Ariana | Blogger | X X

czwartek, 19 października 2017

Poezja w zatłoczonym autobusie


Z poezją jest tak, że wiele osób jest zdania, jakoby było w stanie ją tworzyć. No bo co trudnego jest w rymowaniu? Tylko że takie rozumienie poezji jest dalekie od prawdy – nie wszystko bowiem, co się rymuje, wierszem można nazywać. Poppapraniec zauważył też, że poetów nie traktuje się poważnie dopóki nie osiągną większego rozgłosu czy majątku. A już w szczególności poetą nie powinien się nazywać ten, kto pracuje na pełen etat, ma rodzinę, nie zagląda do kieliszka albo nie przepala dwóch paczek dziennie. Za każdym razem, gdy poppapraniec słyszy o tym schematycznym postrzeganiu artysty piszącego, przypomina mu się wiersz Bursy: „Poeta cierpi za miliony/ od 10 do 13.20/ O 11.10 uwiera go pęcherz/ wychodzi/ rozpina rozporek/ zapina rozporek/ Wraca chrząka/ i apiat'/ cierpi za miliony”. Poeta to zwykły człowiek nie zawsze podkreślający swoją indywidualność.

Katarzyna Tercha-Frankiewicz to na pierwszy rzut oka niepozorna kobieta, zakochana po uszy. Mieszka w Brzozowie, zaś w pobliskiej Przysietnicy pracuje jako nauczycielka przedmiotów artystycznych. Zadebiutowała w dwa tysiące dziesiątym roku tomikiem wierszy „Zapiski powracającego człowieczeństwa”, ma na swoim koncie też publikację „Brzozów w legendach”. Swoje wiersze publikuje w regionalnych czasopismach, a także kilku almanachach literackich. Pisanie zaczynała od krótkich opowiadań, od najmłodszych lat zaczytywała się w Baczyńskim. Jest związana z Ruchem Poetyckim ZGRZYT i Stowarzyszeniem Ludzi Twórczych.

„Zapiski powracającego człowieczeństwa” miały swoją premierę siedem lat temu, więc poppapraniec z poezją Terchy-Frankiewicz poznał się jeszcze jako dziecko z podstawówki i zrozumiał raczej niewiele. Ale już wtedy ta twórczość zrobiła na nim wrażenie. Tak wielkie, że zapisał kilka utworów w swoim tajnym zeszycie, gdzie sam „pisał poezję” (ujęto w cudzysłów, bo to były kiepskie rymowanki bez sensu ani przesłania). Debiut brzozowskiej poetki przesiąknięty jest raczej pesymistycznym spojrzeniem na świat. Pełno w nim niesprawiedliwości, negatywnych emocji, ale i dociekań dotyczących mechanizmów naszego świata. Poetka zaintrygowana jest złem, a to zainteresowanie z łatwością przekazuje odbiorcy oczarowanemu barwnymi metaforami i celnymi komentarzami. To, najkrócej mówiąc, rzeczywistość z perspektywy zbuntowanego wrażliwca — trochę niezrozumiała, trochę rozczarowująca. Co wydało się poppaprańcowi ciekawe, to fakt, że autorka rozpoczyna swój drugi tomik poezji dwoma ostatnimi wierszami, które zamykają „Zapiski powracającego człowieczeństwa”, dzięki czemu najnowsze jej dzieło jest swoistą kontynuacją. Na pewno trochę odmienną od debiutu, na co złożyły się różne doświadczenia autorki. Zmiana jest bowiem jedyną stałą rzeczą w naszym życiu.

Dworzec autobusowy, ludzie i poezja

Skąd tytuł „PKSem do Brzozowa”? Z zamiłowania poetki do jazdy autobusem; w trakcie tych podróży często przychodziły pomysły na wiersze, natchnienie. Jak w każdym zbiorze poezji, tak i w tym tomiku zdarzają się wiersze lepsze oraz gorsze. Jedne wręcz uderzają zmysły odbiorcy, inne wydają się niezrozumiałe, obok jeszcze innych można by przejść obojętnie. Katarzyna Tercha-Frankiewicz nie ogranicza się, jeśli chodzi o problematykę utworów, do jednego tematu, jednej dziedziny naszego życia. Jej utwory traktują bowiem o rozstaniu, nieszczęśliwej miłości, wpływie postępu technologii na relacje międzyludzkie, ale i o cudzie narodzin, spełnionym związku. Znów jednak dominuje pesymizm, brutalność świata i ludzi. Poetka ma niesamowity dar nadwrażliwości, który można traktować jako wyróżnienie lub przekleństwo, dzięki czemu zauważa to, czego odbiorca nie widzi lub pomija na co dzień. Przy czym jej poezja charakteryzuje się celnością wysnuwanych wniosków, czasami słowa drapieżnie wdzierają się w serce czytającego, ukazując mu często brutalną prawdę prezentowaną w prostych słowach. Autorka raczej stroni od eufemizmów. Dlatego też poppaprańcowi stosownym wydaje się przyrównanie twórczości Katarzyny Terchy-Frankiewicz do tekstów Marii Peszek. Choć te pierwsze na pewno nie budzą wielkich kontrowersji.

Poppapraniec na spotkaniu poetyckim z autorką

Wiersze niosą przesłanie zmuszające do refleksji lub zadają pytania, które także są pretekstem do rozmyślań nad poruszanymi kwestiami. Każdy, kto sięgnie po tomik, w wyniku tych przemyśleń doświadczy całej gamy różnych emocji – od rozgoryczenia i przerażenia po zachwyt, radość a nawet ukojenie. Poetka dzieli się z odbiorcą wieloma własnymi doświadczeniami, obdarowuje go kawałkiem swojej duszy i wnosi w jego życie większe lub mniejsze zmiany, co jest dla poppaprańca powodem, by nazwać twórczość Terchy-Frankiewicz prawdziwą poezją. Dodatkowym atutem dla pewnej grupy odbiorców jest nawiązywanie w swoich utworach do prawdziwych miejsc bliskich autorce. Dzięki temu między czytelnikiem a poetką wytwarza się specyficzna więź, która umożliwia nieco inne spojrzenie na jej twórczość. Poppaprańcowi szczególnie bliski stał się wiersz „Pożegnanie powstańca”, bo autorka wzbudziła w nim sentyment do tego niewielkiego miasteczka, a przechodząc obok pomnika powstańców już zawsze będzie przypominał sobie o Brzozowie, w którym „(...) Stobnica tak powoli płynie/ jak nasz Internet”. To wspaniałe, móc myśleć poezją o bliskim mieście.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...