, że jeżeli innym się udało, to tak samo będzie z nami. Nawet jeżeli nie robimy nic, by nasze ambicje i marzenia spełniać.

Nie mam oczywiście Michałowi Pirógowi za złe tego, że postanowił sprzedać nam taki jednostronny i spłycony obraz siebie. Przytoczył parę anegdot, powiedział coś od serca, zapewnił mi rozrywkę na kilka wieczorów, a tekst został świetnie zredagowany — to wystarczy, żeby „Chcę żyć" spełniło swoje zadanie, jakim jest zainteresowanie odbiorcy. Swoją drogą trochę to dziwny tytuł dla biografii, jakby ktoś zabraniał Pirógowi żyć albo jakby był to jakiś manifest samobójcy po kilku próbach. Jak dla mnie niepotrzebne nadęcie.


Chciałem, żeby ten tekst nie był tylko i wyłącznie recenzją, ale żeby spojrzał też szerzej na popularne zjawisko wydawania biografii gwiazd. Mam nadzieję, że mi się udało, a czułbym się jeszcze lepiej, gdyby zrodził w was jakąkolwiek myśl (niekoniecznie, że jestem debilem etc.).
___
* Jest to cytat z piosenki „Ej Maria"
P.S. Edytor tekstu ciągle podkreśla mi słowo „celebrytów" i zastanawiam się, dlaczego tak jest. Wydaje mi się, że to już całkiem dobrze przyswojone w języku polskim określenie. Intrygujące!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...