tag:blogger.com,1999:blog-63520370831279888192024-02-19T06:22:45.273+01:00Poppapraniecpoppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comBlogger427125tag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-29949528286008996152019-02-22T20:40:00.000+01:002019-02-22T21:06:51.171+01:00„Drapieżna skorpionica” czyli Gayga 1982–1993 <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihvUpUlAW83dGSTPXKuwlnT2_WclLj5RD_r9EW8s96Odt6_JQX73P0MWvJufozIbyKkTRVcURwJhHb4rqNCKcNKlgtTEzEjNTZS6Z9VdciFqcZJc_O3SVJUUGGmiLVxkSM-OeBepBO_l0/s1600/Gayga.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="615" data-original-width="909" height="432" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihvUpUlAW83dGSTPXKuwlnT2_WclLj5RD_r9EW8s96Odt6_JQX73P0MWvJufozIbyKkTRVcURwJhHb4rqNCKcNKlgtTEzEjNTZS6Z9VdciFqcZJc_O3SVJUUGGmiLVxkSM-OeBepBO_l0/s640/Gayga.png" width="640" /></a></div>
<br />
Posiada wykształcenie muzyczne – skończyła państwową szkołę muzyczną w klasie skrzypiec, poza tym jest absolwentką wydziału pedagogicznego na Uniwersytecie Śląskim. W 1980 roku wyjeżdża do Ameryki, gdzie poznaje nową falę, doświadcza zachodniego stylu życia i obserwuje tamtejsze gwiazdy. Po latach śpiewania w żeńskich formacjach, tak bardzo charakterystycznych dla PRL-u, decyduje się na granie rocka. Rok później wraca do Polski. Zaczyna z przytupem od wzbudzających mnóstwo kontrowersji kreacji scenicznych, tworzy wokół siebie tajemniczą atmosferę. Na początku kariery pod szyldem Gaygi skąpi informacji o sobie, tłumacząc, że „nie chcę, aby ktoś pisząc, czy mówiąc o mnie, powoływał się na wielostronicową biografię. Mój życiorys, życiorys Gaygi, ma swój początek w roku 1982 i to wszystko”. Milczy na temat wykształcenia muzycznego, odpowiada tylko: „To nie jest ważne. (...) Zawodowcy zwykli mawiać: potrafisz, to pokaż. Zagraj, zaśpiewaj, a potem zajrzymy w twoje papiery”.<br />
<br />
<h3>
„Drapieżna skorpionica”</h3>
<br />
Gaygi trudno było nie zauważyć. Włosy w siedmiu kolorach, czerwona obroża z przypiętymi do niej kartkami na mięso, obcisłe bluzki, różowe futerko, panterka, lśniące legginsy, ostry makijaż. Kiedyś nawet występowała w bluzce zrobionej z siatki na cebulę. Słowem – skandal. Jaskrawe ubrania przywiozła ze sobą z Ameryki, wydała na nie wszystkie zarobione tam pieniądze. W tworzeniu outfitów pomagał jej Kanadyjczyk Richard Boulez, który swego czasu pomagał w tej kwestii także Oldze (wówczas) Jackowskiej, ale były to bardziej przyjacielskie rady niż rzeczywisty wpływ na wybory Kory. Gayga w jednym z wywiadów podkreśla, że gdyby nie ten wszechstronny człowiek, nie odważyłaby się tak ekstrawagancko nosić. Mr Bouleza można zobaczyć w teledysku do „Chodzę, stoję, siedzę, leżę”.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsUfE0xxO1b2QRR0abAlBrvi2D08RRl0FGq5CecQrDqFWdbfUUr-SkTZHFBsjUuAUFP-G9ForN64f0MzO-nTbpaawwYkn0VDfTK3Oy0yr9mBxcr2iA1Fh8iVbojQduKe3Re9-5hmQ9scE/s1600/1.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="526" data-original-width="884" height="380" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhsUfE0xxO1b2QRR0abAlBrvi2D08RRl0FGq5CecQrDqFWdbfUUr-SkTZHFBsjUuAUFP-G9ForN64f0MzO-nTbpaawwYkn0VDfTK3Oy0yr9mBxcr2iA1Fh8iVbojQduKe3Re9-5hmQ9scE/s640/1.JPG" width="640" /></a></div>
<br />
Piosenkarka koncertowała na pięciu kontynentach, zwiedziła nawet Mongolię czy Wietnam, gdzie, jak wspomina, publiczność była nią bardzo zainteresowana, bowiem na występy przybywały tłumy. Od wietnamskiego ministra kultury otrzymała nawet jakiś medal (brak dokładnych informacji na ten temat). W Polsce jej piosenki pojawiały się w telewizyjnych listach przebojów. Dużą popularnością cieszyła się zwłaszcza w swoich rodzinnych stronach, czyli na Śląsku. W kraju miała tylu fanów, co przeciwników. Wiele osób odrzucała jej krzykliwość, zarzucano jej brak talentu, charyzmy i umiejętności wokalnych. „Nie narzekam. Byłoby gorzej, gdyby nic o mnie nie mówiono. W życiu estradowym pomocna jest zarówno niechęć, która mobilizuje, jak i aprobata, która utwierdza w artystycznych poczynaniach”. Jest bardzo pewna siebie. „Ja jestem szalona Gayga, niczym nieustępująca Korze. Chciałabym zagrać mecz rockowy z Korą.” Obojętność na słowa krytyki ilustruje poniższy cytat.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdz44oUg4HrhqOVC887tklpT4P76fmsdRgyA7BOfKYQ_9QEA7OCCfsvpDfEA2PRIKJ4FnTg01dvjICUE5bb02c65QPAoc-gn4So7qGl96wZp7BADI47-ELk4SGJ06KbO0rfGAfZ1ZS0SQ/s1600/10.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="538" data-original-width="735" height="468" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjdz44oUg4HrhqOVC887tklpT4P76fmsdRgyA7BOfKYQ_9QEA7OCCfsvpDfEA2PRIKJ4FnTg01dvjICUE5bb02c65QPAoc-gn4So7qGl96wZp7BADI47-ELk4SGJ06KbO0rfGAfZ1ZS0SQ/s640/10.JPG" width="640" /></a></div>
<blockquote class="tr_bq">
– Inni ci trochę dogryzają, ostatnio Marek Wiernik w wywiadzie z Urszulą opublikowanym w „Non Stopie”.<br />
– Czytałam. Możesz zadać mi inne pytanie?</blockquote>
<br />
<h3>
Rockowe brzmienie</h3>
<br />
Twórczość Gaygi przyciąga uwagę ze względu na kilka elementów. Przede wszystkim jest to ciekawa barwa mocnego głosu, który potrafi osiągać naprawdę wysokie rejestry. Gayga bardzo umiejętnie operuje na wysokich dźwiękach, co łączy z rockowym zacięciem w trudnych, ale jakże efektownych wokalizach i ozdobnikach. Poza tym w aranżacjach Gaygi widać doświadczenie zdobyte w czasie muzycznego kształcenia. Jej utwory charakteryzują niebanalne zagrania i różnorodność brzmień. Trochę gorzej bywa w warstwie tekstowej. Stolarska ich raczej nie pisze, lepiej odnajduje się w aranżowaniu utworów. Współpracuje z różnymi tekściarzami, czasem bardziej, czasem mniej utalentowanymi. Zdarzają się piosenki ze słowami bez sensu (np. „Motyle na dwóch nogach”), ale są też różne perełki, jak na przykład „Graj, nie żałuj strun” albo „Ja ruchomy cel”.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDEXkZccrEVrM6zRNWvRwJzFvii_Su_jZ7z64-IGNraM4KtrsO4jVUpaOwy-PqfRw1yOVD8A5l7bHzO0rCqF4SJf8GmM3o9OJZRlRRorFCVzp4r7tnuWsQ4Cm8z8l2N3lbmxO464tQqBA/s1600/Foto+Gaygi+Stanislaw+Gadomski.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="611" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDEXkZccrEVrM6zRNWvRwJzFvii_Su_jZ7z64-IGNraM4KtrsO4jVUpaOwy-PqfRw1yOVD8A5l7bHzO0rCqF4SJf8GmM3o9OJZRlRRorFCVzp4r7tnuWsQ4Cm8z8l2N3lbmxO464tQqBA/s320/Foto+Gaygi+Stanislaw+Gadomski.jpg" width="244" /></a>Pierwsze sukcesy Gaygi na listach przebojów wiązały się z coverem „Promises In The Dark” Pat Benatar pod polskim tytułem „Ostatni singiel”. Jej piosenki to przede wszystkim energia i drapieżność. Godne uwagi są: odważny tekst drwiący z chrześcijańskiej wizji nieba „Zabierz mnie do piekła”, depresyjne „Leżę pod namiotem”, drapieżnie zaśpiewane „Chodzę, stoję, siedzę, leżę”, bogate w zachwycające wokalizy „A na razie jest jak jest”, działające na wyobraźnię „Nie lubię swoich snów”, tchnące nadzieją „Wolna jak ptak”, klimatyczne „Mam dużo spraw” oraz wspomniane już wcześniej największe hity Gaygi: „Ja ruchomy cel” i „Graj, nie żałuj strun”.<br />
<br />
<h3>
Koniec kariery</h3>
<br />
Pod pseudonimem Gayga piosenkarka wydała dwa albumy: „Gayga & Din” (1985) oraz „GAYGA” (1993). Ponadto w 2005 i 2006 roku wydano kompilacje starych utworów wraz z dotąd niepublikowanymi pod tytułami: „Z list przebojów” i „Ja ruchomy cel”. Po roku 1993 Krystyna Stolarska wcale nie porzuciła pracy z muzyką. Rozpoczęła karierę jako MC Diva i znów odnosiła duże sukcesy, tym razem jednak w gatunku dance. Poza tym śpiewała w pierwszych reklamach produktów Mokate, później komponowała także muzykę sakralną oraz disco-polo. Choć nigdy nie była artystką pierwszoplanową na polskiej scenie, warto zapoznać się z jej twórczością, która jest nieodłącznym elementem naszej kultury lat osiemdziesiątych.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8L2uEb1Arf8-M_oRBQ6QldgYRnCB4quC7InjEf381r6jdjVMYh-aNSoopWwRC2m205BnTs_jJTf8Th0pbTyGdaiCAJFmY0rq3gQuseqn-PU4bwZ4h4pwReTeKlej7Sr7G2MssAh2hkt4/s1600/Gayga2.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="521" data-original-width="722" height="460" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8L2uEb1Arf8-M_oRBQ6QldgYRnCB4quC7InjEf381r6jdjVMYh-aNSoopWwRC2m205BnTs_jJTf8Th0pbTyGdaiCAJFmY0rq3gQuseqn-PU4bwZ4h4pwReTeKlej7Sr7G2MssAh2hkt4/s640/Gayga2.png" width="640" /></a></div>
<br />
Bibliografia:<br />
<span style="font-size: x-small;">http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103089,8199639,Krystyna_Stolarska_nie_zyje__Odeszla_Gayga___gwiazda.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://www.artykul.com.pl/historia-pewnego-talentu-gayga/</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://katowice.wyborcza.pl/katowice/1,35063,3982788.html?disableRedirects=true</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://pl.wikipedia.org/wiki/Krystyna_Stolarska</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://bibliotekapiosenki.pl/osoby/Stolarska_Krystyna</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://www.youtube.com/watch?v=_DicpuT1ZH8</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://www.youtube.com/watch?v=iYdjqiY2Q4Y</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://natemat.pl/27199,dwie-artystki-punk-i-jeden-bog-wielkie-rock-n-rollowe-diwy-i-ich-niesamowite-metamorfozy</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://www.last.fm/pl/music/Gayga+I+Din/+wiki?ver=1 (wymienione nagrody)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://radio.opole.pl/index.php?idp=475&idx=317&go=morelist&sp=3</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://www.pomponik.pl/plotki/news-gayga-przez-cale-zycie-byla-drapiezna-i-ostra-zmienila-ja-do,nId,2548811</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://www.80s.kei.pl/viewtopic.php?t=10600&postdays=0&postorder=asc&start=0&sid=b5510b7e8d3dbb9ac01a083b22065755</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://www.magazynhandlowiec.pl/filizankowe-imperium</span><br />
<span style="font-size: x-small;">http://www.nowiny.rybnik.pl/artykul,30853,w-swiecie-kawy-i-herbaty.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://sbc.org.pl/Content/285378/pl-1993-19.pdf (Richard Boulez)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://artmuseum.pl/pl/archiwum/archiwum-tadeusza-rolke/2226 (Richard Boulez z Korą)</span><br />
<span style="font-size: x-small;">zdjęcia:</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://krystynastolarska.blogspot.com/p/zdjecia.html</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIuTBo2XT55f2Hs-kXIJS0a41BK_OUFbMLir3rzTLXw4-8sOdbTo2OPABuu9iFy5uit-t7B4yKLW_D6KqfiDFeBXNbSGCMY-exEUxNdschZzpk0lAntlkP3jWgwzD6WwngnMVOMQEWzL4t/s1600/976e5a84cae99ecf.jpg</span><br />
<span style="font-size: x-small;">https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgBIbufc8fYqCUGzMH3i6EeOUOovEPUgxdZfqVOkWYGuH_cfLZzyMv9eHjMisFE6mAjUxk1fkN5l43VY_2UXjv7x6ivZ750zUXU4BporSyPUG43C2hRdXoNkJhi1HJltfE39HUfBiHgXP1S/s1600/58edb7318d5c47cc.jpg</span><br />
<table cellpadding="10" cellspacing="10"><tbody>
<tr><td align="justify" valign="top" width="320"><div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Hg-NzNw1LuY" width="280"></iframe></div>
</td><td align="justify" valign="top" width="320"><div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/K0sdYWN0EH8" width="280"></iframe></div>
</td></tr>
</tbody></table>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-7184517126709884982018-12-30T14:57:00.002+01:002018-12-30T16:27:37.035+01:00Chcę ci powiedzieć coś na dwa sposoby – Maanam<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
Pierwszym interpretowanym utworem będzie „Chcę ci powiedzieć” wydanym w 1979 r. Utwór został zarejestrowany przez zespół jeszcze pod nazwą Maanam Elektryczny Prysznic w składzie Jackowski, Porter i Kora.<br />
<br />
<table cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="float: left; text-align: left;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0CU3c8i7g057Xy3jJmRjcUIUAQrgmNzUGSc8Oq483xdOjTS47fsPOvV5x3MlQs2E0BrbO8Tr07kJsciK6VUiSxVmLvgYFMDgdQpODPs9GjwaC338h8nCnFXkZABAauPoVuhEcCztXzQg/s1600/kminek1.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; margin-bottom: 1em; margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="260" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg0CU3c8i7g057Xy3jJmRjcUIUAQrgmNzUGSc8Oq483xdOjTS47fsPOvV5x3MlQs2E0BrbO8Tr07kJsciK6VUiSxVmLvgYFMDgdQpODPs9GjwaC338h8nCnFXkZABAauPoVuhEcCztXzQg/s400/kminek1.jpg" width="260" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://musicblog-piotrk.blogspot.com/2008/05/kminek-dla-dziewczynek.html">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
Napięcie budowane jest już od samego początku. Podmiot bardzo pragnie przekazać, co ma do przekazania, ale zamiast mówić konkretnie, raz po raz podkreśla swój zamiar. Powtórzenie to zabieg, który pełni funkcję gry między zakochanymi. Doskonale wiedzą, co zaraz usłyszą, ale odwlekają ten moment, co po prostu sprawia im przyjemność. Wreszcie kobieta artykułuje swoją potrzebę bliskości, robi to szybko, w prostych słowach, czekając na szybkie spełnienie żądania.<br />
<br />
Druga zwrotka pozornie prowadzi do kolejnych czułych słów, dlatego zaskakuje klarowny, nieznoszący sprzeciwu rozkaz o zupełnie odmiennym wydźwięku:<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Więcej mnie nie dotykaj<br />
I nie stój przy mnie blisko”</blockquote>
Okazuje się, że ton, którym wcześniej wyrażono miłość, tak samo dobrze nadaje się do przekazania negatywnie nacechowanego komunikatu. Między zakochanymi musiało dojść do rozłamu. Podmiot kategorycznie stawia żądania, co świadczyłoby o jego pewności siebie, z drugiej strony ujawnia strach. Wyrzuca z siebie słowa z lękiem, kobieta nie jest pewna reakcji drugiej strony. Być może żałuje tej chwili szczerości, dlatego kończy w sposób jednoznacznie określający cel jej wypowiedzi, nie pozwalając ani sobie, ani kochankowi na dodanie choćby słowa więcej. Droga od miłości do nienawiści jest bardzo krótka.<br />
<br />
Co może chcieć przekazać podmiot w kolejnym fragmencie, używając we wstępie znów tych samych słów? Kobieta pragnie powrotu, samotność na nowo przypomina jej o lękach, które zeszły na dalszy plan, kiedy to kochanek był najważniejszym elementem zaprzątającym jej myśli, a przy tym jej obrońcą. Warto zwrócić uwagę na to, że inaczej niż w pierwszej czy ostatniej zwrotce, podmiot najpierw sygnalizuje potrzebę bliskości oraz trwania obok, dopiero później wspominając o pieszczotach. Ostatni wers jest powtórzeniem pierwszego, sytuacja narracyjna zamyka się w kręgu.<br />
<br />
Konstrukcja utworu zwraca uwagę na cykliczność zachowań w związku. Zakochani nie mogę być permanentnie żądni bliskości, z tego względu w związku zdarzają się kłótnie, które przeradzają się czasami w rozstania. Ale wystarczy chwila rzeczywistej rozłąki, by para na powrót do siebie zatęskniła. O potrzebie „oddechu” w związku Kora wspomni w sposób bezpośredni w późniejszym utworze „Samotna rzeka”:<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Miłość bez rozstania<br />
Jest jak bez kolców róża<br />
A róża bez kolców<br />
to nuda nuda nuda</blockquote>
<br />
Sposób śpiewania doskonale podkreśla tę prawidłowość rozstań i powrotów. Tekst sam w sobie niesie ładunek różnych emocji, myślę tu przede wszystkim o głębokim kontraście między żądaniami podmiotu w pierwszej i drugiej strofie. Natomiast w tekście wzbogaconym warstwą muzyczną i wokalem Kory te różnice zanikają. Jednostajny sposób śpiewania wszystko wyrównuje. Nie ma czego podkreślać, przecież opisywane wydarzenia stanowią nierozerwalną całość, ciąg.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz1hn3B-4_Vz9JrtE5me29BszLJ6Y4F8EDewPiQBNpUUD-pnIs7wr9oo0lF8LMFsgVrsykrod75bZtIscCK-yvWqRafmGkbnLcSrhVZ4Ygow-e3c0RGSPdXu6MJv56BHidp8nB11Sq8q0/s1600/Kora.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="498" data-original-width="779" height="408" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhz1hn3B-4_Vz9JrtE5me29BszLJ6Y4F8EDewPiQBNpUUD-pnIs7wr9oo0lF8LMFsgVrsykrod75bZtIscCK-yvWqRafmGkbnLcSrhVZ4Ygow-e3c0RGSPdXu6MJv56BHidp8nB11Sq8q0/s640/Kora.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="http://www.maanam.pl/main-page.htm">źródło</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />
Nie ulega wątpliwości, że w jakiś sposób z „Chcę ci powiedzieć” powiązany jest utwór, który został wydany piętnaście lat później na płycie „Róża”. Mowa o „Mówię do Ciebie coś”, który od piosenki z 1979 r. różni się w warstwie tekstowej niuansami, nie ma jednak wątpliwości co do tego, że jest to odrębne dzieło. Stanowi wariację poprzedniego hitu grupy.<br />
<br />
Pierwsza zauważalna różnica między dwiema piosenkami to oczywiście kompozycja muzyczna. Trudno mi dociec, na ile świadomie wprowadzono różnicę brzmień, a na ile wynika to z metamorfozy zespołu na przestrzeni lat działalności, pewne jest na pewno, że „Mówię do Ciebie coś” to utwór, z którego bije smutek i melancholia. Klimat zupełnie odmienny od tego z szybkiej, jednostajnie wyśpiewanej poprzedniczki. Można to dość luźno zinterpretować w następujący sposób: piosenka z 1994 r. jest kontynuacją sytuacji opisanej we wcześniej interpretowanym tekście, z tym że teraz sytuacja między kochankami posunęła się w czasie, jest bardziej dojrzała, zaś podmiot rozważniej dobiera słowa.<br />
<br />
Skupmy się na obrazie nakreślonym w tekście. „Mówię do ciebie” to sformułowanie, którego używa się w sytuacji, kiedy druga strona albo nas nie słucha, albo nie bierze naszych słów na poważnie. W ten sposób próbujemy zwrócić uwagę odbiorcy, podkreślić znaczenie słów, które wypowiedzieliśmy lub które dopiero zaraz padną. Powtórzenie nie jest już żadną formą gry między dwoma osobami, nie buduje napięcia, po prostu walczy o uwagę tego, do którego zwraca się podmiot.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Mówię do ciebie coś<br />
Mówię do ciebie szybko<br />
Mówię do ciebie coś<br />
Chcę być przy tobie blisko<br />
<br />
Być blisko twoich oczu<br />
Być blisko twoich ust<br />
Spragniona czułych pieszczot<br />
Spragniona czułych słów”</blockquote>
<br />
Druga zwrotka jest tożsama z tekstem z „Chcę ci powiedzieć”. Ale jak odmienne jest jego przesłanie! W tych słowach brak radości, można z nich wyczytać raczej tęsknotę za czymś, co od dawna jest już poza zasięgiem kobiety. Obwinia mężczyznę o brak czułości, ale w sposób niepewny, jakby miała wątpliwości co do tego, czy ten w ogóle reaguje na jej słowa.<br />
W dalszej części utworu znów mamy do czynienia z kategorycznym, negatywnie naładowanym żądaniem.<br />
<table cellpadding="10" cellspacing="10"><tbody>
<tr><td align="justify" valign="top" width="320"><i>Chcę ci powiedzieć</i><br />
<div style="text-align: justify;">
Więcej mnie nie dotykaj </div>
<div style="text-align: justify;">
I nie stój przy mnie blisko </div>
<div style="text-align: justify;">
Boję się twoich oczu </div>
<div style="text-align: justify;">
Boję się twoich słów </div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Hej ty tam, jesteś sam!</u></div>
</td><td align="justify" valign="top" width="300"><i>Mówię do Ciebie coś</i><br />
<div style="text-align: justify;">
Więcej mnie nie dotykaj </div>
<div style="text-align: justify;">
I nie stój przy mnie blisko </div>
<div style="text-align: justify;">
Boję się twoich oczu </div>
<div style="text-align: justify;">
Boję się twoich ust </div>
<div style="text-align: justify;">
<u>Już nie chcę twoich pieszczot </u></div>
<div style="text-align: justify;">
<u>I nie chcę gorzkich słów </u></div>
</td></tr>
</tbody></table>
Odmienny jest wydźwięk obu podkreślonych fragmentów. W tym pierwszym wybrzmiewa młodzieńczy bunt, nie ma miejsca na wyjaśnienia, po prostu stało się. W drugim miejsce pewności zajmuje żal. Rozgoryczenie z powodu sprawiających przykrość słów i pieszczot, w których brak uczucia. Może zresztą przerodziły się w coś złego, co ma niewiele wspólnego z miłością. „Twoje (...) usta tak kiedyś kochane/ Bez litości bez litości dziś kłamią”.<br />
Słowa te, choć pełne żalu, wyśpiewane są w sposób drapieżny. W jakim celu? Czy to próba wzbudzenia złości w partnerze, czy też mechanizm obronny? Te stanowcze żądania podszyte są bliżej nieokreślonym niepokojem.<br />
<br />
Ostatnie zwrotki to znany już z „Chcę ci powiedzieć coś” powrót kochających się bohaterów. Okazuje się, że miłość dojrzała podlega temu samemu cyklowi. Ale rodzi się pytanie: to dobrze, czy źle?<br />
<br />
<h3>
Podsumowanie</h3>
<br />
W wywiadach Kora podkreślała, że piosenki pojawiające się na kolejnych płytach są inspirowane tym, co działo się w jej życiu między jedną a drugą płytą. Swoje utwory zawsze pisała w pierwszej osobie, dlatego też należy przypuszczać, że zarówno w „Chcę ci powiedzieć" jak i „Mówię do Ciebie coś" zawarła cząstkę siebie. Tyle warto wiedzieć, za niepotrzebne uważam interpretowanie piosenek pod względem ścisłych odniesień do miłosnych zawirowań tej wspaniałej gwiazdy. Nie ulega wątpliwości, że oba utwory są wspaniałym opisem stanu zakochania, okraszone ciekawym rytmem, językową wrażliwością i umiejętnością zamykania myśli w krótkich zdaniach. Z całego serca zachęcam do dalszego zgłębiania twórczości Kory – niesamowicie charyzmatycznej piosenkarki, ale niemniej utalentowanej poetki.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-2917778284430843112018-12-16T10:57:00.001+01:002018-12-16T10:57:04.728+01:00Autsajder w walce z reżimem?Nieinteresujący się polityką student malarstwa zostaje zatrzymany przez patrol milicji. Odnalezienie w jego mieszkaniu przechowywanej dla kolegi walizki z ulotkami skutkuje oskarżeniem o współpracę z opozycją. Tak przedstawia się filmwebowy opis najnowszego filmu w reżyserii Adama Sikory, do którego sam napisał scenariusz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUj4qORbDYW_C-O1Ka6SRiQBChyTDApjmUqgyIOT0GACs4mEQYSjN6s1eDV9hOmh4Ll20sWDj7bEMC-XrINjoBdI-dHmp-gaUouSUWUF2yR979LuNno5fEi1vD7KflLVZ-O_CCxyrSQ1w/s1600/autsajder.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="715" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUj4qORbDYW_C-O1Ka6SRiQBChyTDApjmUqgyIOT0GACs4mEQYSjN6s1eDV9hOmh4Ll20sWDj7bEMC-XrINjoBdI-dHmp-gaUouSUWUF2yR979LuNno5fEi1vD7KflLVZ-O_CCxyrSQ1w/s320/autsajder.jpg" width="223" /></a></div>
Historia opowiedziana jest z perspektywy głównego bohatera, obecnego w każdej scenie. Tak więc sposób prowadzenia akcji zależny jest od jego nastawienia, sposobu patrzenia na świat. Dlatego nie rozumiem, czemu nie postarano się o wykreowanie bohatera, który by przykuwał uwagę, wzbudzał emocje, z którym można by się w jakikolwiek sposób utożsamić. Tytułowy outsider jest postacią niedostępną, ze słabo nakreślonym portretem psychologicznym. Niby sprzeciwia się systemowi, ale wszystko wychodzi tak jakoś przypadkiem. Ta początkowa izolacja od spraw niedotyczących jego osoby wcale nie mija z rozwojem akcji, choć co innego wmawia się odbiorcy. Poniekąd rozpoczyna walkę z władzą, ale w czasie seansu nie przejawia żadnych konkretnych zachowań, które mogłyby świadczyć o jego przemianie, zaangażowaniu w politykę. Sceny przesłuchiwań niby bardzo brutalne, ale nie robią wrażenia na odbiorcy, bo sam Franek podchodzi do wszystkiego z apatią, jest bierny. Bierność, jak wiadomo, nie jest cechą wojowników. Motywacje jego działań nie są jasne, ma się wrażenie, jakby on sam nie był przekonany co do swoich decyzji, często postępuje nielogicznie. O ile jestem w stanie zrozumieć jego zamknięcie na sprawy polityczne (w końcu jest outsiderem) tak trudno mi sensownie wytłumaczyć jego zamknięcie na odbiorcę, z którym nie nawiązuje żadnej więzi. Albo inaczej – dlaczego na głównego bohatera wybrano postać zamkniętą i na odbiorcę i na świat przedstawiony w filmie.<br />
<br />
Wątek polityczny, który chcąc nie chcąc jest motorem napędzającym kolejne wydarzenia, drażni. Bo jak wiele rzeczy w tym filmie niby jest, ale jakoś nie do końca. „Autsajder” jest bardziej tworzonym kamerą opisem panującej wówczas atmosfery niż próbą jakiejkolwiek refleksji nad czasem stanu wojennego, nad tym jaką przyjąć postawę w zaistniałej sytuacji. Przed oczami migają obrazy estetyczne i klimatyczne, ale bez żadnej funkcji ponad tę, by się podobały. I rzeczywiście są świetne, ale nie tworzą obrazu, który by chciał przekazać widzowi coś więcej.<br />
<br />
Do listy rzeczy, które mierziły mnie w czasie oglądania, muszę dołączyć komizm opierający się na oklepanych chwytach. Sala kinowa wprost pękała ze śmiechu przy otwierającym film dialogu między Frankiem a milicjantem:<br />
<blockquote class="tr_bq">
– Obywatelu, a obywatel to nie wie, że psa trzymamy na smyczy?<br />
– Pies psa nie ugryzie.</blockquote>
Nie mniejsze salwy śmiechu towarzyszyły wprowadzeniu nowego bohatera, które silnie sepleniąc, wyjaśniał, że se musi kulwa zajalać. Może nie mam poczucia humoru, może komizm filmu był na żenującym poziomie i nie na miejscu. Irytują logiczne nieścisłości, sięganie po rekwizyty, których w czasie stanu wojennego po prostu nie było*, czy sporadycznie zdarzające się sztywne dialogi.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/alUofC3YlmE" width="480"></iframe></div>
<br />
Trzeba przyznać, że zwiastun „Autsajdera” jest bardzo efektowny i zapowiada mroczny, zaangażowany politycznie film. Ostateczny produkt jest jednak rozciągniętą, mało przejmującą historią, idealnie wpisującą się w zbiór innych średnich produkcji.<br />
<br />
_ _ _ _ _ _<br />
* z tego powodu poświęciłem ponad godzinę na ustalenie, kiedy zaczęto produkować <a href="https://zagadkowcy.wordpress.com/2014/08/16/przeloz-jedna-zapalke-i-rozwiaz-rownanie/">pudełka zapałek</a> z równaniem do rozwiązania xd<br />
<br />poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-81661018360256978982018-12-08T22:57:00.000+01:002018-12-08T22:57:21.740+01:00Co sobie pomyślałem, po raz kolejny czytając Larssona<br />
Pożyczyłem już jakiś czas temu koleżance z klasy pierwszą część „Millenium” i nie ukrywam, że bardzo mnie wtedy zaskoczyła, bo po kilkunastu dniach odniosła mi to tomiszcze, mówiąc, że nie może przebrnąć. Nie do pojęcia dla mnie, który potrafił siedzieć nad całą trylogią do późnych godzin porannych.<br />
<br />
Chwilę potem przypomniałem sobie, że przecież moje pierwsze podejście do literatury Larssona też nie wypadło najlepiej i skończyłem lekturę na czterdziestej stronie. Tłumaczyłem to sobie później na wiele sposobów: a bo niezachowana chronologia, a bo młody byłem, pewnie nic pojąć nie mogłem, odpuściłem przerażony gabarytami.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOsaxYFQFM3jBjIyFhezWipg5Hcft1DP1SEHjuZpuiaD8Vj13WF_G5SiWczBV5_t_IUhtYivZYuor6iCDMbAM6AbeZyl4j_aDDeAV-tmbn6k9FkEST-Z4VYOnv1xr3c_A69Soudr-9vi0/s1600/larsson.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="640" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjOsaxYFQFM3jBjIyFhezWipg5Hcft1DP1SEHjuZpuiaD8Vj13WF_G5SiWczBV5_t_IUhtYivZYuor6iCDMbAM6AbeZyl4j_aDDeAV-tmbn6k9FkEST-Z4VYOnv1xr3c_A69Soudr-9vi0/s320/larsson.jpg" width="320" /></a></div>
Śledzący <a href="https://www.instagram.com/poppapraniec/">instagrama</a> (na którym udzielam się niezwykle rzadko, więc nie wiem, po co ktokolwiek miałby go obserwować) pewnie wiedzą, że znów zabrałem się za „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”. Wciąż udziela mi się to zafascynowanie towarzyszące poprzednim lekturom, ale tym razem podchodzę do powieści nieco bardziej krytycznie. Z tego względu czuję jakieś dźganie, uwiera mnie ten tekst momentami. Myślę, myślę i już wiem, co mnie tak niepokoi podskórnie.<br />
<br />
Główny bohater — Mikael Blomkvist — jest po prostu mało interesujący.<br />
<br />
Teraz ogarniam, że potęga tej książki i całej trylogii tkwi w postaci Lisbeth Salander. Niesamowitej dziewczynie, która wzbudza duże emocje, którą się obserwuje z zachwytem czy zapartym tchem, chcąc być jak ona, mieć taką kumpelę. Jest niesamowicie realną bohaterką, pomimo że zachowuje się w sposób nieracjonalny, nieprawdziwy, a nawet groteskowy. Ale Lisbeth do twarzy jest z tymi wszystkimi skrajnymi zachowaniami. Buduje ją to, co u innych postaci literackich wzbudzałoby wyrażane z politowaniem zwątpienie, zaś w jej przypadku nie wzbudza cienia wątpliwości. Jest owiana tajemnicą, mrokiem. Bije od niej mroczna energia, głęboko ukryta siła, drzemiąca w uśpieniu potęga.<br />
Kocham tę kreację literacką.<br />
<br />
I mam dużo żalu do Stiega Larssona, że głównym bohaterem uczynił średnio zajmującego dziennikarza (ech, w ilu thrillerach mamy z takim do czynienia!) a nie tę zdegenerowaną hakerkę. Z drugiej strony obawiam się, że pierwszoplanowość mogłaby ją odrzeć z największego atutu — tajemnicy. Mając to na uwadze, radzę zamienić pytanie „Dlaczego Salander robi sobie operację powiększania piersi?” na „Czy Salander powinna być główną bohaterką trylogii?”. To kwestia o wiele bardziej intrygująca i złożona.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-64486702296035572322018-11-24T14:25:00.001+01:002018-11-24T14:25:38.100+01:00Jak działa pamięć?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjLScH5OY71zv6BqLbi3dHABXCXXc1AaOtPmN4J8eJSv-ykLbOxO7Q23zQc2FOxIfr_XPxBe6zHmOwPPEAcg2Up7VbTQYP3EGtnqEudkT0rQCmzFPlX2-NmMrNSvD3_3UEQ7u2YQx7t9c/s1600/pamienc2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgjLScH5OY71zv6BqLbi3dHABXCXXc1AaOtPmN4J8eJSv-ykLbOxO7Q23zQc2FOxIfr_XPxBe6zHmOwPPEAcg2Up7VbTQYP3EGtnqEudkT0rQCmzFPlX2-NmMrNSvD3_3UEQ7u2YQx7t9c/s640/pamienc2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Co robi typowy uczeń – jak ja – kiedy nie chce mu się uczyć? Zrzuca wszystko na brak wiedzy o skutecznym przyswajaniu wiedzy i zaczyna bardziej lub mniej owocne poszukiwania odpowiedzi na pytanie: jak uczyć się szybko i skutecznie? Z tego względu niesamowicie kuszącą wydała mi się możliwość przeczytania książki napisanej przez norweski duet składający się z dwóch sióstr: pisarki (Hilde Østby) i neuropsycholożki (Ylva Østby). Ostatecznie lektura „Jak działa pamięć?” okazała się dla mnie bardzo pozytywnym doświadczeniem, znacznie poszerzając zakres wiedzy nie tylko o zapamiętywaniu, ale i innych interesujących kwestiach, które oscylują wokół mechanizmów działania mózgu.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Opis wydawcy:<br />Ileż razy każdy z nas mówił: „Mam to na końcu języka!” i nie umiał sobie czegoś przypomnieć? Ile razy jakiś przedmiot – jak Proustowska magdalenka – wysłał nas w czasy dzieciństwa? Ile razy nie mieliśmy pewności, czy coś nam się śniło, czy stało naprawdę? A déjà vu? To dopiero zagadka! Dwie siostry, neuropsycholożka i dziennikarka, wyruszają w szaloną podróż: od odkrycia hipokampu aż po nowoczesne czytanie w myślach za pomocą rezonansu magnetycznego. Opowiadają o fałszywych wspomnieniach, zapominaniu i klastrach pamięci. Rozmawiają z synestetą, z dziesięcioma nurkami, czterema arcymistrzami szachowymi, śledczym z wydziału kryminalnego, śpiewakiem operowym, królową quizów, pisarką, noblistą, klimatologiem i blogerką. Poza tym zrzucają człowieka (swoją siostrę) z samolotu, żeby dowiedzieć się, czy istotnie w chwili zagrożenia człowiekowi przelatuje przed oczami całe życie (spokojnie, miała spadochron).</blockquote>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmnpkEl5wUT9zEF0hAHrlxLHdc_FlcaHi-_4N8dyiUtG_ZIPCk5lbQI6l-6AyDfFG-uVVjpiFVm4bSDa1JFpo-512ZDMNGxq8TLNo8psIl3qldnvpvOz2o2x3SX7ztXG_yI_2y8sBEVA0/s1600/pamienc.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmnpkEl5wUT9zEF0hAHrlxLHdc_FlcaHi-_4N8dyiUtG_ZIPCk5lbQI6l-6AyDfFG-uVVjpiFVm4bSDa1JFpo-512ZDMNGxq8TLNo8psIl3qldnvpvOz2o2x3SX7ztXG_yI_2y8sBEVA0/s640/pamienc.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Pierwsze, co ciśnie się na usta przy omawianiu tej pozycji, to zachwyt nad ogromnym bogactwem informacji, który przyswaja się przez wertowanie kolejnych stron. Dzięki autorkom znacznie wyraźniej jawią się czytelnikowi tematy powiązane ze wspomnieniami. Mnie najbardziej zainteresował rozdział poświęcony fałszywym wspomnieniom. Okazuje się bowiem, że każdy z nas wytwarza ich sobie więcej lub mniej, najbardziej intrygujące jest jednak to, że z pomocą manipulacji można wytworzyć fałszywe wspomnienia u innych. Jest to jednak – na szczęście – bardzo trudne do osiągnięcia.<br />
<br />
„Jak działa pamięć?” jest powieścią popularnonaukową, w której właściwie każdy rozdział skutecznie przyciąga uwagę odbiorcy. Składa się na to kilka elementów. Przede wszystkim fakt, że autorki osadzają przekazywaną wiedzę w różnych kontekstach, przybliżając sylwetki interesujących ludzi, opisując interesujące wydarzenia, czy przez dzielenie się różnymi anegdotami. Odnoszą się do historii, kultury, literatury, ale i aspektów naszego codziennego życia. To doskonale odzwierciedla wszechobecność zapamiętywania, wspomnień i zapominania w życiu człowieka. Pracując nad poszczególnymi rozdziałami, starają się podejść do tematu z każdej strony, poznać go i przekazać czytelnikowi jak najdokładniej. Siostry poddają eksperymentom swoich współpracowników, biorą w nich udział też osobiście. To znacznie wzbogaca i uatrakcyjnia treść książki.<br />
<br />
A propos atrakcyjności, należy wspomnieć o samym wydaniu. To już trzecia z kolei książka od wydawnictwa Marginesy utrzymana w podobnej estetyce (tematyce popularnonaukowej dotyczącej ciała człowieka zresztą też), ale nienależąca chyba do żadnego konkretnego cyklu, która zachwyca piękną szatą graficzną. Nie wiem też, na ile to zasługa tłumaczki Mileny Skoczko, a na ile samych sióstr, ale „Jak działa pamięć?” to lektura, którą czyta się szybko i przyjemnie dzięki prostemu językowi. Jedyny zarzut kierowany w stronę tej pozycji wiąże się z samą tematyką pozycji i polega na dość częstym uciekaniu myśli w inne tematy. Dochodzi do tego siłą rzeczy, w końcu tematem książki są wspomnienia, a tych każdy z nas ma wiele i do większości z nich chętnie powraca. Summa summarum dzieło sióstr Østby jest jak najbardziej godne uwagi. Nie dość, że dostarczy wiedzy na temat wspomnień, pamięci i zapominania, dodatkowo zapewni czytelnikowi rozrywkę. Polecam!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-_wiIzjz-og7dBnSqCLxjKX0DdX2-RtY7XJSBgKleGsfM4n3oXW_pzjY92fCR7vturoKXSXrSYO1RpYMwYZr1IfVnTtIOGqsQ2x84cRQ8kctUtxEv-l5i9kFaPlm73RByCq0eSvCEG_0/s1600/paje.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg-_wiIzjz-og7dBnSqCLxjKX0DdX2-RtY7XJSBgKleGsfM4n3oXW_pzjY92fCR7vturoKXSXrSYO1RpYMwYZr1IfVnTtIOGqsQ2x84cRQ8kctUtxEv-l5i9kFaPlm73RByCq0eSvCEG_0/s640/paje.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Marginesy.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-26622078803409808872018-08-26T23:48:00.000+02:002018-08-26T23:48:08.566+02:00Muszę przeczytać coś krótkiego„Okularnik" Katarzyny Bondy to prawdziwe tomiszcze, wystarczy rzucić okiem nawet z odległości, jaka wyrasta między szybą wystawową księgarni a chodnikiem. I choć czytając, nie miałem poczucia, żeby autorka niepotrzebnie napychała wątków albo rozdmuchiwała dialogi, trudno było mi nadać lekturze tempa, które nie usypia. Wciąż nie umiem określić przyczyny tej ślamazarności i nawet nie jestem pewien, czy zdążę to zrobić przed końcem „Czerwonego Pająka".<div>
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxND4LqDEGtnOywgAy0THIFktT8jHnv3WiVR0UHj-QfvnkTfVwM73WfRr_AN0Wli-4Lako3gRhF6_-yPmd3nnqPEdGU7_XVMtqTiazADRXQFHtq5CA7e-SnMRclUNdkg3ZmDTNoHPivJQ/s1600/IMG_20180811_095944.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1192" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxND4LqDEGtnOywgAy0THIFktT8jHnv3WiVR0UHj-QfvnkTfVwM73WfRr_AN0Wli-4Lako3gRhF6_-yPmd3nnqPEdGU7_XVMtqTiazADRXQFHtq5CA7e-SnMRclUNdkg3ZmDTNoHPivJQ/s400/IMG_20180811_095944.jpg" width="297" /></a></div>
<div>
To doświadczenie obudziło we mnie potrzebę przeczytania czegoś krótkiego. Idealnie w moje zachcianki wpasowała się inna książka autorki — „Polskie morderczynie". Od bestsellerowej twórczości Bondy odróżnia ją to, że tym razem nie ma miejsca na fikcję. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Konstrukcja tego reportażu poruszy emocje każdego. Rozdziały rozpoczynają się od słów osadzonych, w których szczerze opowiadają o tym, co je buduje: rodzinie, miłości, sytuacji życiowej. Opisują też morderstwa z własnej perspektywy. Budują kontekst, dzielą się swoimi emocjami, kreśląc portret zwykłych kobiet, które w pewnym momencie zostają ze swojej zwykłości wyrwane. I przede wszystkim odpowiadają na pytanie, które tak bardzo nurtuje tę naszą część zafascynowaną złem: dlaczego zabiły? Bonda zaś konfrontuje te historie z informacjami zdobytymi na podstawie sądowych aktów. Moc tej pozycji przejawia się nie tylko w tym, że morderczynie okazują się być kobietami, jakich pełno wokół nas. </div>
<div>
<br /></div>
<div>
Przede wszystkim chodzi o siłę i odpowiedzialność nadawaną czytelnikowi. Spoczywa na nim ciężar oceny o tyle trudnej, że pozbawionej obiektywizmu, z którego obdzierają słowa płynące z rozmów przeprowadzonych z więźniarkami. Ile w nich prawdy, a ile manipulacji czy próby oczyszczenia wizerunku? To bardzo trudne pytania, które nie dadzą spokoju, dopóki nie ukuje się swojego stanowiska w sprawie.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
Pozostając w temacie tekstów krótkich a treściwych, muszę zaspokoić swoją pseudointelektualną próżność poprzez informację, że oto biorę na warsztat felietony Passenta. Zupełnie nie znam tego człowieka ani specyfiki jego pióra, opieram się jednak na jego powiązaniach z Osiecką. Nie ma krzty logiki w podchodzeniu do czyjejś twórczości z określonym nastawieniem tylko ze względu na jego życiowych partnerów.</div>
<div>
<br /></div>
<div>
A o piątej nad ranem krótkimi rozdziałami rozprawiam się z i tak cieniutką książką, która analizuje cykl życia światowych mocarstw. Mam z rana ambicje podbicia świata.</div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-85332832200668298292018-08-21T05:08:00.000+02:002018-08-21T05:08:00.637+02:00Gdy kobiecie jest źle...Tym razem bez wstępu, ot co.<br />
Na początkowych stronach „Dietolandu” poświęconych wprowadzeniu w świat przedstawiony główna bohaterka jawi się jako osoba zwyczajnie dziwna i nieciekawa. Nastawienie zmienia się wraz z fabularnym powrotem w retrospekcji do dzieciństwa Plum, jednak wówczas pojawia się infantylność, warunkowana tym, w jaki sposób ta postać patrzy na świat. Retrospekcja oczywiście pozwala nam zrozumieć, dlaczego dorosła Plum podchodzi do swojej otyłości w taki a nie inny sposób, ale tym samym przywiera do niej naiwność, która będzie jej nieodzowną cechą do końca lektury. Nawet po przemianie, trudno traktować ją z całkowitą powagą. Politowanie wzbudzają takie sceny jak kłótnia z kurierem na rowerze, ale jednocześnie pozwalają na wytworzenie się między czytelnikiem a Alicią (to jej prawdziwie imię) silnej więzi — sympatii, jaką obdarza się nieporadne, ale chcące być postrzegane jako harde, koleżanki.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJOseKURWEeis_FGfSSR8PKW-EkGHTdrA2x0yRpCvpXiG6I7oP2uEyr0I-dqCuI0VZ2tw4xBxRY9drBFQy7RyAzhX0x0CbJUz_atzNKvrVBnG5wrSKeNRo93mczS35IWV_JniZJx6MORQ/s1600/szymborska-kolaz.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="537" data-original-width="757" height="454" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJOseKURWEeis_FGfSSR8PKW-EkGHTdrA2x0yRpCvpXiG6I7oP2uEyr0I-dqCuI0VZ2tw4xBxRY9drBFQy7RyAzhX0x0CbJUz_atzNKvrVBnG5wrSKeNRo93mczS35IWV_JniZJx6MORQ/s640/szymborska-kolaz.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To nie ja, lecz Szymborska (wykonała)</td></tr>
</tbody></table>
Jako osoba wyczulona na tematykę otyłości, szczególnie zainteresowany byłem przyczynami nadwagi głównej bohaterki. Często bowiem bywa, że autor obdarza swoją postać irracjonalnymi pobudkami. U Plum po prostu zawiniły geny.<br />
Tym ciekawsza wydaje się jej walka ze zbędnymi kilogramami, z góry skazana na niepowodzenie. Autorka tworzy bohaterkę-symbol, jedną z miliona kobiet, dążącą do osiągnięcia wyglądu, jakiego oczekuje od niej społeczeństwo kierowane stereotypami. Droga, jaką pokonuje Plum do zaakceptowania swojego wyglądu, pełna jest ironii i krytyki wymierzonych w stronę twórców programów odchudzających, mediów i tym podobnych. Słowem: w odpowiedzialnych za kreację obraz idealnej kobiety w społecznej świadomości i sianie kompleksów w psychice kobiet, które się tej normie wymykają.<br />
Narzędziem, którym z lubością posługuje się Sarai Walker, jest groteska, czasami stosowana aż w nadmiarze. Walker zaskakuje swoją pomysłowością przejawiająca się w skutkach „efektu Jennifer” (nie chce spoilerować), ale nie unika przesytu prowadzącego do zniesmaczenia i całkowitego oderwania od rzeczywistości. Myślę, że przekaz książki niewiele by stracił, gdyby zrezygnowano z „czarnej listy penisów”. To zestawienie nazwisk mężczyzn, z którymi nie wolno uprawiać seksu, jeżeli chce się żyć. Kontrowersyjne, ważne? Śmieszne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqzIVBGffB1457FW-Tskg3OlP7wtx3_6Vq4WSw1hYPk4HiRyGpL6RjiCDle9rLfFoRzZBwXOZn7BhwguKLrmXu4BCHZAjgQ6YKOYMXa8pj3A4a_-H3WskXnKLg2DIuUSXDogQ70sEMp2U/s1600/dietland.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="475" data-original-width="312" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgqzIVBGffB1457FW-Tskg3OlP7wtx3_6Vq4WSw1hYPk4HiRyGpL6RjiCDle9rLfFoRzZBwXOZn7BhwguKLrmXu4BCHZAjgQ6YKOYMXa8pj3A4a_-H3WskXnKLg2DIuUSXDogQ70sEMp2U/s320/dietland.jpg" width="210" /></a></div>
A skoro o bohaterach, warto zauważyć, że Sarai Walker ogranicza liczbę bohaterów męskich do minimum, umieszczając ich wyłącznie w rolach epizodycznych. Nic dziwnego, biorąc pod uwagę feministyczny charakter powieści, która jest opowieścią o łamaniu powszechnego modelu piękna, próbie zaakceptowania siebie, rozgrywającą się na tle wydarzeń, które za sprawą nieznanej Jennifer obracają życie społeczne do góry nogami. Muszę przyznać, że bardzo pomysłowa i kusząca wydała mi się wizja, w której znika wszechobecna nagość i uprzedmiotowienie kobiecego ciała na rzecz męskiego ciała. Co wydało mi się niepokojące w trakcie lektury, to fakt, że odwrócenie roli jest elementem groteskowym, a więc humorystycznym. Negliż mężczyzn bawi czytelnika, a w świecie fabularnym budzi kontrowersje i zniesmaczenie większości społeczeństwa. Dziwne, że nikt nie ma takiego problemu, kiedy chodzi o atakujący zewsząd kobiecy negliż, ba, wielu traktuje to jako coś normalnego i oczywistego. I to powinno zmusić czytelnika do refleksji.<br />
<div>
<br />
Język powieści, jak na powieść feministyczną przystało, nierzadko bywa wulgarny. Zdecydowanie też większa uwaga jest poświęcona cielesności kobiet. To z pewnością przekłada się na siłę komunikatu, jaki chce nam przekazać autorka poprzez historię Plum, zachęca do mówienia o swoim ciele bez żadnych tabu, przede wszystkim do polubienia swojego ciała. Niemniej jednak Walker i z wulgarnością przesadza. Co prawda rzadko, bo rzadko, ale próba wzbudzania kontrowersji bez żadnego większego celu, niż tylko taki, żeby było kontrowersyjnie (jak to brzmi!) to zabieg, który nie powinien przydarzyć się tej historii.<br />
<br />
Książka zbudowana jest z dwóch płaszczyzn: pierwszą jest obszerniejsza historia Plum, a na jej tle śledzimy poczynania tajemniczej Jennifer, ściślej mówiąc, śledzimy doniesienia o jej czynach w największych mediach. Początkowo nie widziałem sensu umieszczania obok siebie tych niepowiązanych w żaden sposób historii, ale jak się okazało, wcale nie są takie odrębne i im bliżej końca lektury, tym więcej się dowiadujemy, a sam zabieg wreszcie nabiera znaczenia. Głównym tematem „Dietolandu” jest postrzeganie przez współczesną kobietę (swojej) nadwagi; to ta o wiele szerzej rozwinięta historia Plum. Jennifer za to jest narzędziem, który pozwala w opowieść o problemach głównej bohaterki wpleść inną ważną tematykę dotyczącą kobiet m.in. upośledzone postrzeganie gwałtu jako winę ofiary czy uprzedmiotowienie kobiet wciąż widoczne w wielu sferach życia.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1w4KZ3lDJB_XX3raXTUkl3yxJwQ626Zo8PIH0MXhvLs38te5VU2v6gpWPE7QluRLEjapW15hfa1kqonZn4kJu1ar0s6UWznAlOXZC9B7-yxtw1l5JQd1GvhteH-XfpvRZ5hq4sy-vtO0/s1600/series.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="375" data-original-width="500" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1w4KZ3lDJB_XX3raXTUkl3yxJwQ626Zo8PIH0MXhvLs38te5VU2v6gpWPE7QluRLEjapW15hfa1kqonZn4kJu1ar0s6UWznAlOXZC9B7-yxtw1l5JQd1GvhteH-XfpvRZ5hq4sy-vtO0/s640/series.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Początkiem czerwca br. premierę miał serial oparty na książce</td></tr>
</tbody></table>
„Dietoland” to momentami dziwna, infantylna i irracjonalna historia, ale ogólnie rzecz biorąc, to interesujący opis zachodzących w społeczeństwie paradoksów, których ofiarami są kobiety. To pozycja na wskroś feministyczna, z pewnością godna przeczytania.<br />
<br />
P.S Nie do końca zrozumiałem nawiązywanie do „Alicji z Krainy Czarów”, będę wdzięczny jeżeli ktoś, kto już książkę przeczytał, wytłumaczy mi, po co autorka sięga po powieść Carrolla. </div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-79044943374364123592018-07-25T14:33:00.004+02:002018-07-25T14:36:12.581+02:00Dlaczego jedni to lubią, a drudzy nie?<br />
Ni stąd, ni zowąd przyszło mi do głowy jedno pytanie: dlaczego dla jednych „Mały Książę” jest literackim objawieniem, powiastką, która zmieniła podejście do różnych spraw, a niektórzy myślą o nim tylko z niechęcią? Temat zaczął krążyć wokół literatury ogólnie: dlaczego nie podobają nam się książki, które są bliskie naszym upodobaniom; i w drugą stronę? Siłą rzeczy musi chodzić nie tylko o gust. O co zatem?<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFpX20C4VBRXRyeGRejC4QABMQLO7xs3juYzc4RDNuBgLZehgHrPbpRM2NGO5tQfv8aMp2yB2yXwhLB_fqxgRxOOtjm27RvVopbCY3O5O1vaLYpewJMyzRpNnHhc2WnPccnyAMAI2dE38/s1600/20170417_131858.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1513" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFpX20C4VBRXRyeGRejC4QABMQLO7xs3juYzc4RDNuBgLZehgHrPbpRM2NGO5tQfv8aMp2yB2yXwhLB_fqxgRxOOtjm27RvVopbCY3O5O1vaLYpewJMyzRpNnHhc2WnPccnyAMAI2dE38/s640/20170417_131858.jpg" width="603" /></a></div>
<br />
„Homo est animal sociale”, czyli człowiek jest zwierzęciem społecznym,<br />
(wybaczcie, ale uczyłem się sentencji łacińskich na konkurs, w którym nic nie udało mi się osiągnąć, więc żebym nie czuł się jak przegryw, wplatam je choćby tutaj do tekstów)<br />
jak powiedział Arystoteles. Dlatego właśnie nastroje otoczenia silnie wpływają na nasze odczucia. Większość z nas ma w sobie wewnętrznego buntownika i jeżeli tylko usłyszy on przyklaskiwanie innych, dostaje szału, nie zgadza się z powszechną opinią, mówiąc sobie, że inni nie mają racji, że są głupi i w ogóle kto podąża za tłumem?<br />
<br />
Z tej przyczyny diametralnie zmieniło się moje nastawienie do kilku książek, nawet jeżeli z początku całkiem mi się podobały. Tak było choćby ze wspomnianym już „Małym Księciem”. Przyznam szczerze, czytając go po raz pierwszy, niewiele zrozumiałem z wszystkich tych alegorii, ale ujęły mnie niektóre myśli, więc na Antoine'a de Saint-Exupéry'ego spoglądałem przychylnym okiem. Potem, nie wiem dlaczego, wybuchła epidemia zachwytów nad „Małym Księciem” i przytłaczająca liczba okrzyków uwielbienia atakująca z wszystkich stron zdegradowała w moich oczach tę powiastkę filozoficzną.<br />
<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ_3j1nZ7rVH59hDNO2RhGJJBvgrJDvI0hMdLeWBzxNIEyQhVU4OglJKP_6BLbM9zelep56TwbWqnk3Jpz96i5Vivfk79IXLVHaO4ZpZpCb9mhUaAEuQcwTRkkPP8d75qdXgbkP5YW_NY/s1600/20170112_182155.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="550" data-original-width="480" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZ_3j1nZ7rVH59hDNO2RhGJJBvgrJDvI0hMdLeWBzxNIEyQhVU4OglJKP_6BLbM9zelep56TwbWqnk3Jpz96i5Vivfk79IXLVHaO4ZpZpCb9mhUaAEuQcwTRkkPP8d75qdXgbkP5YW_NY/s320/20170112_182155.jpg" width="279" /></a>Czy potrzebny jest nam taki wewnętrzny buntownik? Mam co do niego ambiwalentne odczucia, bo z jednej strony zmusza do głębszego przeanalizowania dzieła i zweryfikowania naszego zdania, ale z drugiej to zwykła manipulacja, pod której wpływem nawet arcydzieła malują się nam jako grafomania czy tania rozrywka. Co śmieszniejsze: to automanipulacja, bo przecież nikt nas nie zmusza do zmiany opinii. Inna sprawa, kiedy o naszym stosunku do powieści decyduje opinia naszych autorytetów, lubimy im bowiem ulegać, być jak oni.<br />
<br />
Każdy pewnie potrafi przytoczyć przykład powieści przeczytanej przedwcześnie albo za późno. Wiek, a dokładniej posiadany na danym etapie rozwoju światopogląd, umiejętność analizowania i znajomość tekstów kultury, są kluczowe dla odbioru powieści. Trudno, żeby oczekiwać od gimnazjalisty sympatii dla twórczości klasyków lub przekonać dorosłego do literatury młodzieżowej (co oczywiście nie jest niemożliwe). Ale to nie znaczy, że którekolwiek z tych dzieł jest złe. Po prostu odgrywają w naszym życiu ważną rolę tylko w pewnym wieku.<br />
<br />
To smutne, że z tego powodu możemy bez odwrotu stracić szansę na polubienie jakiejś powieści, która mogłaby w jakiś sposób na nas wpłynąć. I tak jednak nie uda nam się przeczytać wszystkiego. Może czas pomyśleć nad jakąś listą książek do przeczytania w danym wieku? Choć z natury jestem nieufny względem wszelkich rankingów, a robienia czegokolwiek pod przymusem i tak nikt nie lubi.<br />
Przymus. To też ważny czynnik. Na palcach jednej ręki u pracownika tartaku można by policzyć uczniów, którzy do obowiązkowych lektur podchodzili z przyjemnością. Ech, co ten wewnętrzny buntownik z nami wyprawia!<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoYm0A9NO_V4aAr4VURC0cWty517df8X6INFoU72BW-26xDCXbbfx6DBbkoBCAXbDegl82a17Ze8MvhwPNlP9Gq2-NGIRmor_zzyx8Pi3ASKmlcQPb-ZtToH5vgAVWity_6dP1ikTfegU/s1600/20180725_140546.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="600" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoYm0A9NO_V4aAr4VURC0cWty517df8X6INFoU72BW-26xDCXbbfx6DBbkoBCAXbDegl82a17Ze8MvhwPNlP9Gq2-NGIRmor_zzyx8Pi3ASKmlcQPb-ZtToH5vgAVWity_6dP1ikTfegU/s640/20180725_140546.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zgadnijcie, który Kleks to ten brzydki. (jeżeli cokolwiek rozóżnicie z tych zdjęć)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Dla mnie ważny jest wygląd powieści oraz warunki, w jakich ją poznaję. Jeśli w dzieciństwie umieraliście ze strachu przed marszem wilków w „Akademii Pana Kleksa”, to z pewnością sięgnęliście też po książkę Brzechwy. Miałem to nieszczęście czytać wydanie Siedmioroga, w którym ilustracje były tak paskudne i niepasujące do atmosfery całej opowieści, że po prostu musiałem odłożyć lekturę, żeby nie zniechęcić się do świata Pana Kleksa. Całe szczęście później wpadło mi w ręce wydanie Naszej Księgarnii z ilustracjami Marianny Sztymy — jeszcze nie do końca to, czego szukałem, ale o wiele bliższe mojemu sercu, z duszą.<br />
<br />
Czasami mają znaczenie nawet takie pierdoły jak kolor papieru czy czcionka. Dałbym się pociąć za białe wydanie całej serii „Pana Samochodzika”, tym bardziej, ze egzemplarze wypożyczone z biblioteki były już trochę nadszarpnięte przez czas, dzięki czemu opisywane przygody były jeszcze bardziej namacalne.<br />
<br />
„De gustibus non est disputandum”, co się przekłada jako „o gustach się nie dyskutuje”. Jak się jednak okazuje, nie tylko nasz gust ma wpływ na to, jak będziemy nastawieni do różnych dzieł.<br />
No więc geny czy środowisko?poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-61561589254823791162018-07-11T15:39:00.000+02:002018-07-12T09:53:20.042+02:00Jak powiedzieć „spadaj, mała!” i nikogo nie urazić<br />
Świadome używanie w rozmowie słów niezrozumiałych dla innych uważam zwykle za świństwo. To chwyt stosowany albo przez ludzi z niską samooceną, albo intelektualistów ze skłonnościami do wredoty (pozdrawiam niespełnionych humanistów jak ja). Gardzę tym chwytem, kiedy chce się ośmieszyć albo zmanipulować swojego rozmówcę.<br />
<br />
No dobra, ale przerzucanie się agelastami czy prestidigitatorami to też sposób na wymagającą zabawę i okazja do przyszpanowania. Nigdy nie zapomnę, jak germanistka porównała czyjąś gestykulację przy tablicy do prestidigitatorskich sztuczek i zadowolona omiotła spojrzeniem klasę, która nie miała pojęcia czy się śmiać, czy święcie oburzyć. Gdybym był odważniejszy i bardziej zainteresowany życiem w tamtym momencie, pewnie bym im wyjaśnił, o co chodzi, ale ostatecznie siedziałem cicho (jak przez całą edukację gimnazjalną) i pozwoliłem tryumfować germanistce. W końcu należało się jej za te wszystkie lata.<br />
Można też dzięki rzadko używanym wyrażeniom oszczędzić komuś przykrości albo szyderczo sobie z niego zakpić. Ech, język! Ech, intelektualiści!<br />
<br />
<h3 style="text-align: center;">
Pisz na Berdyczów!</h3>
<br />
W dzisiejszych czasach — jeżeli ktoś jeszcze używa tego zwrotu — „Pisz na Berdyczów!” znaczy tyle właśnie co „spadaj!", „odwal się!”, „daj mi spokój!”. Pewnie można by używać go również jako synonim do „spiedalaj!” (błąd celowy), ale<br />
a) kulturalni ludzie tak nie mówią<br />
b) zwykły użytkownik języka woli formy prostsze a dobitniejsze.<br />
Choć dla mnie, jakby się kto postarał, to i sam Berdyczów wymówiłby wulgarnie.<br />
<br />
No i tu mógłbym skończyć ten tekst, ale nieproporcjonalność długości wstępu do reszty złamałaby mi serce, a zresztą losy tego wyrażenia są tak poplątane, że grzechem byłoby ich nie prześledzić. Tak więc...<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnjIDntkA-xHvBi6ebqnsvRjGtd4tkl8-Bdi8hFX-hObL2JqXHvlPJ748TEUVQMMAp7hD6CXTIM2tjQrzQBK4hSkAvI-cXSb8XqD_YKs35UuemWJ95kzX2LSK36x5DxfGCtlwlKmIDA0c/s1600/kolaz.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="593" data-original-width="598" height="634" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnjIDntkA-xHvBi6ebqnsvRjGtd4tkl8-Bdi8hFX-hObL2JqXHvlPJ748TEUVQMMAp7hD6CXTIM2tjQrzQBK4hSkAvI-cXSb8XqD_YKs35UuemWJ95kzX2LSK36x5DxfGCtlwlKmIDA0c/s640/kolaz.png" width="640" /></a></div>
<br />
Berdyczów jest obecnie miastem ukraińskim, ale wcześniej przez wieki należał do Rzeczpospolitej. Po tym jak miasto otrzymało od króla przywilej urządzania dziesięciu jarmarków rocznie (oszałamiająca liczba), stało się bardzo ważnym centrum handlu. W związku z tym każdy szanujący się kupiec bywał w Berdyczowie dość często. Przedstawicieli tej profesji trudno było wówczas namierzyć, gdyż wędrowali z miejsca na miejsce, wiedziano jednak, że prędzej czy później będą zmuszeni zahaczyć o Berdyczów. Dlatego właśnie na tamtejszy urząd pocztowy nadawano przesyłki, po wcześniejszej prośbie „pisz do mnie na Berdyczów!”. Był to łatwy i skuteczny sposób komunikacji.<br />
<br />
Z czasem jednak znaczenie tego powiedzenia zaczęło ulegać zmianie, pewnie na skutek długiego czasu oczekiwania na odpowiedź i pisanie na Berdyczów nie kojarzyło się już z pewnością wymiany informacji a bardziej z próbą spławienia interesanta. Na odczytanie listu trzeba było bowiem poczekać przynajmniej 2-3 miesiące. To niesamowite, że pozytywne skojarzenie może nabrać zgoła odmiennego wydźwięku!<br />
<br />
Współcześnie to wyrażenie przypadło do gustu dziennikarzom, którzy tytułują nim swoje artykuły dotyczące jakichś nieprawidłowości w działaniu poczty, skutkujących wydłużeniem czasu oczekiwania na przesyłkę. Pewnie gdyby „Pisz na Berdyczów!” było wciąż żywe w mowie, zmieniłoby po raz kolejny swoje znaczenie, wątpię jednak, by do tego kiedykolwiek doszło.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_uv0XFMI-pUJhwyMZAivKGZV2Xyd4Rl6RWP4s3sZbnUHCKh1O4JPu5-oUVL-PE4bIEqoQZ0e40QInDtHc5r3xULfunh42mZkCo7Rq4ceLw-QtUivHx6GxIxoz7R2q86IqPyD15mxcY0/s1600/broro.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="445" data-original-width="535" height="532" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhO_uv0XFMI-pUJhwyMZAivKGZV2Xyd4Rl6RWP4s3sZbnUHCKh1O4JPu5-oUVL-PE4bIEqoQZ0e40QInDtHc5r3xULfunh42mZkCo7Rq4ceLw-QtUivHx6GxIxoz7R2q86IqPyD15mxcY0/s640/broro.png" width="640" /></a></div>
<br />
Jeżeli chodzi o mnie, tylko raz słyszałem, żeby ktoś użył tego wyrażenia. Akurat siedziałem w pierwszej ławce na historii, a mieliśmy omówienie i poprawę sprawdzianu. Naturalnie w połowie lekcji do biurka ustawił się sznur uczniów, którzy doliczyli się więcej punktów niż nauczyciel. No i zawsze chodziło o zadania zamknięte, gdzie okazywało się, że historyk „chyba wziął pod uwagę odpowiedź a), ja przecież a) przekreśliłam i zaznaczyłam poprawną odpowiedź na sprawdzianie”. Sytuacja powtarzała się z każdym, kto dobił do biurka, ale nauczyciel nie wytrzymał, kiedy ktoś tam podszedł do niego po raz drugi. Wziął sprawdzian do ręki, schował do swojej teczki i powiedział:<br />
— Pisz na Berdyczów!<br />
Odeszło od biurka rozeźlone dziecko, któremu zabrakło jednego punktu do wyższej oceny, a ja po raz pierwszy i ostatni (jak dotąd) usłyszałem, żeby ktoś użył tego zwrotu.<br />
<br />
Pisząc, pożytkowałem się wiedzą z Wikipedii i „Co w mowie piszczy?” Katarzyny Kłosińskiej.<br />
P.S Historyk opracował metodę, która nie dopuszczała już oszustw. Zakreślał wielkim, czerwonym minusem odpowiedź a), czy tam inną zaznaczoną i wiadomo było, kto jakiej udzielił :)poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-768451470499723352018-07-02T11:03:00.000+02:002018-07-02T11:03:06.019+02:00Znowu przeczytałem biografię celebrytyChwalisz się czy żalisz?<br />
To pewnie wasza pierwsza myśl.<br />
Ale od początku.<br />
Wyłapałem ostatnio w odmętach Internetu (wciąż jest on dla mnie rzeczownikiem własnym) promocję, na którą dałby się nabrać każdy nałogowy czytacz: piętnaście książek za niecałych sześćdziesiąt złotych. Nie powinienem być zdziwiony, kiedy już otworzyłem pudło z księgarni i zobaczyłem mieszaninę harlequinów, tanich kryminałów i biografii celebrytów. A jednak byłem. Szybko dokonałem podziału na to, co da się czytać i na to, co schować gdzieś na dnie biblioteczki; palić ani oddawać tych szkarad nie chciałem, bo mimo wszystko to moje –– choć ohydne — dzieci. Na pierwszej kupce jakiś reportaż o Rosji i biografia Michała Piróga, o drugiej nie wspomnę, skwitujmy to milczeniem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3CPvC5_yBAam7zgaMQ3gQVtPxVtjKMebvsB2J4qmN4yzLGuyvcH57Xl8Ev-4b9NP3h3RHVzne10koVINq1XjsBFDfQzf0t2cu4O5VS8Z9vysRVugQEQuGVRKus7Y_2P_0rJWNr8wdNBs/s1600/michasz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="288" data-original-width="480" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3CPvC5_yBAam7zgaMQ3gQVtPxVtjKMebvsB2J4qmN4yzLGuyvcH57Xl8Ev-4b9NP3h3RHVzne10koVINq1XjsBFDfQzf0t2cu4O5VS8Z9vysRVugQEQuGVRKus7Y_2P_0rJWNr8wdNBs/s640/michasz.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Pomyślałem, „Czemu nie, mogę dziabnąć trochę tej biografii". A to dlatego, że ujęła mnie dedykacja, którą przytaczam:<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Książkę dedykuję wszystkim, którzy z powodu poglądów politycznych, wyznania, koloru skóry czy orientacji seksualnej muszą każdego dnia udawać kogoś, kim nie są. Życzę Wam, żeby nadszedł taki dzień, w którym każdy z Was poczuje się w pełni wolny.</blockquote>
<br />
Koniec cytatu. Kto może dedykować książkę o sobie do takich ludzi, jeżeli nie człowiek, który z jakichś powodów jest inny i tę swoją inność nosi jak Jedi świetlny miecz?*<br />
Szczerze, niewiele na temat Piróga wiedziałem, prócz tego, że mignął mi parę razy w programach TVN-u. No więc zaciekawiony zacząłem lekturę, a ta od początku wciągnęła mnie głównie ze względu na lekkość przekazu. Michał mówi o sobie, jakby akurat prowadził z nami rozmowę, czasami jego wypowiedź przerywana jest kwestiami osób z otoczenia. Dlatego tak przyjemnie się ją czyta: wystarczy siąść i słuchać. Nie wymaga to od nas zbyt wielkiego wysiłku.<br />
<br />
Ale ta lekkość przypłacona jest spłyceniem życiorysu naszego obiektu zainteresowań. Poznajemy go z jednej perspektywy, wypowiedzi bliskich są przytaczane wyłącznie w celu podtrzymania zbudowanego/narzuconego już sposobu postrzegania, wszystkie są do siebie bliźniaczo podobne. Bo ja bym najchętniej wszystkie biografie dał do zrobienia Grzebałkowskiej, no ale a) Grzebałkowska wszystkich nie opisze b) celebrytom nie zależy na szczegółowej, fascynującej biografii, która sprowokuje do myślenia. Taki ze mnie już idealista i wierzę, że każdy z nas ma niesamowicie interesujące życie, może swoim postępowaniem zmienić coś w postrzeganiu świata u innych. No i tutaj się raczej nie mylę. Ale nie wszystkim zależy, żeby to pokazać, a już na pewno nie gwiazdom, dla których taka lekka biografia to okazja do połechtania ego i zarobku.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZG8aytxuRX5z98UWjncCLZMmZdkW2TTTRZeJ4y7MaxF870AzetDRSNim97etKFw0I78xP0N0RvmcerQA7zsVpa655gpBEvHRskw7gbdePu2eMFPsXKc8vu8vgmuN6msEggCGMUbwWvmM/s1600/michasz2_n+%25281%2529.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="288" data-original-width="480" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgZG8aytxuRX5z98UWjncCLZMmZdkW2TTTRZeJ4y7MaxF870AzetDRSNim97etKFw0I78xP0N0RvmcerQA7zsVpa655gpBEvHRskw7gbdePu2eMFPsXKc8vu8vgmuN6msEggCGMUbwWvmM/s640/michasz2_n+%25281%2529.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
A skoro o łechtaniu ego, to muszę zauważyć, że nieważne jak bardzo starałby się przedmiot biografii (niekoniecznie Piróg, to dotyczy wszystkich tego typu produktów) zawsze znajdzie się taki fragment rozmowy, który zabrzmi trochę samochwalstwem. Mnie szczególnie mocno w pamięci utkwiły te słowa:<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
Z Oshrinem dobraliśmy się pod każdym względem. Fizycznym też. Uwielbiałem się z nim kochać. Kiedy po rozłące z powrotem znalazłem się w naszym izraelskim mieszkaniu, od progu zaczęliśmy się całować. I nagle poczułem, że Oshrin już doszedł, mimo że dopiero się witaliśmy. To było wspaniałe uczucie. Dowód na to, jak bardzo mnie pragnął.</blockquote>
<br />
Tak, wszyscy cenią sobie otwartość i szczerość, ale właściwie co biografowany chciał nam przekazać w ten sposób? Czy tylko pokazać miłość swojego partnera, którą i tak podkreśli w rozmowie jeszcze wielokrotnie? Proszę zauważyć, że prowokuję czytelników do myślenia! Miałem jeszcze ponarzekać na to, że od pewnego momentu biografia porusza się tylko po temacie homoseksualizmu, nawet rozdziały są podzielone według poszczególnych partnerów, ale doszedłem do wniosku, że w końcu miłość to bardzo absorbujący naszą codzienność czynnik, więc nie mam się do czego przyczepiać. A od serca dodam, że młodość Michała Piróga jest naprawdę interesująca, szczególnie spodobała mi się jego brawura, działanie pod wpływem impulsów i bezczelność. Takich ludzi bardzo lubię i szanuję.<br />
<br />
Co jeszcze czyni biografie celebrytów takimi pociągającymi? To, że możemy choć na chwilę skosztować ich życia. I bynajmniej nie jest to rzeczywistość, w której trzeba się hamować z kupowaniem książek, żeby przetrwać kolejny miesiąc. To też możliwość wysłuchania kolejnej historii człowieka, który z pucybuta stał się milionerem, dzięki swojej determinacji i wierze w spełnienie marzeń. Jest to z pewnością zaspokojenie jakiejś naszej wewnętrznej potrzeby na przeżywanie takich losów, bo wierzymy, że jeżeli innym się udało, to tak samo będzie z nami. Nawet jeżeli nie robimy nic, by nasze ambicje i marzenia spełniać.<br />
<br />
Nie mam oczywiście Michałowi Pirógowi za złe tego, że postanowił sprzedać nam taki jednostronny i spłycony obraz siebie. Przytoczył parę anegdot, powiedział coś od serca, zapewnił mi rozrywkę na kilka wieczorów, a tekst został świetnie zredagowany — to wystarczy, żeby „Chcę żyć" spełniło swoje zadanie, jakim jest zainteresowanie odbiorcy. Swoją drogą trochę to dziwny tytuł dla biografii, jakby ktoś zabraniał Pirógowi żyć albo jakby był to jakiś manifest samobójcy po kilku próbach. Jak dla mnie niepotrzebne nadęcie.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMJT0mOCZknUXWDR1Zny8kvdMgyLek9ZFn2z8hnMwivpmriLsbYP24D3smYAu-WWhHyWO1A8_ZTeu7Swv0BpwTXkW4TeHFEji5yHwNifnRlQ-S64CFlMosUz9ZHvT2A06H1AdgnSZrebQ/s1600/michasz2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="288" data-original-width="480" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMJT0mOCZknUXWDR1Zny8kvdMgyLek9ZFn2z8hnMwivpmriLsbYP24D3smYAu-WWhHyWO1A8_ZTeu7Swv0BpwTXkW4TeHFEji5yHwNifnRlQ-S64CFlMosUz9ZHvT2A06H1AdgnSZrebQ/s640/michasz2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Chciałem, żeby ten tekst nie był tylko i wyłącznie recenzją, ale żeby spojrzał też szerzej na popularne zjawisko wydawania biografii gwiazd. Mam nadzieję, że mi się udało, a czułbym się jeszcze lepiej, gdyby zrodził w was jakąkolwiek myśl (niekoniecznie, że jestem debilem etc.).<br />
___<br />
* Jest to cytat z piosenki <a href="https://www.youtube.com/watch?v=84S6LzU2pRA">„Ej Maria"</a><br />
P.S. Edytor tekstu ciągle podkreśla mi słowo „celebrytów" i zastanawiam się, dlaczego tak jest. Wydaje mi się, że to już całkiem dobrze przyswojone w języku polskim określenie. Intrygujące!poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-38362992552960318122018-06-30T02:49:00.000+02:002018-06-30T02:49:52.450+02:00Agroturystyka w Żmijowisku<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3VTD3g-6TPZK_U1cUH-Qy122sk-v9S4Z-CPL0Z6oZ4ERz_iwoxBA3ES4PeAnWg8uZdrQYxNVg2olpI6hjbMI8QmftvHVST18JqImoHr_BscJzyMglowJQpHc5TKavG4pvhhYvNj56Y8A/s1600/35747286_187848068591069_4235416539353841664_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3VTD3g-6TPZK_U1cUH-Qy122sk-v9S4Z-CPL0Z6oZ4ERz_iwoxBA3ES4PeAnWg8uZdrQYxNVg2olpI6hjbMI8QmftvHVST18JqImoHr_BscJzyMglowJQpHc5TKavG4pvhhYvNj56Y8A/s640/35747286_187848068591069_4235416539353841664_n.jpg" width="640" /></a></div>
„Żmijowisko", Wojciech Chmielarz, wyd. Marginesy, 2018<br />
<br />
Obiecałem sobie, że nie powiem ani słowa na temat warstwy psychologicznej całej opowieści, bo ten temat przewija się w każdej opinii, jednak jest to thriller psychologiczny, więc trudno to przemilczeć, tym bardziej, że Chmielarz jest bardzo dobrym obserwatorem. Powołuje do życia postacie ciekawe i bardzo skomplikowane, każdą z nich obdarzając rozbudowanym portretem psychologicznym. Dla mnie szczególnie interesującymi kreacjami są postaci Marry, Damiana i Arka. Autor pozwala nam poznać ich zachowania w różnych okolicznościach. Nie stroni od konfrontowania ich z ekstremalnym sytuacjami. Mamy do czynienia z osobami tak różnymi, że ciężko podzielić ich na tych złych i dobrych. Budowanie relacji z innymi bohaterami, ich myśli oraz zachowania są przedmiotem analiz nie tylko narratora, ale i czytelnika, który w trakcie lektury jest stale pobudzany do refleksji nad wieloma zagadnieniami. To czyni „Żmijowisko" lekturą wyczerpującą ze względu na zaangażowanie w opisywane zdarzenia, przeżywanie ich na równi z bohaterami. Aktywny udział w akcji dodaje książce atrakcyjności i sprawia, że nie zapomnimy o powieści jeszcze na długo po odłożeniu jej na półkę.<br />
<br />
Nie bez powodu akcja osadzona jest głównie w niewielkim Żmijowisku. To pozwala autorowi na budowanie specyficznej atmosfery, która powstaje na wskutek połączenia współczesnej, sielankowej wsi i baśniowości skrytej w otaczających miejscowość jeziorach oraz gęstych lasach. Ta niesamowitość jest z początku niezauważalna, odkrywana jest z biegiem historii, która zaczyna robić się coraz bardziej tajemnicza i niepokojąca. Fabuła początkowo mocno osadzona we współczesnych realiach pod koniec tę rzeczywistość rozmazuje, w powietrzu można wyczuć niepokój, w pewnej scenie autor zaprzęga nawet siły nadnaturalne, ale udaje mu się to zrobić w sposób nie wzbudzający litości czy zażenowania. Zakończenie książki, czyli wyjaśnienie całej historii, tylko wzmaga poczucie grozy i niepewności, zostawiając czytelnika z poczuciem uczestnictwa w niesamowitych zdarzeniach.<br />
<br />
A sama historia? To narzędzie do stawiania bohaterów w różnych sytuacjach, jest ważna, ale nie stoi na pierwszym miejscu. Jak na thriller zresztą nie rozwija się w zawrotnym tempie, ma tendencję do rozwidlania się na mniejsze – ale niemniej interesujące – wątki poboczne. Trzeba jednak przyznać, że po scenie, w której dochodzi do konfrontacji ojca Damiana z własnym synem oraz Marry, akcja zaczyna pędzić coraz szybciej w kierunku finału, który, jak na thriller psychologiczny przystało, wzbudza dreszcz emocji i szokuje. I kiedy czytelnik czuje się już bezpiecznie, pogodzony z rozwiązaniem, Wojciech Chmielarz znów zaskakuje i wbija swojego odbiorcę w fotel. Zwieńczenie tej historii to prawdziwy majstersztyk, który nie tylko szarga emocjami czytelnika, ale pozostawia go jeszcze z wieloma pytaniami, na które sam musi sobie odpowiedzieć. Gdybym miał opisać tę lekturę jedynym zdaniem, brzmiałoby tak: „Żmijowisko" przykuwa interesującą galerią postaci, analizą ich osobowości i niepowtarzalnym klimatem, tym samym fundując rozrywkę na najwyższym poziomie. Polecam gorąco!<br />
<br />
Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Marginesy.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-63658444837963453462018-06-21T08:10:00.000+02:002018-07-20T13:16:55.730+02:00Czy naprawdę mogę umrzeć, wyciskając pryszcza na nosie? <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh98PS7XO5V5M17riK0YvnNvLpX_WrcCQpZUN5XxfwMDaYNcDOeYf-tOREZPO2DsFN-mPacghPIxPu29jELMik5sRp_H3juk29Yfk2SnOdMyfakMwqrftHwE6y50FZrxd31Ag9N26xvaaY/s1600/35971099_187851051924104_8702585751608492032_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="682" data-original-width="919" height="474" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh98PS7XO5V5M17riK0YvnNvLpX_WrcCQpZUN5XxfwMDaYNcDOeYf-tOREZPO2DsFN-mPacghPIxPu29jELMik5sRp_H3juk29Yfk2SnOdMyfakMwqrftHwE6y50FZrxd31Ag9N26xvaaY/s640/35971099_187851051924104_8702585751608492032_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Gdyby nasze ciało potrafiło mówić, to byłby to długi monolog o tym, co robimy źle, bo – taka mnie błyskotliwa refleksja naszła podczas lektury – człowiek ma patologiczną potrzebę/zdolność do autodestrukcji, chociaż wydaje mu się, że robi dla siebie wszystko co najlepsze. A ponadto ma talent do tworzenia naprawdę dziwnych problemów<br />
<br />
Dlaczego drapanie się jest takie przyjemne? Ile trzeba spać? Czemu seks u ludzi wygląda, jak wygląda? I dlaczego nie istnieje viagra dla kobiet? Czy obcisłe spodnie mogą zabić? Czy można sobie zrobić dołeczki w policzkach? Czy naprawdę można umrzeć od wyciskania pryszcza na nosie? James Hamblin, lekarz i dziennikarz, tłumaczy zawiłości anatomii i fizjologii, rozprawia się z popularnymi mitami dotyczącymi zdrowia i demaskuje marketingowe oszustwa firm producentów suplementów i zdrowej żywności. A wszystko to w przystępny, zabawny i wciągający sposób – w końcu odpowiada także na pytanie: Na czym polega uzdrawiająca moc śmiechu?<br />
<br />
Książka ta klasyfikowana jest jako podręcznik akademicki lub powieść popularnonaukowa, w rzeczywistości jednak przypięcie jej gatunkowej łatki wcale nie jest takie łatwe. To dlatego, że choć James Hamblin trzyma się biologicznej tematyki, bardzo płynnie porusza się też w innej (ale powiązanej) problematyce. Okazuje się, że nasze anatomiczne sekrety mają duży wpływ na kształt społeczeństwa, przemiany w jego obrębie i nawet na bieg historii, co teraz wydaje mi się oczywiste, ale wcale takie nie było przed lekturą książki. A autor z lekkością i wielką radością przybliża nam te zależności, uzmysławia silne powiązania historii z biologią, co mnie niezmiernie fascynuje. Choć zdarzały się momenty, kiedy kontekst historyczny był przybliżany nazbyt szczegółowo, stawał się nużąco długi. Ale to sporadyczne przypadki. W zdecydowanej większości było to ciekawe urozmaicenie treści, tym bardziej, że Hamblin jest naprawdę interesującym mówcą/pisarzem.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFEoVvuWc55EAOe8lPM8BdCl2AVQonnN1efQ-Yg36LpxqK0RYiuWYr1BTuE5NQMd8fUIDRrKQ0pIG4aTvKssfr35AqdwWPzo3o733sJGstTrlGcercoPB2KQn_9yUzv3xkumhLwUS0W2A/s1600/vidae8b525f0ee772058640be1621ef82b1.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="721" data-original-width="809" height="355" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFEoVvuWc55EAOe8lPM8BdCl2AVQonnN1efQ-Yg36LpxqK0RYiuWYr1BTuE5NQMd8fUIDRrKQ0pIG4aTvKssfr35AqdwWPzo3o733sJGstTrlGcercoPB2KQn_9yUzv3xkumhLwUS0W2A/s400/vidae8b525f0ee772058640be1621ef82b1.png" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jedna z wielu ilustracji |<a href="http://marginesy.com.pl/sklep/produkt/133157/gdyby-nasze-cialo-potrafilo-mowic">źródło</a>|</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Bardzo przypadła mi do gustu forma książki, wydanie jest bardzo estetyczne i solidne, Marginesy znów nie zawodzą. Konstrukcja podtytułów nasuwała mi skojarzenia z wyszukiwaniami w Google, autor nieraz wykorzystywał je w sposób humorystyczny, są także narzędziem do budowania luźnego klimatu. Hamblin w ogóle ma ciekawe poczucie humoru i nie szczędzi czytelnikowi nieco zgryźliwych żartów. W swojej pracy rozprawia się z wieloma teoriami guru medycyny alternatywnej, obnażając irracjonalność ich zapewnień. Nie pozostaje też dłużny wobec Vitaminwater, nadużywaniu multiwitamin czy lęku przed glutenem. <i>Notabene</i> w trakcie lektury myślałem sobie, że byłoby dobrze, gdyby ktoś w taki sposób rozprawił się z Jerzym Ziębą, a chwilę później dowiedziałem się o pozwie ze strony Dawida Ciemięgi. Co za wspaniały zbieg okoliczności!<br />
<br />
James Habmlin porusza popularne wątpliwości dotyczące naszego ciała, ale dotyka też kwestii, o których raczej nie myślimy, choć są bardzo interesujące. Nie pamiętam już lektury, która by nauczyła mnie tylu nowych rzeczy, dając jednocześnie taką radość z poszerzania wiedzy! Zachęcam każdego, kto jest choć trochę zainteresowany ciałem człowieka i wszystkimi magicznymi procesami, które w nim zachodzą do przeczytania tej pozycji. Jest interesująca, omawia najprzeróżniejsze aspekty naszej anatomii, bawi i uczy. Wyśmienita mieszanka.<br />
<br />
Tekst powstał we współpracy z wydawnictwem Marginesy.<br />
<br />
P.S Można umrzeć od wyciskania pryszcza, kiedy żyły odprowadzające krew z nosa przeniosą infekcję bakteryjną (tym jest pryszcz) do części czaszki, którymi krew odpływa z mózgu i dojdzie do powstania zatoru w zatoce jamistej. Ale! Naprawdę rzadko dochodzi do takiej sytuacji i można ją łatwo wyleczyć dzięki antybiotykom.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-55567286263291012932018-06-06T16:42:00.001+02:002018-08-19T11:29:36.391+02:00Recenzja Long & Junior - Co ja Robię (NOWOŚĆ 2018)<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/ldBHrHCl958" width="480"></iframe><br />
<div style="text-align: start;">
<br /></div>
<div style="text-align: start;">
<div style="text-align: left;">
Dzień dobry dziś przychodzę do was z recenzją piosenki Long & Junior - Co Ja Robię. Na poczontku musze powiedzieć, że lubię disco polo, bo można się fajnie bawić. Dlatego moja recenzja bendzie troche osobista więc mozecie się z nią nie zgadzać. Wasz wybór :)) Ale to nie tylko recenzja, bo intepretacja też!</div>
</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Piosenka zaczyna się tak: </div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
Jesteś mą jedyną skarbie, do miłości trampoliną<br />Zakochałem się dziewczyno w Tobie, co ja robię </blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
Autorzy pewnie mieli na myśli, że chcą skakać po dziewczynie. Hehehe to oczywiście żart trochę zboczony :) Ten refren fajnie wpada ucho i nauczyłem się go na pamięc już jak ją usłyszałem pierwszy raz w radiu. Nie powiem jakim chyba, że mi zapłacom. No ale dobra. Mi by się podobał bardziej jakby się rymowało, ale tak też morze być. Chłopaki fajnie to śpiewają na teledysku i widać że się wczuwają. Wogule teledysk jest spoko, ładne panie i super pomysł! Ja bym takiego na pewno nie wymyślił</div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
<br />Kiedy chcę tańczyć z nią ona tańczy sama,<br />Codziennie wrzuca coś na instagrama,<br />Potrafi zepsuć każdą przygodę,<br />Nie przybija (Nie) piątek na zgodę<br />Ciągle obraża się na fejsie blokuje mnie<br />I godzinami przed lustrami może stroić się</blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
To mi się podoba, że oni śpiewają o życiu bez kłamania że jest idealne. Bo nie jest!!! Wogule chyba pierwszy raz w życiu słyszę piosenkę w której śpiewająm o instagramie i Facebook a taka jest prawda że dziewczyny ciągle siedzom na tych telefonach i blokują nas jak się obrażą o byle co! I z dziewczynami nie możesz np jechać na rower jak z kolegami, bo zaraz muwi że jest zmęczona i chce się jej wracać. No i chyba nie musze nikomu mówić, że facet gdzieś idzie to w pieńć minut jest gotowy a dziewczyna to musi chyba z dwie godziny siedzieć w łazience. Brawo chłopaki za życiowe tekstY!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-t7kQtkXGdSpgOLlQhj-LyEOnT8UBQDXbJtmYxJJP_SALDACRCoQfgrX_U3EmtKwu4uCh-Sylr9WArUvhtl0FUzg9b15g5P3T2sRNQ-668TSGK1bULCVS9iblJWAZ-OywzVHGVrOvgg/s1600/zgadzamsie.png" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="372" data-original-width="914" height="260" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhe-t7kQtkXGdSpgOLlQhj-LyEOnT8UBQDXbJtmYxJJP_SALDACRCoQfgrX_U3EmtKwu4uCh-Sylr9WArUvhtl0FUzg9b15g5P3T2sRNQ-668TSGK1bULCVS9iblJWAZ-OywzVHGVrOvgg/s640/zgadzamsie.png" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zgadzam się z Zespołem SHOWMAN a z Szymon Szymon nie</td></tr>
</tbody></table>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<blockquote class="tr_bq">
I taka właśnie jest moja dziewczyna,<br />Co awanturą każdy dzień zaczyna,<br />Nie lubi sprzątać i nie gotuje,<br />A ja to wszystko wytrzymuje.<br />Koleżanki ma dwie, co wiedzą jak ściemniać mnie,<br />Gdy galeriami z zakupami ciągle włóczą się,<br />Ja na jej punkcie chyba zwariowałem,<br />Bo taką ją pokochałem!</blockquote>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Hehe, tutaj chyba trochę przesadzili no bo każdy dzień zaczynać awanturą się raczej nie da :p Ale nie wiem czemu śpiewają, że wytrzymują że ona nie sprząta i nie gotuje ?? No bo co to za kobieta! Fajna jest ta gra słów "sciemniać mnie", ale plebs nie zrozumie, sorrki :)) Ale ogulnie piosenka kończy się dobrze bo w końcu on ją kocha. Lubię takie życiowe piosenki o miłości i uważam, że nie ba prawdziwej imprezy bez nich . No to do zo na nastepnej immprezie?!!?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A i zapomniałem się zapytać czy się wam podoba ta pisenka ????</div>
<div style="text-align: justify;">
pzdr Kazimierz K.</div>
</div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-55851497073897678202018-04-03T12:06:00.001+02:002018-04-03T12:06:37.823+02:00Mózg Superstar<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioxNDpoCijEu7ekIPBOt_F80mNkqryYBlcYsSEJgckBPLD7_d74wLDPVUInX27mo67jffOCuOEujNVj0MjKTwLemCLrQRXTRkXg-QdApoFDwzrzrDA9dD4G3U5qScrWG86_pgu3bKERhc/s1600/mozg2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioxNDpoCijEu7ekIPBOt_F80mNkqryYBlcYsSEJgckBPLD7_d74wLDPVUInX27mo67jffOCuOEujNVj0MjKTwLemCLrQRXTRkXg-QdApoFDwzrzrDA9dD4G3U5qScrWG86_pgu3bKERhc/s640/mozg2.jpg" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Mózg. Każdy ma, nie każdy używa. To mi się oczywiście powiedziało bardzo metaforycznie, bo żebyśmy mogli funkcjonować, mózg musi być ciągle <i>w ruchu</i>. Ale nie o tym, o tym przecież wie każdy. Są jednak inne kwestie dotyczące naszego niezastąpionego narządu, które nas frapują, ale na które nie znamy odpowiedzi. Tu z pomocą przychodzi Kaja Nordengen – młoda badaczka i neurolog – ze swoją popularnonaukową pracą „Mózg rządzi" i robi z mózgu gwiazdę, bo naprawdę jest co podziwiać i poznawać. </b><br />
<br />
Publikacje popularnonaukowe mają to do siebie, że rozkładają skomplikowane sprawy na prostsze w zrozumieniu mechanizmy, uogólniając, bo chodzi o to właśnie, żeby odbiorca z grubsza miał pojęcie, o co chodzi. Szczegółami zajmują się naukowcy. Szarym zjadaczom chleba nie są potrzebne, a już na pewno nie są dla nich łatwe w zrozumieniu i przyswojeniu. Toteż „Mózg rządzi” jest książką, która w sposób przystępny omawia mechanizmy działania naszego najcenniejszego narządu. Imponuje zakres poruszanych tematów; od fizycznego rozwoju mózgu na przestrzeni lat przez to w jaki sposób powstają emocje i jak działa to na nas oraz otoczenie po tajniki tego, w jaki sposób przyswajamy wiedzę. Praca zawiera wnioski z najnowszych badań nad mózgiem, chociażby wyróżnionego Noblem odkrycia GPS mózgu. To cieszy, bo takie bycie na bieżąco z najnowszymi odkryciami daje mnóstwo satysfakcji.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhanHhEkChibn4_fmtebGAuuX9zLtGEFNOLW6oQEOs50IkXhRv-6NnqPwuGQYk_aE294qaypnzaFdMLK6btqgQKSO5VAX_mL2rkYPHdWcEsRnmwSLxesCSPTqmGCM5cEdgUFxCgAkxkEsU/s1600/mozg1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhanHhEkChibn4_fmtebGAuuX9zLtGEFNOLW6oQEOs50IkXhRv-6NnqPwuGQYk_aE294qaypnzaFdMLK6btqgQKSO5VAX_mL2rkYPHdWcEsRnmwSLxesCSPTqmGCM5cEdgUFxCgAkxkEsU/s640/mozg1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Działanie mózgu to temat rzeka, o którym można by pisać w nieskończoność. Kaja Nordengen ogranicza się jednak do prostego języka, omawiając krótko, ale treściwie kolejne problemy, a podział treści na krótkie podrozdziały pozwala na wygodne dawkowanie sobie kolejnych stron. Prawda jest jednak taka, że jak już się zacznie czytać „Mózg rządzi”, trudno się oderwać od lektury. I to nie tylko ze względu na prosty styl i interesujące tematy. Autorka zabawia czytelnika, sypiąc żartami i anegdotami zarówno z życia znanych osób, jak i opowiadając o własnych przeżyciach. To się przekłada na szybkie nawiązanie sympatii z panią neurolog, tym bardziej, że zwraca się bezpośrednio do swojego czytelnika.<br />
<br />
„Hjernen er stjernen” cieszyło się w swoim kraju wielką popularnością, co doskonale obrazuje atrakcyjność tej pozycji. Prócz podstawowej wiedzy o budowie i funkcjonowaniu mózgu potrzebnych do zrozumienia nurtujących kwestii, dowiemy się z książki Nordengen wielu ciekawostek dotyczących naszego niezastąpionego mózgu. Rozprawimy się z mitami, które chętnie mnożą się wokół tego tematu. I przede wszystkim zafundujemy sobie pożyteczną rozrywkę. Gorąco polecam!<br />
<br />
Tekst powstał dzięki współpracy z wydawnictwem Marginesy.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-50192140420489111992018-03-17T13:23:00.001+01:002018-03-17T13:24:57.643+01:00Małżeństwo i syf na biurku. Tu pomoże tylko informatyka<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV5NV07wBmbLRJuShTJZ-nQIeZdOno4msU5ISDpAkxdKUn8o9PJa6U5Hs_3AcxsavcPACVeku7DJJNYalRbfBkSQN81ziWHBJytnaUKzJjf4H_Iq5JkQcmP2OQ9ltkYhGrz6M0tT3EJtU/s1600/algorytmy1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV5NV07wBmbLRJuShTJZ-nQIeZdOno4msU5ISDpAkxdKUn8o9PJa6U5Hs_3AcxsavcPACVeku7DJJNYalRbfBkSQN81ziWHBJytnaUKzJjf4H_Iq5JkQcmP2OQ9ltkYhGrz6M0tT3EJtU/s640/algorytmy1.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Algorytmy – brzmi mądrze (wielu to odpycha) i kojarzy się z tą ciemną mocą, która ucina zasięgi w mediach. Budzą też skojarzenie z matematyką, udręką wielu, dlatego to pojęcie nie cieszy się szczególną sympatią wśród zwykłych zjadaczy chleba, brzmi chłodno i obco. Ale w rzeczywistości są to po prostu ciągi pewnych działań prowadzące do rozwiązania (lub wykazania nierozwiązalności) postawionych problemów. I nie, nie muszą być to zagwozdki z kosmosu, bo algorytmy pomogą rozwiązać ci trudności związane z codziennością. Sami z wielu algorytmów korzystamy nieświadomie. Wystarczy spojrzeć na swoje biurko zawalone papierami. Wygląda jak nieokiełznany chaos, ale w rzeczywistości jest to bardzo wydajny sposób sortowania. Dziwne? Nieintuicyjne.</b><br />
<br />
„Algorytmy. Kiedy mniej myśleć” można traktować dwojako: trochę jak kolejny poradnik mówiący nam, jak mamy żyć, żeby z tej marnej egzystencji wyciągnąć wszystko najlepsze i jako fascynującą książkę, której celem jest pokazanie czytelnikowi, ile korzyści może czerpać ze znajomości algorytmów oraz z ich wykorzystania na co dzień. Ta praca różni się od poradnika z listy bestsellerów brakiem motywacyjnego, nacechowanego emocjonalnie stylu, bo nie zależy jej na tym, żeby przekupić odbiorcę miłymi słowami. Po prostu proponuje mu korzystne rozwiązania i jeśli czytelnik zechce z nich skorzystać, najzwyczajniej to zrobi. Autorzy wierzą w jego inteligencję. W tej pozycji nie spotka się też rad bez pokrycia, bo wszystkie biorą się z algorytmów, które czarno na białym wykazują wydajność wskazań. Czytelnik raz po raz zaskakiwany jest tym, jak wiele z naszym życiem mają wspólnego procedury programistyczne.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsb-ndQdKE53t0psDIkx2V-je5pwpwZvNJBkgNG-wbDCu7fpA3nAsYQy6Dj7Vs3I0Z0XH0GVPYcnHOEVwX4KmsSDcgXh-2l72BB3ghBKeHNm4U4W6YxyVNTpAgAox8X5fz18rJqI_ZOsI/s1600/algorytmy2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgsb-ndQdKE53t0psDIkx2V-je5pwpwZvNJBkgNG-wbDCu7fpA3nAsYQy6Dj7Vs3I0Z0XH0GVPYcnHOEVwX4KmsSDcgXh-2l72BB3ghBKeHNm4U4W6YxyVNTpAgAox8X5fz18rJqI_ZOsI/s640/algorytmy2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Algorytmy nie tylko podpowiadają najlepsze decyzje, ale także udowadniają, że nasza intuicja nie zawsze idzie w parze z wydajnością. Autorzy przytaczają liczne sytuacje, kiedy racjonalne – z naszego punktu widzenia – zachowania wcale nie są dobre. Dlatego z lekturą „Algorytmów...” wiążą się ciągłe zainteresowanie i zaskoczenie. Czytelnik zaczyna coraz więcej myśleć, zauważać analogie między pracą komputera a życiem i sprawia mu to niesamowitą przyjemność. Zadowolenie z lektury jest tym większe, że zawiera liczne przykłady zastosowań algorytmów na innych polach niż informatyka (na przykład segregowanie książek w największych bibliotekach świata wiąże się właśnie z wykorzystaniem algorytmów), anegdoty i jest pisana prostym językiem. Tom Griffiths i Brian Christian są informatykami z wieloletnim stażem, dlatego potrafią podejść do odbiorcy nieorientującego się w temacie w taki sposób, żeby mógł wszystko zrozumieć. Bez niepotrzebnych komplikacji.<br />
<br />
Przyznaję, że z początku obawiałem się tej książki. Czy na pewno ją zrozumiem? Czy algorytmy mają sensowne zastosowanie poza informatyką? Autorom udało rozwiać się moje wątpliwości i jednocześnie wzbudzić zainteresowanie tą tematyką. Zastosowanie algorytmów w codziennym życiu może zwiększyć wydajność naszych działań. Bynajmniej nie polega to na ciągłym majstrowaniu przy kalkulatorze i skomplikowanych obliczeniach. Jest to o wiele łatwiejsze, niż podpowiada nam intuicja. Chociaż pierwsze strony „Algorytmów...” wcale nie prezentują się interesująco, przebrnijcie przez nie, bo później zaczyna się robić naprawdę ciekawie. Mnie książka przypadła do gustu, pomimo że matematyka i informatyka nie leżą w kręgu moich zainteresowań. Jestem przekonany, że spodoba się także tobie!<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
Za możliwość przeczytania książki dziękuję</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://dadada.pl/algorytmy-kiedy-mniej-myslec-christian-brian-griffiths-tom,p491211"><img border="0" data-original-height="400" data-original-width="600" height="133" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjReK41illN4B5nl3homjbO4-fhBC7GpDOo3uu8NeeSG9QJSeHeuGXS1Q2fegRhdm1WShwLtAt9a6hnFgPKQjvCBChUw_Bg_BaKFLnj-WxwlQuknLPf9jEDNWvw9Ab9HhPRVYULeNv7gpk/s200/dadada.png" width="200" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
P.S Nie segregujcie/porządkujcie mailów. Algorytmy udowadniają, że to marnotrawstwo czasu.</div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-2444142123442120842018-02-14T09:00:00.000+01:002018-02-14T17:00:20.800+01:00Agnieszka Osiecka o miłości<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzuZpK4n6Tdus0UzcX3-KqeMPVUnauTpSa5uF5G57VauW0x3q83wqdh-10xjSCl_TBY5oQ6MK8D7ErKy8Vxry1BZVYz1FLhs8scOd-AQZG4oudeWbiXz876Jz80nhckRy3cmwmJN9ca_o/s1600/agaos.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="660" data-original-width="1200" height="352" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzuZpK4n6Tdus0UzcX3-KqeMPVUnauTpSa5uF5G57VauW0x3q83wqdh-10xjSCl_TBY5oQ6MK8D7ErKy8Vxry1BZVYz1FLhs8scOd-AQZG4oudeWbiXz876Jz80nhckRy3cmwmJN9ca_o/s640/agaos.jpg" width="640" /></a></div>
<b>Agnieszka Osiecka to jedna z najwybitniejszych postaci polskiej kultury, osoba wyrazista, uwielbiana przez miliony, czerpiąca z życia garściami, wzbudzająca kontrowersje i wiele różnych wspomnień. Kochała wiele razy, więc śmiało można stwierdzić, że mało kto znał miłość tak dobrze, jak ona. Pisała o uczuciu głębokim oraz trudnym do opisania w sposób rozczulający i prosty. Dzisiaj, gdy o zakochaniu śpiewa każda gwiazda disco-polo, warto przypomnieć sobie jej słowa, by na nowo nadać miłości głębię.</b><br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Przyjaciele moi i przyjaciółki! Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości. Nie mówcie jej: przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi: «Przepraszam, musiałam pomylić adres…» I pstryk, iskierka gaśnie.”</blockquote>
<br />
Wybitna poetka nie doświadczyła w dzieciństwie miłości od powściągliwej matki, a jej ojciec był osobą nad wyraz surową. Wielu twierdzi, że z tego powodu Agnieszka czuła się wyobcowana, samotna i była głodna miłości. Czy to prawda? Wiadomo, że przez całe życie łaknęła najpiękniejszego z uczuć, nie szczędząc sobie chwil radości i gorzkich dni rozczarowań, smutku. Jej pierwszą miłością był wybitny twórca, o którym pisała tak: „Twarz rozgrymaszonego bachora, figura cowboya, ręce Madonny. Wyższy był od naszego pokolenia o pół głowy. A ja przy nim jak mysz polna.”<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Czy te oczy mogą kłamać? Chyba nie!<br />
Czy ja mógłbym serce złamać? I te pe...<br />
Gdy się farsa zmienia w dramat, nie gnam w kąt.<br />
Czy te oczy mogą kłamać? Ależ skąd!”</blockquote>
<br />
Piękni, dwudziestoletni, zakochani po uszy. Marek Hłasko, bo o nim mowa, często odwiedzał ją w mieszkaniu na Saskiej Kępie, co nie podobało się ojcu artystki. Wreszcie wyemigrował, nie pozwolono mu potem na powrót. Słał do Osieckiej rozpaczliwe listy, pisał o miłości i prosił o jej przybycie. Nie dostała pozwolenia. W tym przypadku Hłasko zaproponował ślub przez pośrednika. „Ale gdy się zgodziłam, wystawił mnie do wiatru. Po prostu przestał pisać.” – wspominała artystka. Po Hłasce została maszyna do pisania, która stała na biurku do końca życia Osieckiej.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Rozumiem, że można kogoś uwieść i zawieść, można się z kimś rozwieść, można kogoś porzucić, ale nie wolno go uszkadzać. Takie przestępstwa powinny być karane z całą surowością prawa. Jeżeli na paczkach ze szkłem pisze się <b>Uwaga: szkło</b>, to czemuż na paczce, w której mieści się nasze serce, nie miałoby być napisu <b>Uwaga: drugi człowiek</b>?”</blockquote>
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTb54LCVbL9gXWVe32kgybiFs_zR_ynZfTDc_GVGRDpMjRGDhuxwX3Z5ZvIaGmAbfM1AekA1tiMZ6YpwSvl7vCMSAVmi9lAWFJusGwyHHlA9XtNGB-6ZX7EUV0ym9I_H7pZU7ecz8EDf8/s1600/osiecka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="863" data-original-width="564" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjTb54LCVbL9gXWVe32kgybiFs_zR_ynZfTDc_GVGRDpMjRGDhuxwX3Z5ZvIaGmAbfM1AekA1tiMZ6YpwSvl7vCMSAVmi9lAWFJusGwyHHlA9XtNGB-6ZX7EUV0ym9I_H7pZU7ecz8EDf8/s400/osiecka.jpg" width="261" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Często kocha się „z przerwami”. To znaczy czasem jest tak, że aż brzuch boli i oczy pieką, a czasem jest tak, „że można wytrzymać” i w ogóle myśli się mocno o czym innym.</div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„To wciąż za mało moje serce, żeby żyć<br />
Uciekaj skoro świt<br />
Bo potem będzie wstyd<br />
I nie wybaczy nikt<br />
Chłodu ust, braku słów...”</blockquote>
<br />
Niewiele mówi się o związkach Osieckiej z Wojciechem Frykowskim, Wojciechem Jesionką czy Danielem Passentem. Wiadomo natomiast, że w roku 1964 Agnieszka poznała Jeremiego Przyborę. On wówczas był już dojrzałym mężczyzną z rodziną, rozpoznawanym dzięki Kabaretowi Starszych Panów. Ona zbliżała się do trzydziestki, rozwódka po przejściach.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Tęsknię do Ciebie przez stół, przy którym siedzimy, tęsknię z fotela na fotel obok, w teatrze czy w kinie (…) na szerokość kołdry, która okrywa nas oboje, tez potrafię tęsknić do Ciebie - przez drzwi łazienki, w której się kąpiesz, i przez schody, po których idziesz do mnie, i przez naskórek mój, szczelnie przywarty do Twego.”</blockquote>
<br />
Bywało między nimi różnie, a wszystko emocje towarzyszące tej relacji skutkowały wieloma wspaniałymi piosenkami. O których zresztą często pisali w swoich listach. Wiedzieli, że nie pasują do siebie i nie dana będzie im miłość na lata. Walczyli o to uczucie, ale rozeszli się w roku 1966, pozostawiając po związku wiele wspaniałych piosenek, które nucili wszyscy w kraju, bo okazywały się wielkimi hitami.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Boję się, że Ty wcale tego moje kochania nie czujesz, bo nie przejawia się ono w żadnej formie dbania o Ciebie. Chciałabym jednak, żebyś pamiętał, że ja o siebie też przecież nie dbam. Jestem czasem dla Ciebie nieczuła, ale ja i dla siebie jestem nieczuła. Zwłaszcza w drobiazgach. Nie zrobię Ci śniadania, ale wiesz – ja i sobie nie zrobię śniadania.”</blockquote>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlsKqsfEjtW8HV84S6iLwscE54AkyAG-H5C46Sq8210vzsv9uUyBAyzqpBLmdNCMNyrPreEY7ahFBLRI6r3FBwFv9Q3RGRxHguE5q_e6COjM-liL25JPsVzP1jcFVcjPF3jRkzhnv5aRs/s1600/osiecka_agnieszka_forum_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="670" data-original-width="1000" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlsKqsfEjtW8HV84S6iLwscE54AkyAG-H5C46Sq8210vzsv9uUyBAyzqpBLmdNCMNyrPreEY7ahFBLRI6r3FBwFv9Q3RGRxHguE5q_e6COjM-liL25JPsVzP1jcFVcjPF3jRkzhnv5aRs/s640/osiecka_agnieszka_forum_7.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Zielono mi, jak w niedzielę,<br />
dziękuję ci, najmilsza ma,<br />
za tę zieleń.<br />
Zielono mi,<br />
bo ty, właśnie ty<br />
w noc i we dnie mi się śnisz<br />
i jesteś moją ciszą<br />
w mieście złym.”</blockquote>
<br />
Miłość to oczywiście uczucie, którego nie da się zdefiniować. Nie ma nikogo, kto byłby w stanie poznać jej wszystkie tajemnice, czy chociażby zrozumieć. Trudno pisze się o miłości z sensem. Agnieszka Osiecka potrafiła ująć w słowa, to czego my nie umiemy, udowadniając tym samym swój niebywały talent i wrażliwość. Kiedy chce się powiedzieć coś kochanej osobie, warto sięgnąć po cytaty takich artystów – trafiające w punkt, przejmujące na wskroś... A Wy macie jakieś wspomnienia związane z tą postacią? Opowiedzcie o Waszej miłości.<br />
<br />
<blockquote class="tr_bq">
„Bo ja jestem, proszę pana, na zakręcie.<br />
Ode mnie widać niebo przekrzywione.<br />
Pan dzieli każdą zimę, każdy świt na pół.<br />
Pan kocha swoją żonę.”</blockquote>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-64304938078468979112018-02-06T09:17:00.002+01:002018-02-06T09:17:47.962+01:00Kiedy uciekacie z domu, bo ona jest wariatką, a ty chcesz ją zabić<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfKfkJ9K49pqGai4rqUb4_YGUviBP9Q7inLPxhdqFPgCEHHwMBsnZdwqOtsMCUxeSwxNlQJhc6J1zhxRZj02W0-OhF9YY-STBq73QfZ9Fd4dq3FPAQ1HUJXTXhFjd8tVEk0D3eMCwnADY/s1600/d72739512cdc5bf1c2bfa79b945e5534.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="390" data-original-width="540" height="462" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgfKfkJ9K49pqGai4rqUb4_YGUviBP9Q7inLPxhdqFPgCEHHwMBsnZdwqOtsMCUxeSwxNlQJhc6J1zhxRZj02W0-OhF9YY-STBq73QfZ9Fd4dq3FPAQ1HUJXTXhFjd8tVEk0D3eMCwnADY/s640/d72739512cdc5bf1c2bfa79b945e5534.jpg" width="640" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<br />
„Jestem James. Mam siedemnaście lat. Sądzę, że jestem psychopatą” – to prawdopodobnie pierwsze słowa, związane z tym serialem, jakie usłyszeliśmy. Na wszystkich poszukujących czegoś nowego w serialach podziałały jak płachta na byka. „The end of the f***ing world” rzeczywiście jest powiewem świeżości w netfliksowych propozycjach i chciałem napisać recenzję, czy coś do niej podobnego, ale zrobili to już ludzie znający się na rzeczy, a nawet blogerki modowe, więc ja bym się wolał skupić na tym, dlaczego James i Alyssa tak łatwo zaskarbili sobie sympatię rzeszy widzów. Bo trzeba przyznać, że to dość oryginalny duet.<br />
<br />
<h2>
Nie patrzą na konsekwencje</h2>
<br />
Tego, że robią, co chcą, nie patrząc na konsekwencje, chyba najbardziej można im zazdrościć. W prawdziwym życiu każda nasza decyzja zdeterminowana jest przyszłymi skutkami, jakie ze sobą niesie. Nie kopniesz wkurzającej nauczycielki, bo będzie ci dopieprzała na każdej lekcji aż skończysz z dwóją na koniec. Trochę to smutne, że musimy przestrzegać wszystkich tych norm społecznych i etycznych, ale bez tych ograniczeń świat pochłonęłaby anarchia i wszyscy byśmy wyginęli. Za to James i Alyssa (z naciskiem na nią) robią podobne rzeczy bez zastanowienia. Wystarczy choćby przypomnieć sobie poniższą scenę w restauracji. Główni bohaterowie dokonują to, czego my nie możemy, choć czasami byśmy chcieli. To zbliża.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/gL2bg_--8Q0" width="480"></iframe></div>
<br />
Jak widać, bohaterowie mówią, co myślą, nawet jeżeli przez to stają się zwykłymi chamami. Już słyszę te wszystkie głosy: hurr-durr, ale jak to promować takie zachowania, co za młodzież, co za Ameryka! No ale czy nie marzy się nam od czasu do czasu rzucić mięsem, pokazać co się o tym wszystkim myśli? No pewnie, że tak, ale czegokolwiek byśmy nie zrobili, ciągną się za nami konsekwencje. W serialu James i Alyssa też muszą odpowiedzieć za wszystko, czego się dopuścili, ale przychodzi na to pora dopiero w ostatnim odcinku, więc przez ponad dwie godziny możemy grzeszyć, ile chcemy. I dzięki temu możemy przeżyć pewnego rodzaju oczyszczenie z tego, co w sobie tłamsimy, żeby potem wrócić do naszego nudnego życia, ale bez frustracji, która gdzieś tam narastała.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ3Lu977YRzlrfpDdDqNwzGMVlIuNgy7LXuE22JKAqVO1BOc24E3Iim-JbnWc3Q_ZuDEhtaCWkCKhNGbg56YokstfSsp-qpSkrWiSSKfcb7mCNWxKI2LlNsTydAPqknWNqjq9vuUlB37g/s1600/5af2d138ea5621740e22f0431d2b69e3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="376" data-original-width="564" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJ3Lu977YRzlrfpDdDqNwzGMVlIuNgy7LXuE22JKAqVO1BOc24E3Iim-JbnWc3Q_ZuDEhtaCWkCKhNGbg56YokstfSsp-qpSkrWiSSKfcb7mCNWxKI2LlNsTydAPqknWNqjq9vuUlB37g/s640/5af2d138ea5621740e22f0431d2b69e3.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kocham ich!</td></tr>
</tbody></table>
<br />
<h2>
Skomplikowani i prawdziwi</h2>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Na pierwszy rzut oka to dziwacy, których ekscentrycznych zachowań nie możemy zrozumieć. Ale wraz z rozwojem akcji dowiadujemy się o nich coraz więcej, poznajemy ich skomplikowane historie, pogłębiając całkiem ciekawe portrety psychologiczne. Borykają się z różnymi problemami, jedne są ważne i silnie wpływają na to, jakimi są ludźmi, inne skupiają się na przykład na wkurzającym ojcu (którzy rodzice nie są wkurzający?), niemniej jednak z każdym z nich może utożsamić się mniejsza lub większa grupa odbiorców. To sprzyja nawiązywaniu sympatii z postaciami fikcyjnymi. James wydawał się momentami odpychający i niezrozumiały, ale kiedy dowiadujemy się o tym, jakie tragiczne wydarzenie zdominowało jego wspomnienia z dzieciństwa, patrzymy na niego całkiem inaczej. Kradnie kawałek naszego serca, a my jeszcze silniej zaczynamy mu dopingować, wspólnie przeżywamy trudności i radości. W ten sposób serial porusza uniwersalną problematykę, ale małymi dawkami, żeby nie popaść w patos.<br />
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbRQIBhHe9EbjlvN-YytwlMX07I8rdMudcd5I2PujoQolsLCg_w1gpbPVyvAXApuaD-DOaKzg_A7ae6vwxK3i-RLMeS8PxODVLk1ugrdRF7pkRJfmFOS2zAteUEpuW14e43BsQCuyyOWY/s1600/a9777d0b802865529e35eab3f52299b4.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" data-original-height="702" data-original-width="564" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbRQIBhHe9EbjlvN-YytwlMX07I8rdMudcd5I2PujoQolsLCg_w1gpbPVyvAXApuaD-DOaKzg_A7ae6vwxK3i-RLMeS8PxODVLk1ugrdRF7pkRJfmFOS2zAteUEpuW14e43BsQCuyyOWY/s320/a9777d0b802865529e35eab3f52299b4.jpg" width="257" /></a><br />
<h2>
Porąbani i zabawni</h2>
<br />
To co James i Alyssa wyprawiają w tym niewiele ponad dwugodzinnym serialu pozwala jednoznacznie zaklasyfikować ich jako bohaterów porąbanych. Wymykają się wielu schematom, choć nie wszystkim na przykład wiele osób zarzuca sztampę wątkowi miłosnemu, czemu się nie dziwię, bo o miłości powiedziano i pokazano już chyba wszystko. To naprawdę fajne, że odpalając kolejny dwudziestominutowy odcinek, nie masz pewności, czego możesz się spodziewać po tej parze. Często działają pod wpływem impulsu, a ich nieprzemyślane decyzje są proporcjonalne do naszego WTF?! i szybszego bicia serca. Dodatkowe okraszenie tego wszystkiego celnym czarnym humorem jest zabiegiem bardzo pociągającym zwłaszcza dla młodzieży, w której serca coraz częściej wkrada się cynizm. Śmiech zawsze był dobrym sposobem na radzenie sobie z przytłaczająca rzeczywistością, a James i Alyssa robią to umiejętnie i ze smakiem.<br />
<br />
<h2>
Piękni i młodzi</h2>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0ELnQFgXqLs8F5rRQMHufRtt70BKfEtjta9cEYDIKwt-SgQriiSTXVIHM8h1c2r7F9-VOrWlyug8n8mTGZu8xovrzG7KV6Py68Tk3zEBjnR6UKdeH0YQSH1OZmBi_kNGKnJe7myP72HM/s1600/3a52ca4f77b7f0d5f2e76ad3288d0b8a.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="705" data-original-width="564" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0ELnQFgXqLs8F5rRQMHufRtt70BKfEtjta9cEYDIKwt-SgQriiSTXVIHM8h1c2r7F9-VOrWlyug8n8mTGZu8xovrzG7KV6Py68Tk3zEBjnR6UKdeH0YQSH1OZmBi_kNGKnJe7myP72HM/s320/3a52ca4f77b7f0d5f2e76ad3288d0b8a.jpg" width="256" /></a></div>
Główni bohaterowie mają po siedemnaście lat, ale, co ciekawe, w ich role wcielają się dwudziestodwuletni Alex Lawther i dwudziestopięcioletnia Jessica Barden. Gdybym nie sprawdził, w życiu bym nie uwierzył. Skoro już mowa o tym, dlaczego ta szalona para tak łatwo zaskarbiła sobie naszą sympatię, nie można pominąć faktu, że James jest nieziemsko przystojny, a Alyssa odznacza się ciekawym typem urody. Nie ma się co oszukiwać, zawsze bardziej lubiliśmy bohaterów przyjemniejszych dla oka, choć byłbym nie fair, gdybym wszystko sprowadzał tylko do wyglądu. Aparycja to najmniej ważny element całej tej wyliczanki.<br />
<br />
Myślę, że udało mi się z grubsza określić powody naszej sympatii dla tej pokręconej dwójki. Teraz chętnie dowiem się, za co szczególnie ich polubiliście. I koniecznie dajcie znać, co sądzie o „The end of the f***ing world”.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-67780534005119272372018-02-02T12:26:00.001+01:002018-02-02T12:26:22.564+01:00Co słychać w styczniu? | Podsumowanie muzyczne<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx9bUfOs0xc6PrIRIVJp_8keJu7-0F-QCzyNKZs6Fn0NFO3LTQ3bmX8n64exaSVjR4Au5EitP14UM8jGI4I5JBf1y2Ksqfia2yD-6wUqnz-gPL5E_c4f0Ytyw-j53nQ0jkzgamilfffsk/s1600/24550385_2109242479304004_1132785200_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjx9bUfOs0xc6PrIRIVJp_8keJu7-0F-QCzyNKZs6Fn0NFO3LTQ3bmX8n64exaSVjR4Au5EitP14UM8jGI4I5JBf1y2Ksqfia2yD-6wUqnz-gPL5E_c4f0Ytyw-j53nQ0jkzgamilfffsk/s640/24550385_2109242479304004_1132785200_n.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Na początku zaznaczam, że poniższe zestawienie nie dotyczy tylko (albo w ogóle) najnowszych utworów, to tylko podsumowanie tego, co usłyszałem w styczniu i bardzo przypadło mi do gustu. Wiecie, odkrywanie nowych zespołów i piosenek to naprawdę superzabawa, dlatego proszę Was o to, żebyście w komentarzu zostawili swój hit stycznia. Takie wymienianie się swoimi ulubieńcami może przynieść coś fajnego zarówno mnie, jak i całym rzeszom czytającym tego bloga (ni krzty ironii). W tym miesiącu w ruch poszły syntezatory, które moim skromnym zdaniem nadają utworom niepowtarzalnego klimatu.</b><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/WPw7nlluRdc" width="459"></iframe></div>
<br />
Po pierwszym odsłuchaniu pojawiła się myśl, że to może być coś ciekawego. Kolejne odkrywały przede mną coraz więcej treści zawartych w tym utworze, pozwalały na niego spojrzeć z różnym perspektyw, przez pryzmat różnych własnych doświadczeń. Jestem ciekawy, jakie wspomnienia i emocje wzbudzi w Was. Charakteru nadaje gitara, rozsiewająca poczucie niepewności, zwalniająca myśli. Niestrudzony bas hipnotyzuje, do czego przyczynia się też wokal – trochę zmęczony, wyzuty z nadziei i energii. Adekwatny do przekazu. Słuchając „Gallowdance” (tytuł można rozumieć jako wisielczy taniec), doszedłem do wniosku, że język niemiecki wyjątkowo dobrze oddaje mroczne myśli. Hanover brzmi mocniej, kiedy przechodzi z angielskiego na swój ojczysty język, piosenka wówczas silniej oddziałuje na emocje, łatwiej ulec atmosferze grozy. Moim zdaniem teledysk jest doskonałym dopełnieniem tego klimatu. Poza tym przyciąga uwagę i zapada w pamięć dzięki sugestywnym ujęciom. Darkwave w najlepszej postaci.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/-i-8u3CX7ug" width="459"></iframe></div>
<br />
Kolejna piosenka niemieckojęzyczna, która wiele zyskuje na tym, że śpiewana jest w tym właśnie języku. Mówią o sobie <i>martwe manekiny grające smutny pop </i>i to słychać, a także widać na teledysku. Mnie w „Kalter Lippenstift” przede wszystkim przyciąga ścieżka dźwiękowa, pozostawiając gdzieś w tyle przekaz piosenki. Trzeba przyznać, że melodia brzmiąca z jednej strony dość beztrosko, ale nabierająca zgoła odmiennego charakteru dzięki dodatkowym akcentom w tle, od razu wpada w ucho i nie można się jej pozbyć od tak. Długo będzie Wam chodzić po głowie.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/_X_YHg-ZEmo" width="459"></iframe></div>
<br />
Myślałem nad osadzeniem wersji albumowej, ale jednak wydaje mi się przydługa, a poza tym na powyższym filmiku możemy oglądać niepowtarzalną Divine, która ma w sobie coś przyciągającego niezależnie od tego, co robi ani jak wygląda. Karierą Divine zainteresowałem się po obejrzeniu „Różowych flamingów” (1972), które do dzisiaj robią wrażenie i wciąż pozostają kontrowersyjne. I słuchając tej piosenki, za każdym razem myślę sobie, że drag queen śpiewająca o kimś, kto nie okazał się wystarczająco męski, jest odważna. Poza tym Divine ma po prostu ciekawą barwę głos i ta chropowatość idealnie pasuje do poruszanej przez nią tematyki.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/eAXmgId3NTQ" width="480"></iframe></div>
<br />
Moje pierwsze myśli po odsłuchaniu tej piosenki, to przede wszystkim: świeżość, lekkość i zabawa muzyką. Wokalistka, Olivia Merilahti, będąca też autorką tekstu, ma w sobie nieposkromione pokłady energii i pozwala swoim słuchaczom uszczknąć tej dziarskości. Wydaje się Wam, że już gdzieś to słyszeliście? Całkiem możliwe, bo trzy lata temu TVN wykorzystał utwór do swojego spotu wizerunkowego na wiosnę. Wpada w ucho, nieprawdaż? :)poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-59409602964753936132018-01-30T14:06:00.000+01:002018-01-30T14:29:36.635+01:00Co zobaczyła kobieta w oknie?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihkp7BZ_sx_GVxMKdVJmYx1Ax4CHpInvUGdcOzfegb9bvve_1VgAWhzgzDnYQ-ORBg4YacsbOuCPannInpdjAoDwsPrwa3YqJy6NtYU1K1NEnOOvYmhjdfkrY893mkKSY9rKcOXoVsDHs/s1600/27496174_2137969663097952_1218262104_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img alt="" border="0" data-original-height="575" data-original-width="726" height="506" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEihkp7BZ_sx_GVxMKdVJmYx1Ax4CHpInvUGdcOzfegb9bvve_1VgAWhzgzDnYQ-ORBg4YacsbOuCPannInpdjAoDwsPrwa3YqJy6NtYU1K1NEnOOvYmhjdfkrY893mkKSY9rKcOXoVsDHs/s640/27496174_2137969663097952_1218262104_n.jpg" title=""Kobieta w oknie"" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Ta recenzja miała zupełnie inaczej wyglądać, bo, wiecie, lubię sobie notować rzeczy, o których chciałbym później napisać w recenzji. Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, jak bardzo przewrotnym thrillerem będzie „Kobieta w oknie” i po skończonej lekturze większość moich spostrzeżeń się przedawniła. Supersprawa. W ogóle książka A. J. Finna robiła ze mną, co chciała: z początku stworzyła złudzenie o zupełnie innej historii, potem miałem ochotę rzucić nią w kąt (była tak nudna), żeby wreszcie nie móc się od niej oderwać. Nie dość, że „nieodkładalna”, to jeszcze zaskakująca i wzbudzająca wiele emocji.</b><br />
<br />
Czy zawsze można wierzyć własnym oczom? Anna Fox straciła wszystko: szczęśliwą rodzinę, pracę oraz zdrowie. Od miesięcy nie postawiła stopy za progiem domu. Całe dnie spędza w Internecie, przed telewizorem lub szpiegując sąsiadów za pomocą aparatu fotograficznego. Pozbawiona własnego życia coraz bardziej zaczyna przeżywać cudze… Najwięcej uwagi poświęca Russellom, rodzinie nowej w tej okolicy i tak podobnej do tej, którą jeszcze niedawno sama miała. Jednak pewnej nocy widzi coś, czego nie powinna oglądać. Jej świat się rozpada, a na jaw wychodzą szokujące sekrety. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją?<br />
<br />
Z początku wydawało mi się, że Anna będzie typem wścibskiej sąsiadki, która z nudów czatuje za firanką, by monitorować, co dzieje się w sąsiedztwie. Na kolanach trzyma miskę z jakimiś chipsami, co chwila wyciera ręce o dżinsy, tak tłuste jest to śmieciowe żarcie. Typ nieznośny. Fox jest jednak bohaterką o wiele bardziej złożoną, a przyczyna jej obserwacji zupełnie inna niż nieciekawa egzystencja. Zgoła odmiennie wyobrażałem sobie też główny trzon opowieści, ale ten początkowy zwód bynajmniej nie jest rozczarowujący, choć trzeba przyznać, że kieruje fabułę w stronę dobrze znanych schematów. I do połowy powieści byłem przekonany, iż to kolejna sztampowa historia. Na domiar złego nudna, bo przez blisko dwieście stron nie dzieje się nic ciekawego. Pomyślałem: no cóż, ktoś tu się zbyt zagalopował z wprowadzaniem w świat przedstawiony i zamiast zawiązać akcję, buduje portrety bohaterów, klimat sąsiedztwa gdzieś w Nowym Jorku, z detaliczną dokładnością opisów przedstawia świat głównej bohaterki. I niby zaczyna się trzęsieniem ziemi, jak lubił zaczynać swoje filmy często przywoływany w lekturze Hitchcock (Anna to prawdziwa kinomanka), ale po nim napięcie wcale nie wzrasta.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUx7n1zE8s9GRiTgisrsMJv9U_6K0QO1INtR9dDZwpW2zzBqe_OtAWT5SQat6hdmXUn8bOC2KvRnP5fQSJxsfsS_nC0nQtX1O4cBFDwGQa1nF2qxbF_A7Rf1tFUV648fJSGIDxKUT7a88/s1600/22.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1200" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUx7n1zE8s9GRiTgisrsMJv9U_6K0QO1INtR9dDZwpW2zzBqe_OtAWT5SQat6hdmXUn8bOC2KvRnP5fQSJxsfsS_nC0nQtX1O4cBFDwGQa1nF2qxbF_A7Rf1tFUV648fJSGIDxKUT7a88/s640/22.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Autor niedowierzający i podjarany jednocześnie | <a href="https://twitter.com/AJFinnBooks/status/958235394386128896">twitter</a></td></tr>
</tbody></table>
<br />
To powinno wzbudzić moje podejrzenia, bo w rzeczywistości to, co wziąłem za prezentację miejsca akcji, jest rozpoczęciem historii, które w dalszej lekturze sprawiło, że oszalałem na jej punkcie. To ciekawy chwyt: czytelnik nie rejestruje wszystkich wydarzeń z jakimś szczególnym zaangażowaniem, co później przekłada się na to, że wiele z tych z pozoru nieistotnych informacji nieźle zaskakuje, gdy główna bohaterka, w celu ogarnięcia aktualnych wydarzeń, zaczyna się cofać myślami w czasie. Czytelnik był ślepy na detale, których skonstatowanie mrozi krew w żyłach. Skonstatowanie w odpowiednim czasie, rzecz jasna (borze, jakie trudne do wymówienia słowo). W tym tkwi siła „Kobiety w oknie”. Ale nie martwcie się, to nie jest tak, że przyszedł poppapraniec, zdradził największy sekret sukcesu tej książki i oddala się wesół. No, może półwesół. Nawet jeżeli wytężycie swoją uwagę od samego początku, jestem przekonany, że A. J. Finn będzie umiał Was zaskoczyć. Robi to naprawdę dobrze.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxj0MgEZVAYStQbg6bYq95oSNtBO7-T9hTblbvzWzT_QaDyAkSqvfm8Zk9C4LgeCf7jCWhSRz812wekI3kKtcsRKHZOhG_B7s-4me5o-URcsYbPKU9Rl8f4RuLfkF-XMztn7GJnQaHtj8/s1600/27496295_2137969646431287_1247575014_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="" border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxj0MgEZVAYStQbg6bYq95oSNtBO7-T9hTblbvzWzT_QaDyAkSqvfm8Zk9C4LgeCf7jCWhSRz812wekI3kKtcsRKHZOhG_B7s-4me5o-URcsYbPKU9Rl8f4RuLfkF-XMztn7GJnQaHtj8/s640/27496295_2137969646431287_1247575014_n.jpg" title="Kobieta w oknie" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rzadka sytuacja kiedy w zupełności zgadzam się z blurbami (mówię o dymkach)</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Odkąd Anna Fox usłyszała krzyk z drugiej strony skweru, akcja nabiera prawdziwego rozpędu, a autor w całej okazałości prezentuje swoją umiejętność budowania napięcia. W pewnym momencie nie wiedziałem już, kto mówi prawdę, byłem sprzymierzeńcem raz jednej, raz drugiej strony konfliktu. Udzieliło mi się zagubienie głównej bohaterki, nie wiedziałem, co myśleć o opisanych wydarzeniach. Autor z łatwością manipuluje faktami, manipulując także czytelnikiem, by w finale thrillera zapewnić mu emocje, których nigdy nie zapomni. Właściwie do końca nie wiadomo, kto i jaką rolę w rzeczywistości pełni w całej tej złożonej intrydze. Wykorzystuje w tym celu fantastyczny talent do tworzenia dynamicznych opisów. Czytający wciąga się w wir wydarzeń, tętno przyspiesza, pojawiają się wypieki na twarzy, a emocje sięgają zenitu. Naprawdę.<br />
<br />
Główna bohaterka – z wykształcenia psycholog dziecięcy – to postać niejednoznaczna, wzbudzająca różne emocje. Z jednej strony współczujemy jej z powodu agorafobii (lęku przed otwartymi przestrzeniami), która więzi ją w domu już przez dziesięć miesięcy. Podziwiamy jej zdolności dedukcyjne, aurę profesjonalizmu, jaką roztacza wokół siebie, choć w rzeczywistości w śledzeniu życia sąsiadów korzysta z niewyszukanych środków. Ale widzimy też Annę Fox, która nieregularne dawki leków miesza z regularnymi i zdecydowanie zbyt wielkimi ilościami alkoholu. Jej irracjonalne zachowanie odrzuca, w pewnym momencie pozbawia wiarygodności. To bohaterka pełna sprzeczności, dlatego tak bardzo realistyczna i intrygująca. Jej portret psychologiczny jest naprawdę bardzo złożony, na co składają się jej wyjątkowe oraz dramatyczne przeżycia. Podziwiam autora za zbudowanie tak misternego portretu. Skomplikowane są również inne osoby biorące udział w akcji. Właściwie trudno o papierowość bohaterów w zderzeniu z wielowarstwową i niebanalną historią, w jaką zostali wplątani.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioTesnh47xExhilLDHiwpTYMXZggfNbZW2-Ba1XwUn9XXM_NIMeb7jyRv83e0-ev3SgAV36yRrhEX6d0tJwR4Xq5ik8YLKzc2BmU1aXOswdvAQIT-T9VKYyIDoJti67hayphL8mqtOQzQ/s1600/DUYzt0iXcAAKQhs.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1048" data-original-width="900" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioTesnh47xExhilLDHiwpTYMXZggfNbZW2-Ba1XwUn9XXM_NIMeb7jyRv83e0-ev3SgAV36yRrhEX6d0tJwR4Xq5ik8YLKzc2BmU1aXOswdvAQIT-T9VKYyIDoJti67hayphL8mqtOQzQ/s320/DUYzt0iXcAAKQhs.jpg" width="274" /></a></div>
Podsumowując, debiut A. J. Finna to naprawdę dobry thriller. Pierwsza połowa historii nie jest szczególnie interesująca, ale później czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które nie pozwolą odłożyć książki na bok. Autor umiejętnie buduje napięcie i z bardzo dobrym wyczuciem umieszcza zwroty akcji, przyprawiające o szybsze bicie serca. Postacie zostały obdarzone wiarygodnym portretem psychologicznym, szczególnie ciekawą kreacją literacką są Anna Fox i antagonista/ka, kiedy ujawnia się pod koniec książki. Ta lektura z pewnością dostarczy Wam niezapomnianych przeżyć, dajcie jej szansę. Jak trafnie określił to Stephen King – po prostu nieodkładalna.<br />
<br />
Tekst powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;">Premiera: 2 lutego</span></div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-68123846536737227502018-01-20T16:25:00.001+01:002018-01-20T16:32:21.539+01:00„Jak zawsze" | Miłoszewski po raz pierwszy<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipfHNyDc4ThwUxdCWCwuvMyYg86CPcwx1vybHH4c38rOR1BO_82xDP1TuoFxjZrhY-K2rTeE3rLrGSJQhMNOHULO4RSECeYCnngF7m0ZZYSvzucVW6eoa_PxpMWjI57kDo6IzjP7QWbPc/s1600/jakzawsze1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="480" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipfHNyDc4ThwUxdCWCwuvMyYg86CPcwx1vybHH4c38rOR1BO_82xDP1TuoFxjZrhY-K2rTeE3rLrGSJQhMNOHULO4RSECeYCnngF7m0ZZYSvzucVW6eoa_PxpMWjI57kDo6IzjP7QWbPc/s640/jakzawsze1.jpg" width="640" /></a></div>
<b>„Jak zawsze” to rodzajowa odskocznia Miłoszewskiego od dotychczasowej twórczości. Autor zdobył sławę w kraju i poza jego granicami dzięki powieściom z prokuratorem Szackim w roli głównej. Kryminał to gatunek, który bardzo lubię, dlatego staram się być na bieżąco z nowościami, jednak z Szackim dotychczas nie było mi po drodze. Tak więc poznaję Zygmunta Miłoszewskiego z innej strony niż jego wierni fani, ale „Jak zawsze” bardzo przypadło mi do gustu i nie mogę się już doczekać lektury jego powieści kryminalnych, bo pewnie jest co czytać.</b><br />
<br />
Para głównych bohaterów zbudowana jest na zasadzie kontrastu. Grażyna – postać najbardziej wyrazista i chyba najbliższa czytelnikowi – ma wewnętrzna potrzebę szukania przygody, przeżywania sytuacji, o których opowiadamy wnukom na starość, tryska energią i optymizmem, przy tym zachowując wyjątkową bystrość i przenikliwość. Ludwik to raczej typ domatora, z pasją oddaje się swojej pracy psychologa, a szeroka znajomość tematu zapewniła mu uznanie w środowisku, ale też wyrobiła nawyk do wykładów, wtrącanych przy każdej okazji w czasie rozmowy. Grażyna i Ludwik tworzą ciekawą parę bohaterów, oboje zyskują na realności i barwności dzięki występującym między nimi różnicom. Gdyby Ludwik przez całą akcję tkwił u boku Iwony, nie byłby w stanie przykuć uwagi czytelnika. To dzięki Grażynie staje się interesujący. Miłoszewski nakreślił ją tak, że nie sposób wyobrazić sobie „Jak zawsze” bez niej – to ona najczęściej rzuca celnymi ripostami, rozbawia swoimi uwagami, z różnych względów staje się odbiorcy bliska. Jest bohaterką mówiącą i przeżywająca to, na co my czasami nie mamy odwagi , a czego chcemy; może dzięki temu łączy nas z nią tak silna sympatia. Proszę jednak nie myśleć, że Ludwik to bohater zbędny. Skądże! Choć sam wydaje się raczej zwykły, przy Grażynie „nabiera kolorów”, wspaniale też uwydatnia te cechy swojej partnerki, które porywają odbiorcę. Dzięki niemu staje się jeszcze ciekawsza.<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhA9Ao4KrSLDLqyP23lFVqMnHP7kMT4YXW2BVM7q_Lcn2uYusbaaB1dFnM_SzF2WFs3pbFcesmKhOpUKkZFV2ghYAFkZiJO4AmDnfH3jbxaVELx73zcwjoKe3Z92ULFlU7XgsZmlfWL8fk/s1600/jakzawsze2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="360" data-original-width="480" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhA9Ao4KrSLDLqyP23lFVqMnHP7kMT4YXW2BVM7q_Lcn2uYusbaaB1dFnM_SzF2WFs3pbFcesmKhOpUKkZFV2ghYAFkZiJO4AmDnfH3jbxaVELx73zcwjoKe3Z92ULFlU7XgsZmlfWL8fk/s640/jakzawsze2.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Trzecia główna bohaterka tej powieści to rodzinne miasto autora – Warszawa. Trzeba przyznać, że jej alternatywna wersja została nakreślona w sposób bardzo interesujący. Czytelnik nie ma problemów z poczuciem charakterystycznej tylko dla niej atmosfery, którą autor tworzy z wyjątkową lekkością. To miasto ma swoje różne dziwactwa, ale one też składają się na to, że jest po prostu miejscem, w którym chciałoby się żyć, z którego jest się dumnym. Ten klimat budowany jest przez barwne opisy, ale i zachowania bohaterów tej historii. Ech, ci Warszawiacy... Na uznanie zasługuje również poprowadzenie historii alternatywnej Polski. Miłoszewski zastosował ciekawe rozwiązania i choć losy tej drugiej Polski mają się pod koniec lektury, jak się mają, intrygujące jest to gdybanie na temat jej przeszłości, która mogła biec na wiele różnych sposobów. To gratka nie tylko dla fascynatów historii, każdy czytelnik powinien być tym zabiegiem zainteresowany.<br />
<br />
Myślę, że warsztatu tak uznanego pisarza nie ma co oceniać, bo zrobiło to już wiele mądrzejszych ode mnie osób. Powiem tylko, że szczególnie podoba mi się u Miłoszewskiego bezpośredniość opisów – nie unika nazywania rzeczy po imieniu, stroni od eufemizmów, a wszystko z poczuciem dobrego smaku. „Jak zawsze” jest bodźcem do rozmyślań nad naszym życiem – a jakże! – i nad tym, dlaczego z czasem rezygnujemy z przeżywania przygód. Czy gdybyśmy byli jak bohaterowie, którzy otrzymali szansę przeżycia swoich najlepszych lat jeszcze raz, żylibyśmy inaczej? Jeżeli tak, to powinniśmy się zastanowić, co poszło nie tak, dlaczego nie do końca jesteśmy zadowoleni z tego, jak prowadziliśmy naszą historię. A potem to zmienić. Mamy przecież tylko jedno życie i głupio byłoby je zmarnować na nieistotne rzeczy, nie wykorzystać najlepiej jak można. „Jak zawsze” potrafi pobudzić do zmian i za to właśnie polubiłem tę książkę najbardziej.<br />
<br />
Tekst powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-81559782192557956052017-12-09T13:12:00.001+01:002017-12-09T13:12:39.485+01:00Polskie piosenki nie mają przesłania<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWEADqdFx-FW_6ubvwMuAv2v8lAbS86iBWnow8f74v8Q9aVEQtP7quuYNI-q36P0WZq0C7HaUxfFh9s4vWcQIFr1oFDAURJhMDHeaGDUFrf_AF8mz4EFOm2OvWgbY51qlvnBVs4v-m9XM/s1600/radio-2974649_960_720.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="640" data-original-width="960" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhWEADqdFx-FW_6ubvwMuAv2v8lAbS86iBWnow8f74v8Q9aVEQtP7quuYNI-q36P0WZq0C7HaUxfFh9s4vWcQIFr1oFDAURJhMDHeaGDUFrf_AF8mz4EFOm2OvWgbY51qlvnBVs4v-m9XM/s640/radio-2974649_960_720.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Czytałem książkę, jadąc komunikacją miejską i swoim zwyczajem podsłuchiwałem ludzi. Obok siedzieli dziewczyna i chłopak. On całkiem wysoki, sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale o spojrzeniu niebystrym, ona zaś całą sobą dawała otoczeniu do zrozumienia, że kto ośmieli się do niej odezwać, zostanie zabity wzrokiem, a potem zmiażdżony glanem z logiem Steela (tylko czekać, aż jej się to steelowskie tałatajstwo rozklei). Prowadziła monolog na temat muzyki, od czasu do czasu przerywany jakimiś chrząknięciami ze strony niebystrookiego, że niby rozmawiają, że niby słucha. Padały różne nazwiska wykonawców, tytuły piosenek, a ja – choć niespecjalnie władam językami obcymi – zauważyłem, że to tylko i wyłącznie muzyka anglojęzyczna. I pewnie nie wzbudziłoby to we mnie większych emocji, gdyby nie to, że kończyła swoją wypowiedź niepochlebnymi słowami w kierunku twórców polskojęzycznych.<br />
<div>
<br /></div>
<div>
Utkwiła mi w głowie ta krytyka, więc podstępnie wypytałem ludzi w wieku tamtej dziewczyny o to, jakiej muzyki słuchają. Sytuacja się powtórzyła, z prędkością karabinu maszynowego wymieniali tytuły i zespoły tworzące w języku angielskim, a byli to ludzie całkiem nieźle władający tym językiem, jak i radzący sobie z nim gorzej niż ja (tzn. naprawdę źle). <i>A polscy wykonawcy?</i> – pytam, wtedy na twarzach rozmówców maluje się coś na kształt niechęci. Polskich wykonawców nie lubią słuchać, bo teksty nie mają przesłania, bo muzyka nie wpada w ucho i w ogóle bo nie. Tak szczerze, nie dziwię im się, że są tego zdania, ponieważ wydaje mi się, że po prostu bardzo rzadko mają okazję spotkać się z muzyką, która by ich zainteresowała. Zwłaszcza gdy najpopularniejsze stacje radiowe na okrągło atakują kiczowatym disco-polo albo zdecydowanie częściej do głosu dopuszczają utwory anglojęzyczne.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvfTnF_AnFVQoYqJijEXO62LNv43sQauuAGArXcKf2GyjRyOOP7rH_Tt4iW0kVFiFPukRRes-NcrX7u6Lar-9Dw_dzYCctg6Zt_KAP-4gBwG0PFsAkpPix46pPPrHsfj-lpAR5GOWWKks/s1600/music-1956799_960_720.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="960" height="160" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvfTnF_AnFVQoYqJijEXO62LNv43sQauuAGArXcKf2GyjRyOOP7rH_Tt4iW0kVFiFPukRRes-NcrX7u6Lar-9Dw_dzYCctg6Zt_KAP-4gBwG0PFsAkpPix46pPPrHsfj-lpAR5GOWWKks/s320/music-1956799_960_720.png" width="320" /></a></div>
Problem nie polega na tym, że słucha się coraz więcej piosenek w języku angielskim. Problemem jest nieuzasadniona niechęć i krytyka dla polskiego rynku muzycznego. Możemy przecież pochwalić się wykonawcami na najwyższym poziomie, którzy, tworząc, sięgają po różne gatunki. To nie tylko przedstawiciele disco-polo, hip-hopu, rapu i popu, polska scena muzyczna ma do zaoferowania znacznie więcej. Wielu Polaków zresztą bardzo dobrze śpiewa po angielsku, nadal jednak nie cieszą się zbytnią popularnością. Dlaczego? Przecież teksty bez przesłania, nieciekawa aranżacja muzyczna i inne przytaczane bolączki dotyczą niewielkiej części twórców polskich. Dotyczą zresztą twórców każdej narodowości. Zwykło się narzekać już nie tylko na muzykę, ale ogólnie na kulturę polską. Film polski na pewno będzie słaby, książce polskiego autora w ogóle nie warto poświęcać uwagi. Skąd bierze się ta nieuzasadniona pogarda dla rodzimej twórczości? </div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-3063302591844926942017-12-03T17:51:00.000+01:002018-02-02T12:29:39.973+01:00Podsumowanie muzyczne listopada (bo książkowe byłoby nudne)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIPvB8U66ZrbOMMXPJHPq4fHLXFNNdUVSnURTr5GNJLK0zyKo_QYSHmsZ-JoGusFCUD6JmuQ6K6duwEDu_f5h9EiAlf59JvaN6l_XTq7XxbI5oATUtyZPjA2SCBpxWWLbYVojB9Fip-yw/s1600/24550385_2109242479304004_1132785200_n.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="576" data-original-width="960" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIPvB8U66ZrbOMMXPJHPq4fHLXFNNdUVSnURTr5GNJLK0zyKo_QYSHmsZ-JoGusFCUD6JmuQ6K6duwEDu_f5h9EiAlf59JvaN6l_XTq7XxbI5oATUtyZPjA2SCBpxWWLbYVojB9Fip-yw/s640/24550385_2109242479304004_1132785200_n.jpg" width="640" /></a></div>
<b>Serio, w listopadzie na mojej półce z książkami nie działo się nic ciekawego. Oprócz Świątecznych Targów Książki w Rzeszowie, ale wszystko co z tym związane, opisałem w <a href="https://poppapraniec.blogspot.com/2017/11/relacja-ze-swiatecznych-targow-ksiazki.html">relacji z wydarzenia</a>. Było fajnie. Za to jeśli chodzi o muzykę, eksperymentowałem ze wszystkim, co tylko możliwe i dzięki temu próbowaniu wszystkiego, co wpadło mi w uszy, znalazłem nowe zespoły, które być może spodobają się także i wam. Nie jest to zestawienie wyłącznie najświeższych hitów, bo właściwie skakałem w latach jak tylko się dało. Jest depresyjnie i wesoło – kwintesencja mojego listopada.</b><br />
<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/G6tBsRDamvI" width="480"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Gang Śródmieście zaistniał w moim świecie zupełnie przypadkiem, to zasługa tego słynnego portalu, na którym wszyscy słuchają muzyki. Najciekawsze, że stało się to rychło w czas, bo premiera debiutanckiego albumu zespołu – <i><a href="http://karrot.pl/feminopolo">Feminopolo</a> – </i>przypadła na 23 listopada, więc jest to świeżynka na rynku muzycznym. Zastanawiałem się, którą z piosenek dostępnych na tym słynnym portalu umieścić w tymże podsumowaniu, bo właściwie każdy utwór jest odrębnym dziełem utrzymanym w różnym klimacie. Gang Śródmieście sięga po różne gatunki muzyczne, poruszając jeszcze różnorodniejszą tematykę. Jednych piosenek można słuchać jak hitów radiowych, innych nie wypada traktować podobnie, bo utwory mają przesłanie, do którego nie przystoi podejść w sposób błahy i lekki. Gang Śródmieście tworzy songi doskonałe – tekst, z którym mogą utożsamić się nie tylko kobiety (ale głównie one), interesująca aranżacja wpadająca w ucho (trudno później o niej zapomnieć) i wokal. Głos Karoliny Czarneckiej oraz Magdy Dubrowskiej są jak dobra komplementarne (że zabłysnę wiedzą z podstaw przedsiębiorczości) i tworzą genialną całość. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/dXhLIQTcg_4" width="480"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Utwór też stosunkowo nowy, zaczął krążyć po Internecie w październiku. To idealna piosenka do wstawania i zasypiania. Można ją odczytać na kilka sposobów, w kilka sposobów też oddziałuje na emocje odbiorcy. U mnie na przykład wzbudza pewnego rodzaju smutek i melancholię w stosunku czegoś bliżej nieokreślonego. Jej odbiór jest jeszcze bardziej uczuciowy w połączeniu z teledyskiem będącym ciekawym komentarzem do relacji w związkach między kobietą a mężczyzną, z tym, że role zostały zamienione. Dlatego powstały obraz tak przemawia do odbiorców. Czy zmusza do refleksji? Jak najbardziej. Czy przyniesie ukojenie? Przyniesie. Czy zasmuci? Też.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/oR-vRAc4Fd0" width="459"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: left;">
Leciało w jakimś radiu o nieludzkiej porze, od razu zahipnotyzowała mnie wyraźna melodia. Sam tekst i jego tematyka trafił do mnie jakieś dziesięć odsłuchań później, bo u mnie z angielskim kiepsko, zresztą skupiłem się głównie na muzyce – dla mnie wręcz idealnej kompozycji. Klimatem jak najbardziej wpisuje się w smętny i ciemny listopad. Aż się prosi o założenie słuchawek i nocną jazdę PKS-em na drugi koniec Polski w pogoni za wspomnieniami. Numer z 1983 roku, aż dziw, że wcześniej nie udało mi się na niego wpaść. No ale wszystko przecież przychodzi w odpowiednim momencie, w jakimś konkretnym celu, nieprawdaż? Proszę się przyznać: komu przy słuchaniu poleciała łza?</div>
<div style="text-align: left;">
<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/H9JppgiNuVs" width="480"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Sarsa nigdy nie była jakoś szczególnie bliska moim upodobaniom muzycznym, ale ta piosenka trafiła na idealny moment. Wracałem wówczas z bardzo emocjonującej wizyty w większym mieście i akurat kończyłem <i>Czarne narcyzy </i>Katarzyny Puzyńskiej. Skończyłem ostatnią stronę kryminału i w radiu leciały akurat <i>Motyle i ćmy. </i>Moje pierwsze skojarzenie: Lana Del Rey. Piosenka spokojna, ale melancholijna i opowiadająca o dość przykrej sytuacji. Raczej nie zostanie ze mną na dłużej, ale na listopad nadaje się idealnie. Estetycznie bardzo atrakcyjnym dopełnieniem utworu jest teledysk, nasycił wszystkie moje zmysły, może dlatego <i>Motyle i ćmy</i> tak skutecznie zaprzątnęły moje myśli. Podoba mi się.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="344" src="https://www.youtube.com/embed/5djaOvC_WYk" width="459"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Maanam właściwie pasuje mi zawsze i do wszystkiego, głównie ze względu na moją miłość do Kory, co tu ukrywać (zgadnijcie, czyje zdjęcie mam na tapecie). <i>Elektrospiro kontra Zanzara </i>to utwór, niosący ze sobą dużą dawkę energii, Kora w całej okazałości prezentuje potęgę i moc swojego głosu. Skuteczne narzędzie do radzenia sobie z jesienną chandrą. Kim jest Elektrospiro i Zanzara? Pogrzebałem trochę w Internecie, poszukując odpowiedzi na to pytanie i natknąłem się na wywiad z Korą, w którym moja idolka mówi: <i>Elektrospiro kontra Zanzara jest jedną z najciekawszych piosenek, jeżeli chodzi o (jej) powstanie. To był rok chyba 1986 albo 1987, ja byłam we Włoszech na festiwalu Due Mondi, to jest wielki festiwal, który organizował Menotti. (…) Duża grupa była z Teatru Starego, grałam z nimi przez miesiąc, dzień w dzień. (…) Był między innymi Bińczycki, jako jeden z aktorów, ciągle mówił do mnie tak: „Kora, pamiętaj, bo nie zdążyłem, kup mi to urządzenie, elektrospiro kontra zanzara”. To było to urządzenie, które dzisiaj wkładamy do kontaktu, na komary.</i> Jak widać za inspirację może posłużyć wszystko, nawet środek na komary.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A w jakich kręgach muzycznych przez ostatni miesiąc obracaliście się wy? Jestem ciekaw, czego namiętnie słuchaliście w te wszystkie deszczowe dni. Podzielcie się ze mną swoimi ulubionymi utworami w komentarzach. :)</div>
</div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-33724452254992606382017-11-29T13:53:00.000+01:002017-11-29T22:54:54.649+01:00Historia rodu warszawskich hotelarzy, nad którym zawisła klątwa<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF8Go5d5-DGZam1gV00n1z018bfqBFHD5BO7Nh9pQgzyBl6930X_aMoDxeQuWX9-Qq4V5QAlmKhlKk7zkWLzMnH27Dgv3c5m5GzqZ8GMG4ZiK-zX8_-MmwKHkvl6Tw3zaTcSnjC_xkAZY/s1600/IMG_20171022_124203.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjF8Go5d5-DGZam1gV00n1z018bfqBFHD5BO7Nh9pQgzyBl6930X_aMoDxeQuWX9-Qq4V5QAlmKhlKk7zkWLzMnH27Dgv3c5m5GzqZ8GMG4ZiK-zX8_-MmwKHkvl6Tw3zaTcSnjC_xkAZY/s640/IMG_20171022_124203.jpg" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Rodzinne tajemnice, skrywane pasje, niepohamowane żądze, pikantne skandale, a w tle Warszawa. 400 lat historii rodzinnych warszawskich hotelarzy w pierwszym tomie sagi. Warszawa, XXI wiek. Dana Spakowski przyjeżdża do Warszawy, by z pomocą młodego prawnika odzyskać dawną rodzinną nieruchomość przy ulicy Długiej, w której niegdyś przez wieki mieścił się hotel. XIX wiek. Eleonora Żmijewska, córka właściciela mieszczącego się przy ulicy Długiej Hotelu Varsovie, do niedawna wiodła życie panienki z dobrego domu. W obliczu grożącego hotelowi bankructwa, histerii matki i lekkomyślności brata utracjusza młoda kobieta jest jedyną nadzieją rodziny na ocalenie wielowiekowego dziedzictwa. Warszawa, XVII wiek. Lutnista Kapeli Królewskiej Laurenty Żmij marzy o otworzeniu własnego zajazdu przy nowym warszawskim trakcie zwanym Długim. Jednak nękające miasto klęski i sprzeciw jego energicznej, stanowczej połowicy sprawiają, że mężczyzna musi odłożyć swoje plany w bliżej nieokreśloną przyszłość. Czy Żmij będzie w stanie pokonać rzuconą na cały jego ród klątwę?</b><br />
<br />
Jak można domyślić po samym opisie książki, akcja rozgrywa się na kilku płaszczyznach czasowych. Ujarzmienie takich czasowych przeskoków na tyle, by ciągle utrzymywać zainteresowanie czytelnika, przy tym nie popełniając błędów logicznych, to zadanie niełatwe. Sylwia Zientek poradziła sobie z nim doskonale. Nie dość, że potrafi nakreślić wiarygodny obraz różnych epok (o czym więcej trochę niżej), to jeszcze prowadzi akcję na tyle umiejętnie, że wplata w tekst wiele tajemnic, które są skutkiem decyzji podejmowanych przez przodków bohaterów i nie zdradza się z nimi, dopóki nie wymaga tego historia. To naprawdę trudny do opanowania zabieg, ale dodający powieści atrakcyjności. Przed lekturą tej książki nawet nie sądziłem, że sekrety siedemnastowiecznego lutnisty potrafią wpłynąć na losy ludzi współczesnych. Ba! W dodatku są one doskonałym narzędziem budowania napięcia. Im głębiej w tę opowieść, tym więcej takich smaczków. A to się wiążę z tym, że coraz trudniej odłożyć „Klątwę lutnisty” na bok.<br />
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCvGPhnr3eeSzPi97vJBwbNs0XYWkACoYasoRV7D_uLsnRcvBH5gWPkXcmG6YB6FuX9U4k_ocgy4SmP15lYWx7cMWbXkjTzEdNE7IU2IJA5XvxkbiEvsCVcjnFr5RpqfPdFfVxhSR0bNk/s1600/20170831_103601.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="961" data-original-width="1600" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCvGPhnr3eeSzPi97vJBwbNs0XYWkACoYasoRV7D_uLsnRcvBH5gWPkXcmG6YB6FuX9U4k_ocgy4SmP15lYWx7cMWbXkjTzEdNE7IU2IJA5XvxkbiEvsCVcjnFr5RpqfPdFfVxhSR0bNk/s640/20170831_103601.jpg" width="640" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Urocze i klimatyczne wprowadzenie do kolejnego rozdziału</td></tr>
</tbody></table>
<br />
Autorka powieści jest absolwentką Wydziału Prawa na UW i Centrum Studiów Latynoamerykańskich, więc śmiało można powiedzieć, że stworzenia powieści osadzonej w dużej mierze w siedemnasto- i dziewiętnastowiecznej Polsce nie powinno się spodziewać po osobie o takim wykształceniu. A poppapraniec wspomina o tym nie dlatego, że chce być wredny, po prostu wielkie wrażenie zrobiło na nim, jak wspaniale zostały nakreślone realia tych epok. I to przez osobę, która tworzyła, bazując w większości tylko na licznych tekstach źródłowych. Zientek buduje klimat tamtych czasów raczej w tle – najważniejsza jest opowieść o ludziach i ich problemach, dopiero gdzieś później pojawiają się barwne i sugestywne opisy. Ale to nie tylko one. Realia czasów, w których aktualnie toczy się narracja, to także mentalność bohaterów, ich codzienność, zachowania i motywacje. I dla poppaprańca jest w tej powieści najlepsze właśnie to, że w zależności od tego, czyim losom przygląda się w danym momencie czytelnik, świat przesiąknięty jest charakterystyczną atmosferą, odrębną dla każdej z płaszczyzn. Można wybrać się w niewymagającą podróż w czasie, która porwie czytelnika i pozwoli przez moment poczuć się jak na przykład doradca królowej, czy lutnista kapeli królewskiej. Wspaniałe doświadczenie!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7LPoPmto4UFc5lmPmDV5uZkOLytQnbFfqdxc8qOsVWfgL1wl8EAJwn8lj-ruUJ2wpcHVsGTlB15VRh38zGfEeIJwQgnNzviw2CFD-EAWeiamQn6lCC3zFE7joZVb6qlyGvoEE1WRc3dg/s1600/IMG_20171022_124035.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7LPoPmto4UFc5lmPmDV5uZkOLytQnbFfqdxc8qOsVWfgL1wl8EAJwn8lj-ruUJ2wpcHVsGTlB15VRh38zGfEeIJwQgnNzviw2CFD-EAWeiamQn6lCC3zFE7joZVb6qlyGvoEE1WRc3dg/s640/IMG_20171022_124035.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Poppapraniec jako osoba, która nigdy w Warszawie nie była, nie podchodzi do tej powieści w sposób szczególnie sentymentalny czy bardziej emocjonalny (wiadomo, że taki wpływ na odbiorcę ma czytanie intrygujących historii toczących się w bliskim mu miejscu, które odkrywa przed nim swoje starsze, ale nowe, twarze), gdyby jednak pochodził ze stolicy, byłby wdzięczny Sylwii Zientek za książkę, w której Warszawa jest jedną z bohaterek. Ach, gdyby ktoś tak pisał o miejscach bliskich poppaprańcowi. Skoro mowa już o postaciach, trzeba przyznać, że nie wszystkie zostały obdarzone ciekawym portretem psychologicznym. Tym żyjącym w czasach historycznych poppapraniec nie ma nic do zarzucenia, natomiast współcześni bohaterowie zostali potraktowani trochę powierzchownie, czytelnik nie śledzi ich losów z takim zafascynowaniem, nie wytwarza się między nim a współczesnymi silna więź. Jest to jednak jedyna wada, jaką udało się dostrzec poppaprańcowi. Z całego serca może polecić tę powieść wszystkim wielbicielom powieści historycznych, Warszawy, wciągających historii i wielopokoleniowych sag rodzinnych. Sylwia Zientek napisała naprawdę dobrą powieść.<br />
<br />
Tekst powstał przy współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-78485405712335326682017-11-26T19:44:00.000+01:002017-11-26T19:44:26.505+01:00Relacja ze Świątecznych Targów Książki w Rzeszowie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgijG5gmeaqbJW41SGIQaR6Tqf93d0ztFpMyG-5YhZGI2sHYvij8f6j2JKf8-ti38J5lFti3kRbOQVlaWTzEyV6exSicvJftYV704XsKOB-Dmjeu3rKBNLTFvEyEAMOnEmdy5dNfez3IZc/s1600/2017+11+Swiateczne+Targi+Ksiazki.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="900" data-original-width="1600" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgijG5gmeaqbJW41SGIQaR6Tqf93d0ztFpMyG-5YhZGI2sHYvij8f6j2JKf8-ti38J5lFti3kRbOQVlaWTzEyV6exSicvJftYV704XsKOB-Dmjeu3rKBNLTFvEyEAMOnEmdy5dNfez3IZc/s640/2017+11+Swiateczne+Targi+Ksiazki.png" width="640" /></a></div>
<b><br /></b>
<b>Pierwsza edycja Świątecznych Targów Książki w Rzeszowie już za nami! W dniach 24-25 listopada do Millenium Hall zjechali się książkoholicy z całego Podkarpacia na targi, które obfitowały w spotkania z autorami, wiele przecenionych książek i stoiska targowe największych wydawnictw na polskim rynku książkowym. Podczas dwudniowych targów czytelnicy mieli okazję spotkać się z takimi autorami jak: Katarzyna Bonda, Małgorzata Gutowska-Adamczyk, Katarzyna Puzyńska, Anna Dziewit-Miller i kilkoma innymi. Była to doskonała okazja do zamienienia paru słów z ulubionymi pisarzami, zebrania podpisów na egzemplarzach lubianych powieści i przeprowadzenia pasjonujących dyskusji z ludźmi o tych samych zainteresowaniach.</b><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT5a96s4R7mMNZ_3mdYb_VNBJEYXSFcnndk6ZWcYxQFhPm3pAQ9L-Ku4z3EtsIFRMy9qjuzeju9BPMV1AENiw3zQ4mnP_I-UnnpKP43gOEbqeroZaeYeR30z9mT1_TKYxaweY_EGwy7KA/s1600/IMG_20171125_155527.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjT5a96s4R7mMNZ_3mdYb_VNBJEYXSFcnndk6ZWcYxQFhPm3pAQ9L-Ku4z3EtsIFRMy9qjuzeju9BPMV1AENiw3zQ4mnP_I-UnnpKP43gOEbqeroZaeYeR30z9mT1_TKYxaweY_EGwy7KA/s640/IMG_20171125_155527.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div>
Poszukiwania stoisk wydawniczych nie były niczym trudnym, nawet najbardziej roztargnieni poradziliby sobie z ich lokalizacją, bowiem mnóstwo przecenionych książek czekało na książkoholików na parterze. Równie łatwe było odnalezienie saloniku literackiego, wystarczyło bowiem przemieścić się na pierwsze piętro centrum. Zresztą po wejściu można było zaopatrzyć się w plakat informacyjny, który zawierał wszystkie istotne wiadomości. Naprawdę, nie było możliwości pogubienia się.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEingTnbWEc5wRATAV6-9_a8nwYD1nvB5gJisL_Adcxy9-fkUGb1tdhT08wUuG27PxoCfkdgEBqqYtKJ9YfZDZpYJHxcUMaJ2fu4S8lPZmU48gsPcdJVabEZKhBNhB_W7V0ZoVnehOAGGuY/s1600/IMG_20171125_153216.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEingTnbWEc5wRATAV6-9_a8nwYD1nvB5gJisL_Adcxy9-fkUGb1tdhT08wUuG27PxoCfkdgEBqqYtKJ9YfZDZpYJHxcUMaJ2fu4S8lPZmU48gsPcdJVabEZKhBNhB_W7V0ZoVnehOAGGuY/s640/IMG_20171125_153216.jpg" width="640" /></a></div>
<br /></div>
<div>
Poppapraniec przybył na targi głównie z nadzieją na spotkanie z Katarzyną Puzyńską, które miało odbyć się o godzinie 17:00. Udało mu się dotrzeć do Rzeszowa kilka godzin wcześniej, więc oczywiście pierwszym za co się zabrał, był powolny spacerek między stoiskami po brzegi wypełnionymi propozycjami książkowymi. W promocyjnych cenach można było zakupić zarówno tytuły, które swoją premierę miały niedawno, jak i powieści nieco starsze. Poppapraniec miał możliwość obejrzenia tylu książek, że nie wiedział, co ze sobą zrobić. Najchętniej wziąłby ze sobą wszystkie, ale niestety nie było takiej możliwości. Tym bardziej, że w swoim plecaku miał już kilka pozycji, o których opowie trochę później.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhipeX1e5k219DncAMl9c1XkLaouSZUCVqxTCu_5nxabMp01mFCsAFFupI34H_tYS2PaxeZzk662YvC5BcJeg1aBZv4n-Y4YT2DIzuWglXkUX8wWUqUsPL95rXXlN2O_wE1LVOBqyEfMJI/s1600/IMG_20171125_153123.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhipeX1e5k219DncAMl9c1XkLaouSZUCVqxTCu_5nxabMp01mFCsAFFupI34H_tYS2PaxeZzk662YvC5BcJeg1aBZv4n-Y4YT2DIzuWglXkUX8wWUqUsPL95rXXlN2O_wE1LVOBqyEfMJI/s640/IMG_20171125_153123.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Jeżeli chodzi o frekwencję, poppapraniec był bardzo pozytywnie zaskoczony. Spodziewał się oczywiście wielu osób, nie sądził jednak, że przybędzie ich aż tyle! Między stoiskami panował mały tłok, ale to tylko sprzyjało wytworzeniu się całkiem sympatycznej atmosfery. Reprezentanci niektórych wydawnictw przyjaźnie zagadywali, pomagali przy wyborze odpowiednich książek. Wysoką frekwencję można było najlepiej zauważyć, obserwując kolejki czytelników ustawionych do autorów. Największą sławą cieszyła się chyba Katarzyna Bonda, która rozdawała autografy przez prawie godzinę.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHiKA4C3zFQ1BBkRzqiZWWy8tHQa6Z2zAGDXI18sgZcLISzO12XCzzXoPKxc4WU-G8o2TLBnVDpsKevWmh1wB7i4S0CgbM3vqSPtJ4m96qltD7gfhdIsqH-ZfhnLLrAa5ewceQA97oL4g/s1600/IMG_20171125_154843.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1600" data-original-width="1200" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhHiKA4C3zFQ1BBkRzqiZWWy8tHQa6Z2zAGDXI18sgZcLISzO12XCzzXoPKxc4WU-G8o2TLBnVDpsKevWmh1wB7i4S0CgbM3vqSPtJ4m96qltD7gfhdIsqH-ZfhnLLrAa5ewceQA97oL4g/s400/IMG_20171125_154843.jpg" width="300" /></a></div>
<br />
Poppapraniec miał dużo szczęścia. Co prawda na spotkanie z Bondą nie zdążył, wciągnął się też w spacerowanie między stoiskami tak bardzo, że nie zauważył, iż kolejka do autorki już się skończyła (obiecał sobie wrócić, gdy ta będzie miała się ku końcowi). Królowa polskiego kryminału szykowała się już do wyjścia, poppaprańca ogarnęły takie nerwy, że po prostu bał się podejść i poprosić o zdjęcie. Całe szczęście podsłuchał rozmowę (cóż za brak kultury!) pewnej dziewczyny z chłopakiem, która również nie załapała się do kolejki, a obawiała się podejść do Katarzyny Bondy. „Jak pani pójdzie, to ja też pójdę" – taką propozycję rzucił ni z tego, ni z owego poppapraniec dziewczynie. I wiecie co? Podeszliśmy, zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i wszyscy byli szczęśliwi :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxza_w2UNVLXfEI_W4FvpupR24tjPGESLC0Sovo6MxUvjTdxG9gI-bHWv0fj8VP_rqtiVE065kfFuSlO664tOhrtD2nqMLTPMUCig6LcHOmm8kHZWhOWjjSdXjuqjFVEG-dKBKLsqgIBA/s1600/IMG_20171125_160703.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="866" data-original-width="1600" height="346" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxza_w2UNVLXfEI_W4FvpupR24tjPGESLC0Sovo6MxUvjTdxG9gI-bHWv0fj8VP_rqtiVE065kfFuSlO664tOhrtD2nqMLTPMUCig6LcHOmm8kHZWhOWjjSdXjuqjFVEG-dKBKLsqgIBA/s640/IMG_20171125_160703.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Po tym jakże emocjonującym wydarzeniu poppapraniec zdecydował, że musi odpocząć. Wjechał więc po schodach na pierwsze piętro centrum, zajął miejsce i czekał na spotkanie z Krzysztofem Vargą. Pisarz okazał się bardzo sympatyczną osobą, niestroniącą od żartów. W czasie rozmowy zostało poruszonych wiele tematów związanych zarówno z życiem, jak i twórczością dziennikarza. Krzysztof Varga opowiedział czytelnikom o swoich wszystkich książkach, zdradził też co nieco na temat swojej kolejnej powieści, która przechodzi teraz redakcję i powinna ukazać się w przyszłym roku. Po godzinnym spotkaniu Varga udał się na stoisko wydawnictwa Wielka Litera, gdzie rozdawał autografy. Kolejnym punktem programu było spotkanie z Katarzyną Puzyńską.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_dRMCsmif39y9SRtwLXsX37Vbb9Nq8xc8g9NgGXGoYawtFU2cqzID6dH96_AgyXjZZ7GPuUtZM77LIxgCPpn3tbw8wj87wmyWzYve8HOpMcXuni4XNa9doTTyTmsF9MTvtY0SDNM0UMQ/s1600/IMG_20171125_170358.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_dRMCsmif39y9SRtwLXsX37Vbb9Nq8xc8g9NgGXGoYawtFU2cqzID6dH96_AgyXjZZ7GPuUtZM77LIxgCPpn3tbw8wj87wmyWzYve8HOpMcXuni4XNa9doTTyTmsF9MTvtY0SDNM0UMQ/s640/IMG_20171125_170358.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Katarzyna Puzyńska dosłownie wbiegła na scenę (do fanów przyjechała prosto z Warszawy, a w Rzeszowie była po raz pierwszy – łatwo się pogubić), wprowadzając już na początku luźną i sympatyczną atmosferę. Na spotkanie przybiła liczna publiczność, która z zainteresowaniem słuchała rozmowy prowadzonej przez Beatę Terczyńską i odpowiadała na pytania autorki, bo ta zachęcała swoich czytelników do dialogu, kierując do nich różne pytania. Fani mogli dowiedzieć się, w jaki sposób tworzy Puzyńska, skąd biorą się jej pomysły, jak wyglądały początki twórczości, mogli także zadać własne pytania. Pisarka raz po raz wywoływała uśmiech na twarzach czytelników, a to dzięki anegdotkom i zabawnym odpowiedziom. Obecni zastanawiali się także, czy za sceną nie dochodzi do morderstwa. Dlaczego? Niech to pozostanie słodką tajemnicą :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSND5sbEbqvxdPqzS3B6CvIMb1f1zyjU_vntETYSlIDRcAlJ5i2IzhOHfdC1Noj21FZy2PSE_L03ZL2zwR-xGa5paLJl-KDJ6B_xE4YZfpfmKnbbfDH1uX4JwtPSCUWb9QV5cFFqr2_4g/s1600/IMG_20171125_184404-horz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1175" data-original-width="1600" height="470" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSND5sbEbqvxdPqzS3B6CvIMb1f1zyjU_vntETYSlIDRcAlJ5i2IzhOHfdC1Noj21FZy2PSE_L03ZL2zwR-xGa5paLJl-KDJ6B_xE4YZfpfmKnbbfDH1uX4JwtPSCUWb9QV5cFFqr2_4g/s640/IMG_20171125_184404-horz.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
Po spotkaniu w saloniku literackim Katarzyna Puzyńska wraz z fanami przeniosła się na stoisko wydawnictwa Prószyński i S-ka. Kolejka po autografy i zdjęcia była bardzo długa. Poppapraniec przyniósł ze sobą wszystkie osiem części sagi o policjantach z Lipowa (tak, psychofan). Całe szczęście stał prawie na samym końcu kolejki, więc nie miał go zbytnio kto zabić wzrokiem, zresztą pozostałe czytelniczki doskonale rozumiały poppaprańca i powolne wyciąganie wszystkich tomów z plecaka skwitowały wyłącznie przyjaznym uśmiechem.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3CcU5f4PiU8L6WAOPIdLmuAgInXIH1HFypr9IPBblpbw22otAcPDSh54ievv6Jrcz2PgJOlP24ysEQX6wJFyCKb_hToVqh22lXrmTVaDz7EjiKX-vns9Fox6VxGDNhCw7qgjMZShkYZg/s1600/IMG_20171125_153455.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3CcU5f4PiU8L6WAOPIdLmuAgInXIH1HFypr9IPBblpbw22otAcPDSh54ievv6Jrcz2PgJOlP24ysEQX6wJFyCKb_hToVqh22lXrmTVaDz7EjiKX-vns9Fox6VxGDNhCw7qgjMZShkYZg/s640/IMG_20171125_153455.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Poppapraniec żałuje, że nie udało mu się dotrzeć na pierwszy dzień targów. Mimo to sobota owocowała w wiele ciekawych i wzbudzających wielkie emocje wydarzeń. Świąteczne Targi Książki w Rzeszowie to wspaniała inicjatywa, która pozwoliła czytelnikom z całego Podkarpacia na chwilę oderwania od rzeczywistości. Spotkania autorskie, podpisywanie powieści przez ulubionych pisarzy, wiele przecenionych tytułów i tłum osób, które mają takiego samego bzika na punkcie czytania – to wszystko sprawiło, że targom towarzyszyła miła atmosfera, a samo wydarzenie stało się niezapomnianym przeżyciem. Miejmy nadzieję, że stanie się to impreza cykliczna!<br />
Byliście na targach? Jak Wam się podobało? :)</div>
poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6352037083127988819.post-49465965565444170852017-11-23T00:45:00.000+01:002017-11-23T01:38:31.116+01:00Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYSCHQ07p76y4tC07YFg6uvIau5WFJADJH0KuNDEYg_x3c2mhBaRppGY2hNYfAZzG_EUNSU3EKHIaazhS-q_mroDJ9XKt2NzD2BG-kp5UhzlsG0tvUX_bh3D_4wbjGnNJQk2b-LZ4KIsA/s1600/20170827_205540.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="961" data-original-width="1600" height="384" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYSCHQ07p76y4tC07YFg6uvIau5WFJADJH0KuNDEYg_x3c2mhBaRppGY2hNYfAZzG_EUNSU3EKHIaazhS-q_mroDJ9XKt2NzD2BG-kp5UhzlsG0tvUX_bh3D_4wbjGnNJQk2b-LZ4KIsA/s640/20170827_205540.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
<b>Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, czyli ten, kto wprowadza zamieszanie i niepokój, prędzej czy później poniesie zwielokrotnione skutki swojego działania. Poppapraniec myśli, że można by tym krótkim przysłowiem streścić los niemal każdego przestępcy, który, wprowadziwszy mniejsze lub większe zamieszanie, obrywa potem od życia, trochę mniej dotkliwie od wymiaru sprawiedliwości. Neuhaus zaś tą frazą ciekawie nawiązuje do głównego wątku historii – planu budowy farmy wiatrowej – wokół którego krążą inne tematy. Jest ich zdecydowanie więcej niż w poprzednich tomach z cyklu, ale to nie zmienia istotności tajemniczej sprawy morderstw, która niezmiennie frapuje odbiorcę najbardziej.</b><br />
<br />
Ginie stróż nocny, a pewna działka, nagle warta kilka milionów euro, będzie kosztować kogoś życie. Pia Kirchoff i Oliver von Bodenstein prowadzą śledztwo pośród protestujących przeciwko farmie wiatrowej w górach Taunus. Spotykają się z korupcję i fałszywymi ekspertyzami. Każdy z podejrzanych ma dobry motyw – od zemsty, przez chciwość, aż po czystą nienawiść. Im dłużej trwa śledztwo, tym szerszy jest krąg podejrzanych i nic nie jest takie, jakie się na początku wydawało. W dodatku Bodenstein ma na głowie ważniejsze sprawy niż prowadzenie dochodzenia.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYnec0DMfc7x-CkIDiakGX7lPO8MhcXibHHn2DB47WO47gQEb-Y8yj72-R1XzhzQsnn44OcRBcFy5QWWbyt0I5O5f9_kAJVu5l04Y8Yy5F1fHXvqBwlYBGf_ZRsOuKXbuZiiZsnPKzCA/s1600/IMG_20171022_130031.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZYnec0DMfc7x-CkIDiakGX7lPO8MhcXibHHn2DB47WO47gQEb-Y8yj72-R1XzhzQsnn44OcRBcFy5QWWbyt0I5O5f9_kAJVu5l04Y8Yy5F1fHXvqBwlYBGf_ZRsOuKXbuZiiZsnPKzCA/s640/IMG_20171022_130031.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Poppapraniec jest wiernym fanem kryminałów coraz popularniejszej ostatnio Niemki głównie ze względu na to, jak podchodzi ona do kreślenia bohaterów swoich historii. Są to postaci, w których prawdziwość czytelnik nie wątpi nawet przez chwilę, borykające się z bliskimi mu problemami, równie często doświadczane przez życie. Neuhaus, przypisując swoim bohaterom wygląd i charakter, kieruje się stereotypami. Całe szczęście nie są oni na wskroś stereotypowi, autorka bowiem wzbogaca ich osoby o indywidualne cechy, dzięki którym tak łatwo zapamiętujemy, kto jest kim, jaką pełni rolę i jaka jest jego historia. Poppaprańcowi bardzo podoba się, że Neuhaus potrafi obdarzyć intrygującymi losami szarego człowieka, z którym mijamy się na ulicy, nakreślić jego obraz w taki sposób, że czytelnik z miejsca nawiązuje z nim nić porozumienia i potrafi postawić się w jego sytuacji, dzięki czemu łączy go z nim silna więź emocjonalna. Każdy ma swoje sekrety, którymi dzieli się wyłącznie z odbiorcą, każda decyzja wynika z klarownie przedstawionego sposobu patrzenia na świat, charakteru i doświadczeń życiowych. Warto podkreślić, że ci skomplikowani (przez co jeszcze bardziej realni) bohaterowie zajmują w powieści różne role, a dopracowany portret psychologiczny to cecha nie tylko pierwszoplanowych Bodensteina i Kirchhoff, bowiem swoje indywidualne rysy mają również postaci drugoplanowe, a jest ich cała galeria.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkM1jendkAdxu5IfU1Xc4sWuRko2b-hNgBrHopPMhkNO_8NxDSOo68TwoxVrqtze_RAifXQiuCPuizJVD9EcuCwwOmSnFhxuLUm0PyuqZTk6lfV5duCJNOp3PeWQoQIjXZMDKjP6aqfy0/s1600/IMG_20171022_124859.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkM1jendkAdxu5IfU1Xc4sWuRko2b-hNgBrHopPMhkNO_8NxDSOo68TwoxVrqtze_RAifXQiuCPuizJVD9EcuCwwOmSnFhxuLUm0PyuqZTk6lfV5duCJNOp3PeWQoQIjXZMDKjP6aqfy0/s640/IMG_20171022_124859.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Jak poppapraniec zauważył we wstępie, <i>Kto sieje wiatr</i> jest kryminałem bardziej zaangażowanym politycznie i społecznie niż poprzednie z serii. Sięgnięcie przez pisarkę po tematykę globalnego ocieplenia jest zaskakujące i stanowi odskocznię od tematów poruszanych we wcześniej twórczości. Poppapraniec wyobraża sobie, jak dokładny research musiała przeprowadzić autorka, zanim zasiadła do pisania tej powieści, ale pragnie też zaznaczyć, że wysiłek poświęcony na zdobywanie wiedzy o zagadnieniach związanych z globalnym ociepleniem wpłynął na lekkość, z jaką Nele Neuhaus porusza się obranej tematyce. Wątek farmy wiatrowej został poprowadzony z dbałością o realizm, co potrafi wyczuć nawet czytelnik posiadający znikomą wiedzę w tej kwestii. Gdyby zabrakło wiarygodności, cała historia z pewnością nie byłaby tak wciągająca, nie wzbudzałaby tylu emocji i przede wszystkim nie potrafiłaby zaintrygować odbiorcy, który podskórnie wyczułby, że coś w tej opowieści jest nie tak. Osadzenie historii kryminalnej wokół tak rozbudowanego tematu globalnego ocieplenia znacznie wpływa na atrakcyjność książki, nawet jeżeli odbiorca nie jest tą tematyką jakoś szczególnie zainteresowany.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaKSPMdKY8kegXcr110z-qJdTe_GEyW9aC01fUzy1f86rIgQChjAC5cZ8Od0kRr_YIbVl1j67mCsKYlsfc0s85uoeB_isfHgrIP-ECVJTqC2Nsz9GkLp78tqdmranvOMln5HmlHtJfAGQ/s1600/IMG_20171022_130118.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1200" data-original-width="1600" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhaKSPMdKY8kegXcr110z-qJdTe_GEyW9aC01fUzy1f86rIgQChjAC5cZ8Od0kRr_YIbVl1j67mCsKYlsfc0s85uoeB_isfHgrIP-ECVJTqC2Nsz9GkLp78tqdmranvOMln5HmlHtJfAGQ/s640/IMG_20171022_130118.jpg" width="640" /></a></div>
<br />
Warsztat Nele Neuhaus z każdą kolejną powieścią jest coraz bardziej rozwinięty, co przejawia się choćby w tym, że autorka nie ma problemu z połączeniem w jedną fascynującą opowieść wielu wątków, doskonale wie, jakie chwyty zastosować, żeby w wybranym tempie stopniowo budować napięcie, a styl historii jest bardzo lekki w odbiorze, między innymi dzięki komunikatywnemu językowi i barwności opisów. <i>Kto sieje wiatr</i> to rozbudowany, zaangażowany społecznie kryminał, który wraz z odkrywaniem kolejnych sekretów wciąga coraz bardziej, do momentu kulminacyjnego, kiedy emocje sięgają zenitu. Poppapraniec może zapewnić, że rozwiązanie wątku kryminalnego wcale nie jest łatwe do odgadnięcia, zaś lawirowanie między różnymi sprawami, mylnymi tropami i sprzecznymi zeznaniami wespół z bliską czytelnikowi parą funkcjonariuszy zapewni wiele emocji, dzięki czemu kolejny tom serii na długo zapadnie w pamięci. Wspaniała lektura! Poppaprańca niezmiernie intryguje, co dla swoich fanów przygotowała Neuhaus w <i>Złym wilku</i>.<br />
<br />
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Media Rodzina.poppapraniechttp://www.blogger.com/profile/18419523756747268229noreply@blogger.com